Prasa w Niemczech o zbrodni SS i pogromie w Berlinie
5 listopada 2023Dziennik „Die Welt” przypomniał o 80. rocznicy Akcji Erntefest (Dożynki). Jak podkreślił Sven Felix Kellerhoff, wydarzenia 3 i 4 listopada 1943 r. były największą pojedynczą masakrą podczas Holokaustu. SS zamordowała wówczas ponad 43 tys. osób, prawie połowa z nich zginęła na terenie niemieckiego obozu koncentracyjnego Majdanek. „Zbrodnia w znacznej mierze nie została ukarana” – zaznaczył autor.
Z okazji rocznicy w Niemczech ukazała się publikacja z najważniejszymi świadectwami świadków zbrodni. Dokumenty dostępne są po raz pierwszy w języku niemieckim.
Rozkaz wydał Himmler
Jak pisze Kellerhoff, bunty więźniów w niemieckich obozach zagłady w Treblince i Sobiborze stały się dla Reichsfuehrera SS Heinricha Himmlera pretekstem do wydania rozkazu zamordowania wszystkich pozostałych przy życiu Żydów. Akcją, którą kierował generał SS i policji Jakob Sporrenberg, objęto kilkanaście obozów, w tym Lublin-Majdanek, Trawniki i Poniatową.
Autor, powołując się na zeznania świadków, przedstawił przebieg trwających przez cały dzień egzekucji na Majdanku. „Zapach krwi czuć było z dużej odległości” – zeznał po wojnie jeden z esesmanów. „Aby zagłuszyć strzały, z głośników puszczano głośno muzykę; nad miejscem zbrodni krążył w dodatku samolot” – czytamy w „Die Welt”.
Kellerhoff zaznaczył, że Sporrenberga spotkała kara – został w Polsce skazany na śmierć i w 1952 r. powieszony. Jednak większość pozostałych sprawców nigdy nie została osądzona. Esesman w stopniu podporucznika, który prowadził ofiary na egzekucję, został skazany dla sześć lat więzienia. Inny zbrodniarz, który uczestniczył w rozstrzelaniu co najmniej 500 Żydów, dostał w 1999 r. wyrok 10 lat pozbawienia wolności, ale nie trafił do więzienia, ponieważ na poczet kary zaliczono mu 11 lat w obozie pracy na Syberii.
Pogrom w Berlinie
Niemieckie gazety poświęcają też sporo miejsca 100. rocznicy pogromu w dzielnicy Berlina Scheuneviertel (Dzielnica Szop). Tłum włamywał się do sklepów i plądrował mieszkania – pisze w „Tageszeitung” Klaus Hillebrand. Uczestnicy pogromu krzyczeli „Zabić Żydów” i atakowali ich.
Wyjaśniając, jak w tym miejscu Berlina powstało żydowskie osiedle, autor przypomniał, że od XIX wieku Żydzi uciekali z Rosji przed biedą i prześladowaniami. Ich celem była Ameryka, jednak nie wszystkim udawało się przedostać za Atlantyk. I wojna światowa i rewolucja w Rosji wywołały kolejne fale emigracji. Ulica Grenadierstrasse w Berlinie z koszernymi restauracjami, domami modlitw, sklepami i księgarniami stała się ośrodkiem życia wschodnioeuropejskich Żydów. Mieszkańcy handlowali wszystkim, co przedstawiało jakąkolwiek wartość – starymi ubraniami, guzikami, sznurówkami, pończochami. Dzielnica uważana też była za miejsce zagrożone przestępczością.
Dziennikarz „TAZ” podkreślił, że na jesieni 1923 r. Niemcy tkwiły w głębokim kryzysie politycznym i ekonomicznym, a w kraju szalała galopująca inflacja. Bochenek chleba kosztował 233 mld marek. Wiadomość, że urzędy pracy będą wydawały 5 listopada bony dla bezrobotnych, okazała się nieprawdziwa. Zgromadzeni przed urzędem ludzie uznali, że winę ponoszą Żydzi. Rozpowszechniano plotkę, że to oni wykupili bony za dolary w celach spekulacyjnych. Kilkutysięczny tłum kierowany przez prowodyrów ruszył w kierunku pobliskiej Scheuneviertel.
Berlińska policja potrzebowała dwóch godzin, żeby opanować sytuację. Zatrzymano 129 osób, z których 81 trafiło do aresztu.
„Die Welt” wspominając to wydarzenie, pisze o wielu rannych i dwóch zabitych. Policja uznała, że winę za rozruchy ponoszą Żydzi. „Antysemickie ziarno wydało plon. Berlin zaliczył swój pogrom. To hańba” – komentowało kilka dni po zamieszkach socjaldemokratyczne pismo „Vorwaerts”.
Chcesz skomentować ten artykuł? Dołącz do nas na facebooku! >>