Prasa o legalizacji marihuany: „Biurokratyczny potwór”
24 lutego 2024„Handelsblatt” ocenia krytycznie: „Kraj może spodziewać się nowego biurokratycznego potwora. Bundestag przyjął ustawę dotyczącą konopi indyjskich, co jest świadectwem niemieckiego szaleństwa. Kraje takie, jak Kanada, Urugwaj i Peru, a także liczne stany USA zalegalizowały ten narkotyk, ale nikt nie wymyślił tylu zasad i przepisów, co niemiecka służba cywilna pod przewodnictwem ministra zdrowia Karla Lauterbacha (SPD). (…) Nic więc dziwnego, że na barykady idą MSW, policja, prawnicy i lekarze. Koalicja rządowa przyjęła źle skonstruowaną ustawę, która u wielu wywołała złość. Sama legalizacja jest jednak zasadniczo słusznym posunięciem. Ponad cztery miliony ludzi pali marihuanę w Niemczech, pomimo zakazu. Dostosowanie prawa do tej sytuacji jest pragmatyczne. Ale niemieckie podejście jest błędne.”
„Frankfurter Allgemeine Zeitung” punktuje: „Legalizacja marihuany stanowi jeden z nielicznych projektów, które pozostały SPD, FDP i Zielonym, by ich forma liberalizmu mogła być odbierana jako klamra spinająca koalicję. Ale i to nie doprowadziło do zwarcia szeregów. Socjaldemokratyczny minister zdrowia SPD Karl Lauterbach nie zdołał nawet uzyskać całkowitego poparcia ze strony klubu poselskiego SPD w parlamencie. Tylko pozostałości klubu partii Lewica uratowały widoki na uzyskanie większości w Bundestagu dla uchwalenia tej ustawy.”
„Frankfurter Rundschau” zauważa: „Bundestag podjął decyzję o zalegalizowaniu konopi indyjskich. Po dziesięcioleciach debat w tej sprawie jest to zwycięstwo rozsądku. Za zalegalizowaniem marihuany przemawia więcej argumentów niż przeciw niemu; konopie indyjskie mogą uzależniać psychicznie i wywoływać psychozę, ale ten narkotyk nie zagraża w takim stopniu życiu jak nadużywanie alkoholu i tytoniu. I chociaż jest zabroniony, można go dostać niemal wszędzie. Polityka oparta na zakazach nie ograniczyła jego konsumpcji. Nawet jeśli plany legalizacji marihuany koalicji rządowej są jedynie połowiczne, ponieważ jej sprzedaż w dalszym ciągu jest zakazana ze względu na obawy dotyczące reakcji UE, jedno jest pewne: ani jeden gram konopi indyjskich, zebrany w przyszłości na parapecie domowego okna lub z uprawy w którymś z klubów konopnych, nie będzie już dostępny na czarnym rynku. Poza tym będzie znacznie czystszy. I nikt nie będzie musiał się więcej obawiać, że zostanie uznany za przestępcę za palenie trawki. Dzięki legalizacji marihuany jej konsumpcja jest bezpieczniejsza, a mafia narkotykowa zostanie osłabiona.”
„Augsburger Allgemeine” zaznacza: „Ustawa legalizująca konopie indyjskie nie jest żadnym wielkim sukcesem w polityce narkotykowej, tylko czerwono-zielono-żółtym (aluzja do barw przypisywanych partiom SPD, Zielonym i FDP – red.) spartaczeniem ważnej sprawy. U jej podstaw leży słuszna idea, aby konsumentów marihuany nie traktować dłużej jak przestępców. Jednak sposób, w jaki została to sformułowano, grozi zaostrzeniem starych problemów i stworzeniem nowych. Jest bardzo mało prawdopodobne, żeby główny argument przemawiający za daleko idącą legalizacją haszyszu i marihuany, w postaci nadziei na odciążenie policji i sądownictwa, został spełniony. W praktyce równa się to bezkarności z mocą wsteczną. Tysiące dawnych trzeba będzie teraz rozpatrzyć na nowo, co stwarza ryzyko długich i skomplikowanych postępowań. Ogólnie wydaje się, że jeśli władze rzeczywiście będą chciały trzymać się nowych przepisów, spadnie na nie raczej więcej pracy niż mniej.”
„Lausitzer Rundschau” z Cottbus pisze sceptycznie: „Samozwańcza ‘koalicja postępu’ (mowa jest o koalicji rządowej – red.) nie ma wiele do zaoferowania poza czystym zarządzaniem kryzysowym. Konopie indyjskie są tego ważnym symbolem, skierowanym zarówno do wewnątrz, jak i na zewnątrz. Dotyczy to zwłaszcza Zielonych i FDP. W wyborach do Bundestagu w 2021 roku 23 procent debiutujących wyborców oddało swój głos na te partie. Choć legalne palenie trawki wśród ogółu społeczeństwa jest kontrowersyjne, według instytutu demoskopijnego Infratest dimap opowiada się za nim prawie dwie trzecie osób w wieku od 18 do 34 lat. Przyjęcie tej ustawy to także sukces ministra zdrowia Karla Lauterbacha, choć może niejednoznaczny. Ten twardy asceta lubi pić czerwone wino, ale zdecydowanie odrzuca konsumpcję marihuany.”
„Ludwigsburger Kreiszeitung” zastanawia się: „Nie można powiedzieć, żeby obowiązujące do tej pory zagrożenie karą powstrzymywało ludzi od sięgania po jointa. Ale teraz konopie indyjskie, które mogą mieć szczególnie szkodliwy wpływ na młode mózgi, staną się dużo bardziej widoczne i łatwiej dostępne w społeczeństwie. Rząd wysyła niebezpieczny podwójny sygnał. Według nowej ustawy ograniczona konsumpcja marihuany jest dozwolona. Z drugiej zaś strony w kosztownych i, jak się okazało, bezużytecznych kampaniach edukacyjnych twierdzi coś zupełnie przeciwnego. Jak zatem należy to rozumieć?”
Chcesz mieć stały dostęp do naszych treści? Dołącz do nas na Facebooku!