Od Mołdawii do Polski: jod i bunkry lekami na strach
14 października 2022Prezydent Rosji Władimir Putin zagroził użyciem broni jądrowej w wojnie z Ukrainą. Już 4 marca jego wojska zajęły ukraińską elektrownię atomową Zaporoże. Wywołało to obawy i niepokój na Zachodzie. Jak z tym zagrożeniem radzą sobie mieszkańcy krajów bezpośrednio sąsiadujących z Ukrainą? Zapytaliśmy korespondentów DW w tych państwach i dostaliśmy kilka zaskakujących odpowiedzi.
Mołdawia: szczury w schronie atomowym
Ukraińskie miasto Zaporoże i Mołdawię dzieli dystans zaledwie 500 kilometrów. W wypadku awarii jądrowej 2,5 miliona obywateli tego niewielkiego państwa leżącego między Ukrainą a Rumunią byłoby prawdopodobnie narażonych na opad promieniotwórczy. Latem 2022 roku Rumunia zamówiła i dostarczyła milion tabletek z jodem dla Mołdawii. Przyjmowane w dużych dawkach mają chronić przed rakiem tarczycy w wypadku skażenia nuklearnego. Jednak do tej pory nie zostały rozprowadzone wśród ludności. Lekarze ostrzegają, żeby nie ulegać panice i nie brać tych tabletek „czysto profilaktycznie”.
Mołdawski sanepid wysłał tabletki do swoich lokalnych oddziałów i dopiero one mają w razie potrzeby przekazać je lekarzom rodzinnym. Są przeznaczone dla ludzi w wieku do 40 lat, gdyż tylko oni kwalifikują się do takiej terapii. Starszym odradza się zażywanie tabletek z jodem.
Rząd w Kiszyniowie nie mówi o ewentualnej wojnie atomowej, żeby nie wywoływać paniki wśród ludności, gdyż na taką okoliczność kraj nie jest dobrze przygotowany. Władze odpowiedzialne za postępowanie w sytuacjach kryzysowych opracowały katalog działań, które należy podjąć w razie wypadku jądrowego lub skażenia promieniotwórczego. Jednocześnie opublikowano klip z zaleceniami, żeby w takiej sytuacji nie wychodzić z domu, zamykać okna i, o ile to możliwe, kryć się w piwnicy.
Bunkry czy schrony praktycznie bowiem nie istnieją. Nawet Kiszyniów, stolica kraju, w której mieszka około miliona ludzi, nie ma ani jednego schronu przeciwlotniczego. Te, które pozostały po czasach sowieckich, zostały sprzedane przedsiębiorstwom przez poprzednie rządy. Dziś są magazynami, albo zostały opuszczone i panowanie nad nimi przejęły gryzonie.
Rumunia: 30 milionów tabletek z jodem
Sąsiednia Rumunia również zaopatruje się w tabletki z jodem na wypadek promieniotwórczego zagrożenia. W krajowej firmie, której głównym udziałowcem jest państwo, ministerstwo zdrowia w Bukareszcie zamówiło 30 milionów 65-miligramowych tabletek z jodem. Kosztujące łącznie sześć milionów euro tabletki zostały przekazane do aptek w całym kraju. Są wydawane bezpłatnie na zlecenie od lekarza rodzinnego. Łącznie może je otrzymać siedem milionów ludzi. Ale zainteresowanie wyraziło do tej pory tylko pół miliona uprawnionych.
Minister zdrowia Alexandru Rafila krytykuje brak zainteresowania ze strony ludności, podając jako przyczynę ogólny brak wiedzy. – Nasza kampania nie poniosła porażki, to kwestia mentalności. Nie jesteśmy nastawieni na profilaktykę – mówi. W sytuacji zagrożenia państwo ma według niego obowiązek zapewnienia niezbędnej liczby takich tabletek. – Jesteśmy przygotowani i widzimy, że inne kraje też są – twierdzi Rafila. Sytuacja wymaga jednak jego zdaniem lepszego zrozumienia ze strony lekarzy i ludzi.
Węgry: nowa elektrownia atomowa dzięki Rosji
Na Węgrzech popyt na tabletki jodowe nie jest jak dotąd zbyt wielki. O możliwości katastrofy atomowej w sąsiedniej Ukrainie publicznie mówi się dość mało. Nuklearne groźby z Moskwy jak się zdaje też nie robią na rządzie większego wrażenia. Nie rozważa działań ochronnych, żadne informacje na ten temat nie są publikowane. A premier Viktor Orban nie kryje swojej bliskości do rosyjskiego prezydenta Władimira Putina. Formalnie podpisuje się pod unijnymi sankcjami wobec Rosji, ale jednocześnie w kraju prowadzi zmasowaną kampanię przeciw zachodnim sankcjom. Jego zdaniem szkodzą one bardziej państwom Unii Europejskiej niż samej Rosji.
