Podejrzane interesy bułgarskich pograniczników. "Korupcja"
18 sierpnia 2016– To żenujące i nie można tego nazwać inaczej – powiedział premier Bułgarii Bojko Borisow, pośpiesznie komentując skandal wokół domniemanej współpracy bułgarskich pograniczników z bandami przemytników ludzi. Szybko wyciągnięto konsekwencje. Sprawił on, że szef służb granicznych Bułgarii Antonio Angelow i jego zastępca Jodko Andrejew w poniedziałek złożyli swoje rezygnacje.
Na przerzucie można zawsze zarobić
8 sierpnia Antonio Angelow podpisał umowę z firmą „Edelweiss 0707” o transporcie uchodźców, którzy zostali zatrzymani na bułgarsko-tureckiej granicy, do bułgarskich obozów dla uchodźców. Nie dalej jak w czerwcu szef tej firmy Grigor Toszkow Grigorow stanął przed sądem pod zarzutem przemytu ludzi, ponieważ autobusem miał przewozić 66 Irakijczyków i Afgańczyków bez ważnych dokumentów. Pomimo, że przeciwko Grigorowiczowi toczyło się śledztwo, to właśnie jego firma wygrała przetarg o wartości 100 tys. euro, by dalej tym samym autobusem transportować uchodźców na zlecenie władz państwowych.
Już od dłuższego czasu nadchodziły informacje o podejrzanych interesach związanych z przemytem ludzi w Bułgarii.
– Korupcja w szeregach policji jest poważnym problemem – zaznaczał już w ubiegłym roku były szef służb ochrony pogranicza Valeri Grigorow w rozmowie z Deutsche Welle. Istnieje wręcz „partnerstwo biznesowe” między przemytnikami i funkcjonariuszami służb granicznych i policjantami, które jest tolerowane przez zwierzchników.
Wydarzenia ostatnich dni potwierdziły jego słowa. Owe 100 tys. euro to nota bene pieniądze unijne, które były właściwie przeznaczone na lepsze zabezpieczenie bułgarsko-tureckiej granicy. Współpraca służb granicznych z domniemanym przemytnikiem ludzi potwierdza, że bułgarskie władze niewiele obchodzi, z kim wchodzą w relacje biznesowe – krytykuje Grigorow, zaznaczając, że „chodzi tylko i wyłącznie o prywatne interesy szefostwa”. – Korupcja jest wszechobecna – uskarża się były szef służb granicznych.
Wzmożony ruch na granicy
Także poseł Atanas Merdżanow z Partii Socjalistycznej, który zasiada w parlamencie w Sofii w szeregach opozycji, przypomina o tym, że politycy i dziennikarze już od dawna bili na alarm. Wyraźnie wskazywali, gdzie przebiegają kanały przemytu ludzi kryte przez władze. Paniczna reakcja rządu na skandal wokół służb granicznych nie zmienia faktu, że znów mamy do czynienia z coraz większym naporem na granicę i wysoką liczbą migrantów, którzy z Serbii cofani są do Bułgarii – zaznacza Merdżanow. Tylko od 22 lipca 2016 Serbia wydaliła do Bułgarii 2275 nielegalnie przebywających tam Syryjczyków, Afgańczyków i Pakistańczyków, jak potwierdził w poniedziałek rzecznik serbskiej armii Jovan Krivokapić.
Rozmowy z Ankarą
Bułgaria leży na coraz częściej uczęszczanym przez imigrantów szlaku z Turcji przez Serbię w kierunku Europy Północno-Zachodniej. Niedawno Bułgaria stworzyła na granicy z Turcją nowe punkty kontroli, by zapobiec nielegalnemu przekraczaniu granicy. Jednak większość uchodźców chce uniknąć rejestracji w najbiedniejszym państwie Unii Europejskiej i stara się dotrzeć bez pozostawiania śladów do Europy Środkowej.
W sierpniu zaobserwowano wzmożony ruch na granicy – powiedział szef bułgarskiej policji Hristo Tersijski. Od początku sierpnia Bułgaria odnotowała prawie 2000 prób nielegalnego przekroczenia bułgarsko-tureckiej granicy. Jak podają bułgarskie media, Turcja miała zaproponować swoim sąsiadom „mechanizm dwustronnej współpracy” w kryzysie uchodźczym. Właśnie o tym premier Borisow 24 sierpnia będzie rozmawiał z prezydentem Turcji Erdoganem w Ankarze.
Alexander Andrejew / Małgorzata Matzke