Niemieckie partie o wyborach w Afganistanie. "To robi wrażenie"
7 kwietnia 2014CDU/CSU, SPD oraz Zieloni oceniają pierwszą rundę wyborów prezydenckich w Afganistanie bardzo pozytywnie. - Jeśli chodzi o przebieg wyborów, to Afganistan ruszył do przodu. Wysoka frekwencja wyborcza napawa optymizmem. Nie można jednakże ulec pozorom, dopóki cel, jakim jest demokracja, nie zostanie osiągnięty - mówi dziennikarzom DW Philipp Mißfelder, rzecznik klubu CDU/CSU ds. polityki zagranicznej. Natomiast Rainer Arnold (SPD) twierdzi, że przyszły prezydent ma szanse na zdobycie zaufania, które jego poprzednik Karsai stracił.
- Na rozwój demokracji w Afganistanie wskazuje wysoka liczba głosujących, pomimo zagrożenia atakami ze strony talibów - stwierdza Omid Nouripour (Zieloni). - Jest chęć i wola, by oddać swój głos. To robi wrażenie - dodaje rzecznik ds. polityki zagranicznej partii Zielonych.
Nowo wybrany prezydent musi pozyskać tych, którzy popierają talibów lub przynajmniej wejść z nimi dialog. W przeciwnym razie nie będzie pokoju w Afganistanie. Po drugie musi zmierzyć się z problemem potwornej korupcji i to jest jego główne zadanie - dodaje polityk.
"To obojętne, kto będzie prezydentem"
Jan van Aken, rzecznik ds. polityki zagranicznej klubu parlamentarnego "Partii Lewicy" (Die Linke) jest zaniepokojony, że wyborom w Afganistanie przyglądało się tylko niewielu zagranicznych obserwatorów. To – jego zdaniem – może postawić ich wyniki pod znakiem zapytania.
Van Aken zarzuca krajom zachodnim, że bardziej interesują się przebiegiem rozmów w sprawie stacjonowania oddziałów NATO, aniżeli samymi wyborami. – Jest to w zasadzie obojętne, kto będzie prezydentem. Ważne jest, aby podpisał porozumienie o dalszym stacjonowaniu wojsk w Afganistanie – twierdzi polityk. Brak tego porozumienia oznacza, że wszystkie oddziały NATO muszą opuścić Afganistan jeszcze z końcem 2014 roku.
Tomas Ruttig, ekspert z Afgan Analyst Network uważa, że brak ataków terrorystycznych ze strony talibów może być to oznaką ich osłabienia lub kryje się za tym taktyczna kalkulacja. Brak reakcji z ich strony może też świadczyć o chęci podjęcia dialogu z następcą Karzaja – przypuszcza Rutting.
DW / Małgorzata Mieńko
odp. red.: Bartosz Dudek