W sierpniu zaś rząd ogłosił nawet, że ma w planach budowę dwóch nowych reaktorów z pomocą rosyjskiego Rosatomu. Umowa o współpracy została zawarta już w 2014 roku. Według jej zapisów Rosja sfinansuje największą część projektu kwotą dziesięciu miliardów euro. Budapeszt zapłaci pozostałe 2,5 miliarda. Dziś Węgry wciąż jeszcze nie mogą się obyć bez energii jądrowej: udział atomu w produkcji prądu wynosi ponad 44 procent.
Słowacja: mieszane nastroje
Na Słowacji już w marcu 2022 roku, krótko po wybuchu wojny, zaczęła szerzyć się panika w związku z możliwością wybuchu wojny atomowej lub awarii jądrowej na Ukrainie. Wtedy Słowacy wykupili w aptekach wszystkie tabletki jodowe. Ale od tego czasu strach minął. Użycie broni jądrowej nie jest dziś postrzegane jako realistyczny scenariusz. Rząd w Bratysławie ufa w pierwszym rzędzie, że sojusznicy z NATO, przede wszystkim USA, skutecznie powstrzymają Rosję przed użyciem broni jądrowej.
– Jeśli Rosja użyje broni jądrowej, Zachód zareaguje militarnie. Kreml ma tego świadomość – powiedział kilka dni temu w rozmowie z DW minister spraw zagranicznych Rastislav Káczer, który wyklucza możliwość użycia strategicznej broni jądrowej przez Rosję. Z drugiej strony wzrosło ryzyko użycia taktycznej broni jądrowej. – Nawet to byłoby złamaniem tabu. Nawet to byłoby wyraźnym przekroczeniem wszelkich czerwonych linii – dodał szef słowackiej dyplomacji. NATO ma jednak według niego plany skutecznej odpowiedzi na taki atak i zapobieżenia dalszej eskalacji.
Społeczeństwo słowackie jest podzielone w kwestii stosunku do Rosji. Ponad połowa ludzi nie odczuwa ani przynależności do Zachodu, ani do Wschodu, 37 procent widzi w Rosji strategicznego partnera, a 20 procent życzy sobie nawet zwycięstwa Rosji w wojnie z Ukrainą. Z drugiej strony agresja Putina zwiększyła poparcie dla członkostwa Słowacji w NATO do rekordowych 72 procent, podczas gdy cztery lata temu było to zaledwie 51 procent.
Polska: broń jądrowa? Tak, proszę!
Podobnie jak na Słowacji, gdzie 70 procent ludzi popiera energetykę jądrową, większość Polaków nie wiąże z nią zbytnich obaw. Budowa pierwszej elektrowni jądrowej ma się rozpocząć za cztery lata. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, pierwszy zaprojektowany przez Amerykanów reaktor zostanie podłączony do sieci w 2033 roku.
Polska stawia na atom nie tylko w energetyce, ale i w obronie kraju, starając się o przystąpienie do porozumienia o współdzieleniu taktycznej broni nuklearnej NATO (Nuclear Sharing). – „Rozmawialiśmy z amerykańskimi przywódcami o tym, czy Stany Zjednoczone rozważają taką możliwość. Temat jest otwarty”, przyznał prezydent Andrzej Duda w wywiadzie dla tygodnika „Gazeta Polska” z początku października 2022 roku. O własnej broni jądrowej powiedział: „To musi być nasz dalekosiężny cel. To budowanie wielkości Polski na przyszłość.”
Jak dotąd polskie społeczeństwo reaguje na groźby Putina stosunkowo spokojnie. Według sondażu, prawie połowa ludzi obawia się wprawdzie rosyjskiego ataku nuklearnego, ale żadnej paniki jak na razie nie ma. Wzrosło jedynie zainteresowanie tabletkami z jodem, informują polskie media. Jednak nie są one jeszcze wyprzedane. Gminy wyznaczają teraz miejsca, w których mieszkańcy będą mogli je odbierać w razie potrzeby.
Przygotowywane są również bunkry przeciwlotnicze. W poniedziałek (10.10.2022) wiceminister spraw wewnętrznych Maciej Wąsik niespodziewanie zapowiedział kontrolę wszystkich bunkrów i schronów w Polsce. W ciągu najbliższych dwóch miesięcy straż pożarna ma systematycznie sprawdzać ich stan techniczny. W Polsce jest podobno ponad 62 tysiące takich obiektów. Mogą zapewnić ochronę dla 1,3 miliona osób, czyli 3,5 procent ludności. Większość schronów pochodzi jednak z czasów zimnej wojny i wątpliwe jest, czy mogą skutecznie ochronić ludzi przed promieniowaniem. Według ekspertów tylko około 3500 obiektów spełnia kryteria wysokiej jakości bunkrów przeciwatomowych.