Pierwsza minister Szkocji chce referendum
11 lutego 2020Sturgeon przedstawiła we wtorek (11.02.2020 ) swoje stanowisko w trakcie spotkania z grupą zagranicznych korespondentów zrzeszonych w Stowarzyszeniu Prasy Zagranicznej (Foreign Press Association) w Londynie.
Sturgeon: nie wybraliśmy brexitu, on został nam narzucony
49-letnia polityk, która stoi na czele szkockiego rządu od 2014 roku, podkreśliła, że „Szkocja nie wybrała brexitu”.
W referendum z 2016 roku większość Szkotów zagłosowała za pozostaniem w Unii Europejskiej” - przypomniała, dodając, że w efekcie „Szkocja została wyciągnięta ze Wspólnoty wbrew swojej woli”.
Sturgeon oceniła, że taka sytuacja świadczy o „deficycie demokratycznym” w ramach Zjednoczonego Królestwa, wskazując, że głos władz w Edynburgu był także ignorowany w trakcie negocjacji ws. warunków wyjścia z UE.
− Od razu po referendum opowiadaliśmy się za najbardziej miękką możliwą formą brexitu i pozostaniu w bliskich relacjach gospodarczych z Unią Europejską, idealnie z członkostwem we wspólnym rynku i unii celnej. Od jakiegoś czasu jest jednak jasne, że to nie jest w planach, a w ostatnich tygodniach obserwowaliśmy bardzo znaczne w mojej ocenie zmiany, jeśli chodzi o stanowisko negocjacyjne i zwrot w stronę twardego brexitu − tłumaczyła.
Pierwsza minister Szkocji zaznaczyła, że w przegranej kampanii przed plebiscytem niepodległościowym z 2014 roku „jednym z głównych argumentów przeciwko było to, że to skutkowałoby wyrzuceniem nas z Unii Europejskiej”. − Teraz, kilka lat później, i tak jesteśmy z niej wyprowadzani wbrew swojej woli − punktowała.
− Od lat władzę nad nami ma (londyński) rząd Partii Konserwatywnej, mimo tego, że Szkocja nigdy nie głosowała za torysami, którzy nie wygrali wyborów u nas od lat 50. ubiegłego wieku. To właśnie ten deficyt demokratyczny. (...) Nie trzeba być wieloletnim zwolennikiem niepodległości, żeby zrozumieć, że to nie jest idealna sytuacja − dodała.
Pierwsza minister: referendum najlepiej jeszcze w 2020
Szefowa Szkockiej Partii Narodowej (SNP) tłumaczyła, że preferowanym przez nią scenariuszem byłoby przeprowadzenie ponownego referendum w tej sprawie jeszcze w 2020 roku, tj. przed upływem tzw. okresu przejściowego, po którym Wielka Brytania całkowicie przestanie być związana unijnymi przepisami ws. handlu, co może wywołać poważne zakłócenia w obrocie dóbr.
Polityk podkreśliła jednak, że jej priorytetem jest zorganizowanie drugiego głosowania w taki sposób, który będzie „konstytucyjnie wiążący i uznawany międzynarodowo, w tym przez Unię Europejską”.
W połowie grudnia ub.r. Sturgeon zwróciła się do premiera Wielkiej Brytanii Borisa Johnsona z formalnym wnioskiem o przeprowadzenie drugiego referendum. Szef rządu w Londynie odrzucił jednak jej prośbę, wskazując, że obie strony porozumiały się w 2014 roku, że wynik ówczesnego głosowania rozwiązuje tę kwestię co najmniej „na pokolenie”.
„Kolejne referendum niepodegłościowe doprowadziłoby do kontynuacji stagnacji politycznej z ostatniej dekady, kiedy miejsca pracy, szkoły i szpitale są zaniedbane przez kampanię na rzecz oddzielenia się od Zjednoczonego Królestwa - wytykał Johnson.
Rozmawiając we wtorek z zagranicznymi dziennikarzami, pierwsza minister Szkocji całkowicie odrzuciła jego argumenty, oceniając, że takie stanowisko Johnsona może być „nie do utrzymania na dłuższą metę” ze względu na rosnące poparcie dla niepodległości.
Sturgeon: nie wykluczam jednostronnego referendum; prawo głosu dla obywateli UE
Jednocześnie Sturgeon nie wykluczyła próby przeprowadzenia jednostronnego referendum, gdyby szkocki sąd uznał, że krajowy parlament może podjąć decyzję o organizacji plebiscytu bez uprzedniej zgody władz w Londynie.
− To nigdy nie było przetestowane w postępowaniu sądowym i nie wykluczam, że będę chciała to sprawdzić − przyznała, odrzucając jednak sugestie, że mogłaby zdecydować się na przeprowadzenie nieuznawanego referendum na wzór tego, które w 2015 roku przeprowadziły władze Katalonii.
− Sytuacja konstytucyjna Hiszpanii i Wielkiej Brytanii jest zupełnie inna, a także mamy precedens ws. wiążącego prawnie referendum, więc jesteśmy w innej pozycji − podkreśliła, dodając, że ostrzejsze podejście katalońskich zwolenników niepodległości nie okazało się dotychczas skuteczne.
Pierwsza minister Szkocji zapowiedziała jednocześnie, że będzie walczyła o to, aby - podobnie jak w 2014 roku - prawo do głosowania ws. niepodległości zachowało także ponad 200 tys. obywateli Unii Europejskiej mieszkających w tym kraju, w tym ponad 90 tys. Polaków. Jak zaznaczyła, to „kwestia zasady, a nie kalkulacja na temat tego, jak będą głosować”.
Szefowa SNP pokreśliła, że jej rząd rozszerza przepisy wyborcze, nadając prawo głosu w wyborach do szkockiego parlamentu w oparciu o stały pobyt w Szkocji, a nie w zależności od obywatelstwa. −To wywodzi się z mojego zrozumienia tego, czym jest bycie Szkotem: jeśli żyjesz tutaj i chcesz mieć swój wkład to nie musisz być tutaj urodzony i wychowany ani mieć wielu pokoleń szkockich przodków − powiedziała.
Szefowa SNP: UE i kraje członkowskie podchodzą do nas z sympatią
Sturgeon odniosła się także do niedawnego komentarza byłego szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska, który mówił o swojej sympatii wobec szkockich postulatów.
− Podejście UE i innych państw uległo dramatycznej zmianie w kontekście brexitu. Oczywiście, nie będą aktywnie prowadzić kampanii na rzecz naszej niepodległości, bo to nie jest coś, w co powinni się angażować, ale jestem pewna, że czekałoby nas ciepłe przyjęcie − oceniła.
W 2014 roku 55 proc. wyborców zagłosowało za pozostaniem w Zjednoczonym Królewstwie, a 45 proc. za niepodległością.
Obecne sondaże wskazują jednak na niewielką przewagę zwolenników odłączenia się od reszty kraju, za czym opowiedziało się 52 proc. ankietowanych w sondażu Panelbase i 51 proc. w badaniu YouGov. Jeden z czołowych ekspertów ds. opinii publicznej John Curtice wskazywał, że za zmianę odpowiadają byli obrońcy unii, którzy jednak są jednocześnie zdecydowanymi zwolennikami UE.