Polscy śpiewacy w Bayreuth. Niezbadana historia
12 sierpnia 2018Ten człowiek ratuje Bayreuth – pisał „Die Welt” o Piotrze Beczale, gdy przyjął nagle zastępstwo na tegorocznym festiwalu wagnerowskim. Obecność polskiego tenoraw Bayreuth była szeroko komentowana jeszcze przed premierą, ale także recenzje okazały się niezwykle przychylne. Beczała dla tego Lohengrina był strzałem w dziesiątkę – pisał FAZ.
Krytycy muzyczni chwalili także debiutującego w tym roku w Bayreuth Tomasz Koniecznego. Podkreślano niezwykłą siłę głosu i sceniczną osobowość polskiego śpiewaka, który kreował partię hrabiego Telarmunda.
O obecności Polaków w Bayreuth teraz już na pewno nikt nie zapomni, choć może warto przypomnieć, że debiuty polskich śpiewaków w teatrze stworzonym przez Ryszarda Wagnera miały miejsce znacznie wcześniej.
Wielkie polskie głosy na Zielonym Wzgórzu
Sukces polskich śpiewaków na tegorocznym festiwalu w Bayreuth dla polskich krytyków muzycznych stał się pretekstem do historycznych poszukiwań. Dorota Kozińska, niezależna krytyk muzyczna, prowadząca bloga „Upiór w Operze” przyznaje, że kwestia obecności polskich śpiewaków na najsłynniejszym wagnerowskim festiwalu coraz bardziej ją intryguje.
– Zaczęło się od Felicji Kaszowskiej, która naprawdę nazywała się Felicja Grützhändler i była córką warszawskiego kantora. Był to jeden z najwspanialszych sopranów wagnerowskich przełomu XIX i XX wieku, gwiazda Met i Wiener Staatsoper, nauczycielka Lotte Lehmann. Trzeba się nieźle nagrzebać, żeby odkryć, że w 1901 roku śpiewała Brunhildę (!) w Ringu pod Siegfriedem Wagnerem. Informacja nie do końca sprawdzona, ale pojawia się w jednym z niemieckich leksykonów w 1903 r.
Już po I wojnie światowej w Bayreuth zaśpiewała Maria Janowska urodzona w 1890 roku. Wychowywała się w Inowrocławiu i Dreźnie, a jej operowa kariera rozpoczęła się w Poznaniu. Z tamtejszą sceną była związana przez wiele lat. W połowie lat 20. XX wieku na scenie na Zielonym Wzgórzu śpiewała partię Ptaszka w „Zygfrydzie”, była też jedną z „Dziewcząt-Kwiatów” w Parsifalu.
Historia nieobecności
Byli i tacy, którzy mimo zaproszenia na Zielone Wzgórze, nie chcieli z niego skorzystać. Mowa o braciach Reszke. Znakomici śpiewacy: tenor – Jan i bas – Edward podbijali kolejne światowe sceny, śpiewając z powodzeniem także wagnerowskie partie na najważniejszych scenach świata, m.in. w londyńskiej Covent Garden czy Metropolitan Opera w Nowym Jorku. Jak pisze krytyk muzyczny Jacek Marczyński: Bracia pojechali do Bayreuth już w 1889 roku, ale jako widzowie. Sześć lat później Jan wybrał się ponownie, bo przygotowując się do roli Zygfryda w „Pierścieniu Nibelunga" chciał skorzystać z rad Cosimy Wagner. Udzielała mu ich chętnie, potem zabiegała o jego występ na festiwalu. I on, i Edward wymigiwali się niemożnością poświęcenia dla Bayreuth aż sześciu tygodni na próby i przedstawienia. Prawdziwy powód podobno był jednak inny. Obydwaj mieli kiedyś obiecać Aleksandrze – księżniczce Walii, a późniejszej królowej brytyjskiej, że nigdy nie zaśpiewają w państwie cesarza Niemiec. I danego jej słowa nie chcieli złamać.
Zamilkłe głosy
Osobnym, niezwykle bolesnym rozdziałem w historii Bayreuth jest brutalnie przerwana obecność na festiwalu śpiewaków pochodzenia żydowskiego. Wśród nich byli też polscy Żydzi, m.in. urodzona w 1877 roku w Zaskaczewie Bella Alten (sopran koloraturowy) czy Hermann Horner urodzony w 1892 roku w Rzeszowie, który zginął w obozie w Bełżcu. Bella Alten śpiewała m.in. w Metropolitan Opera czy Wiedeńskiej Operze Państwowej. Na wystawie „Zamikłe głosy” (Verstummte Stimmen), którą można oglądać przy Domu Festiwalowym w Bayreuth, dowiadujemy się, że ta znakomita śpiewaczka w 1909 roku w Bayreuth poza partią Ptaszka i jednej z Dziewcząt-Kwiatów, kreowała także rolę Walkirii.
Wspominana ekspozycja przypomina także o polskim dyrygencie Włodzimierzu Ormickim urodzonym w Krakowie w 1905 roku, który w 1928 roku w Bayreuth był muzycznym asystentem. Potem już nie powrócił na Zielone Wzgórze. Po II wojnie światowej był dyrygentem wielu zespołów symfonicznych w Polsce, a także teatrów operowych we Wrocławiu, Bytomiu i Bydgoszczy.
Zielone Wzgórze XXI wieku
Na ubiegłorocznym festiwalu w Bayreuth po raz pierwszy w historii reżyserię spektaklu powierzono żydowskiemu reżyserowi. „Śpiewacy Norymberscy” Barrie Kossky'ego subtelnie podejmują temat ciemnej historii festiwalu. Kolejnym reżyserem żydowskiego pochodzenia (choć z amerykańskim paszportem) jest Yuval Sharon, który przygotował inscenizację tegorocznej premiery – „Lohengrina” z udziałem polskich śpiewaków, był to pierwszy reżyser Amerykanin w historii festiwalu. Za rok w Bayreuth zadyryguje Rosjanin Valery Giergiew. Piotr Beczała i Tomasz Konieczny na pewno powrócą na Zielone Wzgórze, by śpiewać w „Lohengrinie”, a zapewne pojawią się także propozycje innych, ważnych ról. Może teraz pozostaje nam czekać na polski debiut reżyserski czy operowy?