Niemiecka prasa: Audi sam narobił największych szkód
1 sierpnia 2019„Frankfurter Allgemeine Zeitung” podkreśla: „teraz oskarżenie usłyszało dwóch czołowych menedżerów Audi, uosabiających dawne czasy, kiedy rozpieszczony przez sukcesy Volkswagen był aroganckim koncernem. Byliby oni idealną ofiarą dla zbulwersowanej opinii publicznej, która domaga się, żeby wreszcie poleciały głowy. A ponieważ tak się dzieje i ponieważ wobec Winterkorna i Stadlera obowiązuje domniemanie niewinności, ważne jest, że wymiar sprawiedliwości jak najdokładniej wyjaśni tę sprawę. Prokuratura będzie musiała przed sądem szczegółowo udowodnić oskarżenie. Zeznania niektórych świadków koronnych, którzy sami są obciążeni, pewnie nie wystarczą. Dobrze więc także dla Volkswagena, że niezależne sądy teraz wyjaśnią, kto, kiedy i dlaczego był odpowiedzialny za manipulacje”.
„Straubinger Tagblatt” wyjaśnia, że „rezygnując z przekonującej strategii wyjaśnienia całej afery, Audi sam narobił największych szkód. Jako córka Volkswagena Audi musiał już zapłacić do państwowej kasy słoną karę 800 mln euro, a obecnie ma przed soba przypuszczalnie długi publiczny proces, w którym na jaw wyjdą nieprzyjemne szczegóły”.
„Muenchner Merkur” stwierdza: „Wciąż jeszcze trudno uwierzyć, że czołowi menedżerowie Audi i Volkswagena - jak twierdzą - nie mieli o niczym pojęcia. Nie udowodniono im jednak jeszcze winy. Jeżeli przyjąć, że były szef Audi Rupert Stadler dopiero we wrześniu 2015 dowiedział się o całych oszustwach, wtedy zarzuty przeciwko niemu powinny dać do myślenia. Jego naganne postępowanie polegałoby wtedy na tym, że nie nakazał natychmiastowego wstrzymania sprzedaży aut. To oznaczałoby jednak wstrzymanie całego toku produkcji, które trwałoby ponad rok, a następstwem tego byłaby praca w skróconym wymiarze godzin i dziesiątki tysięcy zwolnień. Audi tego by chyba nie przeżył. Stadler powinien był więc, żeby nie wchodzić w konflikt z prawem, zaryzykować upadek przedsiębiorstwa, którego był szefem. To bardzo wygórowane wymaganie i trzeba to uwzględnić, nawet jeżeli rodzi się satysfakcja, że tym razem nie trafiło najsłabszych”.
„Heilbronner Stimme” pisze: „nie jest właściwie żadną niespodzianką, że prokuratura wcześniej czy później wystąpi z aktem oskarżenia wobec Stadlera. Nie ma też wątpliwości, że oskarżenie zostanie dopuszczone. Wszystko, co do tej pory wiadomo o skandalu dieslowym, nie rzuca dobrego światła na byłego szefa Audi. Wiele wskazuje na to, że Rupert Stadler nie był taki nieświadomy sytuacji, jak wciąż twierdzi. Oczywiście że obowiązuje domniemanie niewinności aż do możliwego skazania, czy to jego, czy innych podejrzanych. Faktem jest jednak także, że w Audi dokonywano zmasowanych oszustw i że ktoś za to ponosi odpowiedzialność. W ubiegłych latach prawda wychodziła tylko stopniowo na jaw. Najpóźniej od końca września 2015 Stadler musiał jednak wiedzieć o manipulacjach w silnikach diesla, a prawdopodobnie nawet jeszcze wcześniej. Kto zna koncern od środka, ten w to nie wątpi”.
Chcesz skomentować nasze artykuły? Dołącz do nas na facebooku! >>