Rząd RFN potępia przemoc na Majdanie. Ambasador Ukrainy wezwany do MSZ
24 stycznia 2014- Ogromną sympatią darzymy przeważającą większość demonstrantów, którzy w pokojowy sposób domagają się respektowania ich praw – powiedział rzecznik niemieckiego rządu Steffen Seibert. Nie ulega jednak wątpliwości, że są także demonstranci gotowi do użycia przemocy, dodał. Brutalne postępowanie ukraińskich sił bezpieczeństwa ostro skrytykowała w rozmowie telefonicznej z prezydentem Janukowyczem w czwartek wieczorem (23.01) kanclerz Angela Merkel.
W piątek (24.01) na rozmowę wezwał ambasadora Ukrainy w Niemczech, Pawła Klimkina minister spraw zagranicznych Frank-Walter Steinmeier. To samo zrobił już wcześniej rząd Francji. Krok taki uchodzi w kręgach dyplomatycznych za wyrażenie w wysokim stopniu dezaprobaty.
UE sfrustrowana i bezradna
„Czuję się dość bezradny”, otwarcie przyznał przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz (SPD) w radiu Deutschlandfunk. Podobna bezsilność panuje w większości krajów UE. Bruksela stawia w konflikcie ukraińskim na dialog - jeszcze. Coraz częściej jednak słychać też głosy o sankcjach. Zgodna jest UE przynajmniej co do jednego: sytuacja na Ukrainie stała się nie do przyjęcia. Europoseł Werner Schulz (Zieloni) mówi wręcz o „morderczej eskalacji“. Schulz obawia się, że na Ukrainie dojdzie do stanu zbliżonego do wojny domowej, „podobnego temu, z jakim mieliśmy do czynienia w Bośni i z jakim mamy do czynienia w Syrii”. Pytanie, jak ma się zachować Europa? Trudno wysłać siły pokojowe, uważa polityk Zielonych.
– W sytuacji, kiedy w rażący sposób naruszane są prawa człowieka i giną ludzie, Europa nie może się przyglądać. Trzeba interweniować – domaga się Jo Leinen z Partii Europejskich Socjalistów. Jedną z możliwości byłoby zamrożenie kont Ukrainy w Europie, uważa Leinen.
Próbę mediacji zamierza podjąć w piątek (24.01) w Kijowie komisarz UE ds. rozszerzenia i polityki sąsiedztwa Stefan Füle. Niemieckie agencje prasowe przypominają, że Ukraina jest najważniejszym krajem tranzytowym dla dostaw rosyjskiego gazu do UE.
Ton się zaostrza
Ton Komisji Europejskiej stał się w tych dniach mimo wszystko ostrzejszy. Przestano mówić o pozostawieniu przez UE otwartych drzwi do podpisania umowy stowarzyszeniowej. W zamian coraz częściej słychać wypowiadane bardziej lub mniej otwarcie żądania wyciągnięcia konsekwencji. Jest to decyzja, która musiałaby zostać podjęta wspólnie, powiedział przewodniczący KE José Manuel Barroso. Sygnał o gotowości UE do wprowadzenia sankcji powinien jednak dotrzeć do autorytarnych władz Ukrainy, by odstąpiły od swojej dotychczasowej drogi.
Jak na razie Bruksela wzdraga się przed wprowadzeniem takich sankcji, także przed sprecyzowaniem, jakiego byłyby one rodzaju. Konserwatywne skrzydło PE proponuje, by w razie trwania konfliktu tym, którzy dopuszczają się użycia przemocy, uniemożliwić wjazd do UE i zamrozić ich aktywa w bankach.
Kreml jest współodpowiedzialny
Dla Wernera Schulza sankcje byłyby ostatnią możliwością, którą należy brać pod uwagę. Jako były enerdowski opozycjonista ma za sobą doświadczenie Okrągłego Stołu. – W podobnej sytuacji mogliśmy dojść do porozumienia przy Okrągłym Stole. Wypracowaliśmy kompromis do przyjęcia przez obydwie strony, co doprowadziło w końcu do przedterminowych wyborów - i w ostateczności do zjednoczenia Niemiec – przypomina Schulz.
Inni politycy ostrzegają, że wprowadzenie teraz natychmiastowych sankcji pozbawiłoby Unię Europejską możliwości wpływania w umiarkowany sposób na podjęcie dialogu przez prezydenta Janukowycza i opozycję – już całkowicie wpędzając tym samym Ukrainę w ramiona Rosji. Przedstawiciele wszystkich partii reprezentowanych w PE są przekonani, że Kreml w mniejszym lub większym stopniu jest współodpowiedzialny za brutalne postępowanie ukraińskich sił bezpieczeństwa.
Jest nie do przyjęcia, że za dwa tygodnie sportowcy i prasa z całego świata będą gościli na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Soczi, a w sąsiednim kraju giną na demonstracjach ludzie, mówi niemiecki polityk Markus Ferber (CSU). Trzeba to też dobitnie powiedzieć prezydentowi Putinowi, podkreśla Ferber.
DW, tagesschau.de / Elżbieta Stasik
red. odp.:Małgorzata Matzke