Brak przepisów i standardów dla opiekunek z Europy Wsch.
7 sierpnia 2018- W Niemczech liczba opiekunek z Polski, Bułgarii czy Rumunii, zajmujących się przez 24 godzin na dobę osobami w podeszłym wieku, lawinowo rośnie. Już teraz ponad 200 tys. niemieckich gospodarstw domowych uzależnionych jest od takiej pomocy. Pomimo to, niemiecki resort zdrowia całkowicie ignoruje to zjawisko, zwleka z wydaniem jednolitych przepisów oraz ustaleniem standardów - powiedział we wtorek (7.08.2018) dziennikarzom w Berlinie Lothar Knopp, szef niemiecko-polskiego zespołu badawczego uniwersytetów w Cottbus i we Wrocławiu.
Knopp ostrzegł, że brak zainteresowania władz uregulowaniem sytuacji na rynku usług świadczonych przez zagraniczne opiekunki prowadzi do wzmocnienia szarej strefy i odbija się niekorzystnie zarówno na niemieckich rodzinach poszukujących pomocy, jak i na opiekunkach z Polski i innych krajów Europy Wschodniej.
Kierowany przez Knoppa zespół German-Polish Centre for Public Law and Environmental Network (GP PLEN) pracuje nad raportem analizującym rynek i działające na nim firmy oferujące usługi opiekunek.
Większość firm odmawia ujawnienia danych
- Niestety, jak dotychczas, większość firm odmówiła udziału w raporcie. Ze 103 podmiotów tylko 22 udzieliły odpowiedzi na naszą ankietę, reszta albo nie odpowiedziała, albo zareagowała w bardzo agresywny sposób - podkreślił Knopp.
Z przekazanych przez niego wiadomości wynika, że przed wprowadzeniem w Niemczech wynagrodzenia minimalnego,koszt całodobowego zatrudnienia niewykwalifikowanej opiekunki wynosił ok. 1850 euro miesięcznie, obecnie oscyluje między 2000 a 3000 euro.
Zdaniem Roberta Szymczaka z Promedica Plus, największej polskiej firmy oferującej opiekunki na rynku niemieckim, zainteresowanie pracą w Niemczech nie maleje, chociaż znalezienie odpowiednich osób staje się coraz trudniejsze. W zeszłym roku Promedica Plus wysłała do klientów w Niemczech ponad 8 tys. opiekunek.
Raport końcowy GP PLEN na być gotowy na początku przyszłego roku.
Rasizm i uprzedzenia wobec opiekunek
Niemiecki dziennik „Sueddeutsche Zeitung” pisze we wtorek o zagranicznych pielęgniarzach zatrudnionych w niemieckich szpitalach i domach starców. Powołując się na raport związkowej Fundacji Hansa Boecklera autorzy piszą, że ich sytuacja jest znacznie gorsza niż niemieckich kolegów. Opiekunki i pielęgniarze z zagranicy mają częściej niż ich niemieccy odpowiednicy niepłatne nadgodziny, dodatkowo sprzątają, więc są po pracy bardziej wyczerpani.
Osoby z Europy Wschodniej są ponadto obiektem ataków – werbalnych i fizycznych – ze strony pacjentów oraz ich rodzin – czytamy w „SZ”. Zdarzają się także ksenofobiczne uwagi wobec nich. Pomimo często wysokich kwalifikacji, wschodnioeuropejscy pracownicy nie uczestniczą w konsultacjach i naradach. „Ma to wiele do czynienia z rasizmem i uprzedzeniami” – powiedziała autorka raportu Hildegard Theobald. Jej zdaniem dyskryminacja opiekunek z zagranicy jest przede wszystkim problemem niemieckim. Badania przeprowadzone wcześniej w Szwecji, Japonii i kilku innych krajach nie wykazały podobnych anomalii.
Pracownicy z Bałkanów ratunkiem?
Niemiecki minister zdrowia Jens Spahn przeforsował ostatnio utworzenie 13 tys. nowych stanowisk dla pielęgniarzy w szpitalach i domach opieki. W Niemczech brak jest jednak chętnych na te miejsca pracy. Minister Spahn chce sprowadzić pracowników z Albanii i Kosowa - przyznał, że bez wsparcia zagranicznego personelu, nie mogłaby działać żadna niemiecka placówka opiekuńcza.