Obama u Merkel. "Najbliższa sojuszniczka na świecie"
15 listopada 2016Po zwycięstwie miliardera Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA Europa jest zaniepokojona przyszłością NATO i rozwojem sytuacji w Stanach Zjednoczonych. Jeszcze urzędujący prezydent Barack Obama, który wizytą w Grecji rozpoczął swoją ostatnią podróż po Europie, uspokaja. Sojusz między Europą i USA jest „filarem naszego wspólnego bezpieczeństwa i dobrobytu”, powiedział we wtorek (15.11.2016) w Atenach. Przedtem nazwał „swoją najbliższą sojuszniczką na świecie” kanclerz Angelę Merkel, z którą spotka się w czwartek (17.11.2016) w Berlinie .
Dyskomfort
– Sądzę, że pierwotnie celem tej podróży było uspokojenie wszystkich, że walka wyborcza dobiegła końca i przetrwaliśmy ją stosunkowo dobrze – mówi ekspertka ds. stosunków transatlantyckich Heather Conley z waszyngtońskiego Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych CSIS. Jej zdaniem, teraz scenariusz wizyty się zmienił.
Historyczne sojusze takie jak NATO, umowa klimatyczna z Paryża, nuklearna umowa z Iranem – podczas swojej bezwzględnie prowadzonej kampanii wyborczej Trump postawił to wszystko pod znakiem zapytania. Unia Europejska z dyskomfortem patrzy na jego stosunek do rządzących autorytarnie szefów państw, takich jak Władimir Putin w Rosji czy Recep Tayyip Erdogan w Turcji.
Tym większe znaczenie mogą mieć wystąpienia Obamy podczas jego europejskiej podróży. Jej pierwszym przystankiem była we wtorek kolebka demokracji Ateny, gdzie w środę prezydent USA wygłosi na Akropolu jedyne w tej podróży przemówienie. Według informacji jego doradcy, Obama chce przedstawić swoje przemyślenia odnoszące się do wyzwań globalizacji i przede wszystkim zastanowić się nad przyczynami, dlaczego tylu ludzi na całym świecie ma wrażenie, że „straciło kontrolę nad decyzjami”.
Pożeganie w Berlinie
W środę wieczorem Obama przyleci z dwudniową wizytą do Berlina, gdzie w 2008 roku euforycznie witały go – wówczas jeszcze kandydata na prezydenta USA – dziesiątki tysięcy ludzi. Między innymi afera podsłuchowa NSA spowodowała, że nieco ostygł entuzjazm, z jakim Niemcy później traktowali pierwszego ciemnoskórego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Perspektywa wprowadzenia się do Białego Domu faworyta Republikanów Donalda Trumpa sprawia jednak, że Niemcy będą żegnali Baracka Obamę ze sporą dozą melancholii.
W czwartek przyjmie Obamę kanclerz Angela Merkel, na piątek zaplanowane są rozmowy z europejskimi politykami. W ich gronie mają być prezydent Francji François Holland, premier Hiszpanii Mariano Rajoy oraz premierzy Wlk. Brytanii i Włoch Theresa May i Matteo Renzi.
Szósta z kolei wizyta prezydenta Obamy w Niemczech ma najbardziej symboliczny wydźwięk.
– Pojęcie „przywódca wolnego świata” stosowane jest zazwyczaj wobec prezydenta USA i rzadko ironicznie. Byłbym raczej skłonny powiedzieć, że dzisiaj to Angela Merkel jest przywódczynią wolnego świata – skomentował w „Guardianie” brytyjski historyk Timothy Garton Ash.
Jednoznaczne przesłanie Merkel
„Wybór Donalda Trumpa czyni z Angeli Merkel ostatnią obrończynię humanistycznych wartości Zachodu”, uważa „New York Times”. Także berliński dziennik „taz” jest zdania, że wobec problemów w Londynie, Rzymie i Paryżu, wobec Brexitu i kryzysów gospodarczych „znaczenie kanclerz rośnie: musi trzymać razem UE, kontrować Putina i Erdogana – i przemówić do słuchu Trumpowi”.
Prezydent elekt wywołał oburzenie wygłaszanymi podczas kampanii wyborczej wypowiedziami na temat muzułmanów i imigrantów. Przesłanie Merkel po jego zwycięstwie wyborczym było niespotykanie jednoznaczne, kiedy przypomniała przyszłemu prezydentowi USA demokratyczne wartości Zachodu łączące obydwa kraje. – Z racji swojej historii, Niemcy mają szczególny obowiązek przeciwdziałania antydemokratycznym tendencjom – mówi Stefani Weiss, ekspertka Fundacji Bertelsmanna ds. integracji, polityki zagranicznej i bezpieczeństwa.
Tyle, że „więź transatlantycka” już za czasów Obamy nie była tak ścisła jak kiedyś, dodaje Weiss. Stany Zjednoczone coraz bardziej powściągliwie odgrywają swoją rolę światowego żandarma. Pod rządami Trumpa trend ten będzie kontynuowany i „przypuszczalnie jeszcze się wzmocni”.
AFP, DW Waszyngton / Elżbieta Stasik