Niemiecka prasa: Odważny głos w „trumpowskim” świecie
11 lutego 2017Norymberski dziennik „Nuernberger Nachrichten" uważa, że „to nie tylko przykre, ale wręcz skandaliczne, że naszego państwa, które przykłada tak dużą wagę do równouprawnienia, jeszcze nigdy nie mogła reprezentować kobieta. (…) Powszechnym argumentem jest tutaj stwierdzenie, że przecież nie chodzi o płeć, tylko najbardziej odpowiednia osoba powinna zostać prezydentem. W zasadzie to prawda, ale mimo wszystko w tym konkretnym przypadku absurdalne. Oznaczałoby to bowiem, że od 1949 roku mieliśmy tylko odpowiednich mężczyzn. Kto uwierzy w taki zbieg okoliczności?”
„Stuttgarter Zeitung" komentuje: „Pragnienie powszechnych wyborów głowy państwa jest tak rozpowszechnione, co politycznie naiwne i świadczące o zapominaniu historii. Takiej plebiscytowej dekoracji nie można zamieścić na konstytucyjnym budynku bez wywoływania fatalnej nierówowagi. Kłania się nieszczęsny prezydent Rzeszy Paul von Hindenburg, poplecznik Hitlera, na cześć którego jeszcze dzisiaj nazwane są ulice i place. Można sobie wyobrazić, że człowiek o temperamencie i intencjach Donalda Trumpa mógłby, dzięki wyborom powszechnym, wprowadzić się do zamku Bellevue, podczas gdy rozsądni ludzie, tacy jak Angela Merkel czy Martin Schulz spróbują rządzić”.
„Prezydent Niemiec musi wyczerpać twórczą moc swojego urzędu ponad granicami kraju – dla większego poszanowania demokracji, większej niezawodności zamiast uległości. Również dlatego prezydent Niemiec musi być w tych czasach silnym politycznym prezydentem. Do tego potrzebuje dużo władzy. Oczywiście słownej władzy” – pisze „Mannheimer Morgen".
Lokalny dziennik z Fuldy (Hesja) „Fuldaer Zeitung" przypomina z kolei zasługi prezydenta Joachima Gaucka: „Można wiele doszukiwać się w roli, jaką ojcowie konstytucji przypisują prezydentowi Niemiec. Gauck pełnił ten urząd bez ciągłego prawienia kazań rządzącym czy – jak Rau – atakowania politycznych i gospodarczych elit lub – jak Herzog – wzywania ludzi do działania. Gauck był prezydentem cichych tonów, który najpierw nieśmiało, ale pod koniec swojej kadencji coraz jaśniej poruszał drażliwe tematy. Wyróżniał się właśnie tym, że nie gościł stale na pierwszysch stronach gazet – Gauck, ten antypolityk, posiadający wszystkie właściwości, których na ogół nie łączy się już z zawodowymi politykami: wiarygodny, skromny, bezpretensjonalny. Autorytet moralny, który nie wygraża ciągle palcem”.
Prezydenturę Gaucka podsumowuje także „Allgemeine Zeitung” z Moguncji: „Gauck, ze swoim naturalnym autorytetem, przyjazny, ale nie uniżony, z intelektem, nawet jeśli czasem wydawał się on zbyt pastoralny i najważniejszą cechą, przez nic niezastąpioną: wzbudzanie zaufania, wiarygodość. Oczywiście, że nie wszystko wyszło mu perfekcyjnie, kto to potrafi. Ale ustalił wzorce. I był na tyle odważnym i politycznym, by rządzącym – jeśli było to konieczne – urządzić kazanie. W świecie, który można nazwać ‘trumpowskim’ i który staje się coraz bardziej niebezpieczny, właśnie ci moralnie nieskazitelni muszą zabierać odważnie głos”.
opr. Katarzyna Domagała