Niemcy są naturalnym partnerem strategicznym Polski
2 lipca 2016Głównym partnerem strategicznym Polski jest Wielka Brytania. To jeden z fundamentów polskiej polityki zagranicznej według ministra Waszczykowskiego. Podziela Pan to spojrzenie? Jaką rolę przypisałby Pan Niemcom?
W wypowiedzi ministra Waszczykowskiego pobrzmiewa to, że mamy wielu istotnych partnerów w Europie. Wielka Brytania jest, oczywiście, jednym z nich. Grupa Wyszehradzka to z kolei środowisko polityczne, w którym wspólnie staramy się wpływać na kierunki rozwoju Unii Europejskiej. Niemcy, nasz sąsiad, największe państwo w Europie, jest w sposób naturalny naszym strategicznym partnerem. Dziś kontekst naszych relacji jest wszakże zupełnie inny niż w roku 1991. Po dwudziestu pięciu latach od podpisania Traktatu nie mamy już w tle dopiero co odzyskanej niepodległości i świeżo zjednoczonych Niemiec, mamy natomiast za sobą ćwierćwiecze współpracy na wielu płaszczyznach. Liczne aspekty tej współpracy z pewnością zbliżyły oba społeczeństwa. W naszych relacjach występują jednak również cienie, które chcielibyśmy rozwiać.
Gdzie Pan dostrzega te cienie?
Widoczne są przede wszystkim w braku równowagi w traktowaniu mniejszości niemieckiej w Polsce i polskiej w Niemczech. Mam przekonanie, że w tej kwestii rząd polski wywiązywał się w pełni, w ostatnich latach, z ustaleń traktatowych. Jednocześnie stwierdzam głęboki niedosyt wobec podejścia do spraw Polaków, zamieszkałych w Niemczech, przez władze Republiki Federalnej. Mam na myśli nie tylko, powracającą od lat, kwestię statusu mniejszości polskiej. Chodzi mi również o sprawy codzienne jak choćby nauczanie języka polskiego w szkołach publicznych w Niemczech, dostępność tego nauczania, finansowanie działalności polonijnej. Przypomnę o dużej dysproporcji między, ponoszonymi przez rząd polski, nakładami finansowymi na rzecz mniejszości niemieckiej, a tymi, jakimi władze RFN wspierają Polonię. Te są, w każdym wymiarze zdecydowanie skromniejsze. Te rzeczy od lat obciążają agendę spraw niezałatwionych.
Więc tu padają cienie, a gdzie widzi Pan miejsca nasłonecznione?
Łączy nas takie osiągnięcie społeczne jak 25 lat wymiany młodzieży i mnóstwo wspólnie zrealizowanych projektów. W wymiarze politycznym wymieniłbym współdziałanie, którego celem jest integracja, jednoczenie się Europy. Niekiedy różnie rozumiemy te procesy, ale bezsprzecznie łączy nas wola utrwalenia pokoju i bezpieczeństwa na starym kontynencie. Z drugiej strony, ta integracja służy obywatelom dzięki takim dobrodziejstwom jak umowa z Schengen. Niemcy aktywnie pomagały integracji Polski z Unią jeszcze przed 2004 rokiem i później, choćby dążąc do tego, by porozumienie z Schengen objęło Polskę możliwie szybko. Pewnym mankamentem był natomiast fakt, że na swobodne zatrudnienie w Republice Federalnej musieliśmy oczekiwać jako Polacy bardzo długo. Ale i to mamy za sobą od 2011 roku. Tak więc, dziś łączy nas całkiem sporo.
Na ładnym obrazie widać jednak ostre rysy. Innymi słowy, występują poważne różnice przynajmniej na trzech obszarach. Pierwszy to polityka energetyczna, drugi – obronna; odmienne poglądy na stopień wzmocnienia wschodniej flanki NATO, wreszcie trzeci, najbardziej widoczny - polityka migracyjna.
Tak jest w istocie, ale nikt nie zamierza ukrywać tych różnic. Proszę jednak zauważyć, że – na przykład – w kwestii migracyjnej, w Niemczech następuje refleksja: czy polityka pełnej otwartości była krokiem właściwym? My od początku poddawaliśmy to w wątpliwość, no i okazało się, że racja jest po naszej stronie. Wyrazem owej refleksji jest porozumienie Unii Europejskiej z Turcją. Dziś widać, że ten sposób reagowania na kryzys migracyjny jest bardziej realny i skuteczny niż wcześniejsze, wspierane mocno przez Niemcy, unijne propozycje rozdziału kwot uchodźców. Obecny rząd polski od początku nie widział w tym recepty na rozwiązanie problemu. Niemcy zaczynają to też rozumieć. Chcemy rozmawiać z partnerami niemieckimi na temat innych różnic z intencją, by przyjmowali nasze argumenty. Nie zawsze, być może, uda się ich przekonać, ale – jeśli będziemy intensywnie rozmawiać – to jest nadzieja, że znajdziemy obszary wspólne, jak choćby polityka wobec Ukrainy. Dzisiaj to ogromne wyzwanie z uwagi na nieprzewidywalność działań Rosji. Dostrzega to bardzo dobrze Polska, położona bliżej Rosji, ale coraz wyraźniej dostrzegają to Niemcy. To mnie cieszy, aczkolwiek jest tu mała dawka dziegciu. Niemcy, zwłaszcza SPD, chcą utrzymywać dyplomatyczny kanał dialogu z Moskwą. Uważamy, że to bardzo dyskusyjna idea, nie wiążemy jakiejkolwiek nadziei z tym, że taki kanał podziała łagodząco na politykę Rosji. Być może, po stronie niemieckiej nastąpi refleksja także i w tym punkcie.
A jeśli spojrzeć w odwrotnym kierunku; czy można oczekiwać, że Polska przejmie argumenty strony niemieckiej w innych dziedzinach polityki? Na przykład – energetycznej i wzmocni akcent na odnawialne źródła energii?
Myślę, że w dialogu możliwe jest uwzględnienie wszystkich rozsądnych argumentów, aczkolwiek w dziedzinie źródeł energii sytuacja gospodarki polskiej jest dość jednoznaczna. Te źródła to głównie węgiel i nie sposób abstrahować od tego. Inaczej wygląda mix energetyczny w krajach zachodnich, wśród nich w Niemczech. Zrozumiałe, że pozycja tych krajów może być inna. My cały czas opieramy się na węglu i zamierzamy bronić gospodarki w tym kształcie, ponieważ nie możemy pozwolić sobie na eksperymenty, które zaszkodziłyby jej poważnie.
Jakie są Pana doświadczenia w kontaktach z Niemcami? Dobrze opanował Pan język, jaka droga prowadziła do tego?
Niemieckiego uczyłem się w szkole i na Uniwersytecie w Poznaniu. Ukończyłem prawo i administrację oraz stosunki międzynarodowe. Byłem stypendystą Erasmusa na studiach europejskich Uniwersytetu w Osnabrueck i tam przez pół roku uczęszczałem na intensywny kurs niemieckiego. Kontakty z tamtych czasów nieco osłabły, gdy zostałem radnym w Poznaniu i pracowałem w biurach europosłów PiS, Marcina Libickiego, Konrada Szymańskiego i Ryszarda Czarneckiego. W tamtych latach mniej mówiłem po niemiecku, ale teraz, poprzez obecną pracę i intensywność relacji, staram się wrócić do formy.
Rozmawiał Michał Jaranowski
Podpis pod zdjęcie
Szymon Szynkowski vel Sek: - Dyplomtyczny kanał dialogu z Moskwą, jak chce tego SPD, to bardzo dyskusyjna idea.