Premier Słowenii chce zmiany granic na Bałkanach Zachodnich
16 kwietnia 2021„Rozwiązania” – tak zatytułowany jest fragment nieoficjalnego dokumentu „non-paper”, który szef słoweńskiego rządu Janez Jansza już kilka miesięcy temu przekazał wybranym adresatom w UE. Czyta się go jak dokument kongresu berlińskiego z 1878 roku, gdy Otto von Bismarck, Lord Salisbury i książę Gorczakow pochylili się nad mapą Bałkanów i w ciągu miesiąca bez niczyjej pomocy zdecydowali o losie narodów południowo-wschodniej Europy.
Cztery linijki zarezerwowano w dokumencie na punkt „a) Zjednoczenie Kosowa i Albanii. Punkt „b) Zjednoczenie większej części Republiki Serbskiej” (w Bośni i Hercegowinie) dostał o jedną linijkę mniej. Także kontury sąsiedniego kraju Chorwacji, która do 1991 roku także należała do Jugosławii, Jansza też chciałby przy okazji zarysować na nowo. W punkcie „c)” napisano bowiem, że „chorwacka kwestia narodowa może zostać rozwiązana”, albo poprzez „zjednoczenie z Chorwacją przeważająco chorwackich kantonów w Bośni i Hercegowinie” albo poprzez „nadanie chorwackiej części” kraju (BiH) „szczególnego statusu”, opartego na modelu Tyrolu Południowego.
Wybuchowy dokument
Pozostaje jeszcze kwestia bośniackich muzułmanów, którzy od 1993 roku nazywają się Bośniakami i stanowią dobrą połowę ludności Bośni. Według tego planu mieliby dostać „niezależnie działające państwo” i „przejąć za nie pełną odpowiedzialność”. Jeśli nie będą chcieli, nie musieliby przystąpić do Unii Europejskiej. Dokument Janszy proponuje, żeby w referendum mogli wybrać między członkostwem w UE, pozostaniem poza UE albo opowiedzieć się za sojuszem z Turcją w przyszości. Wprawdzie – jak przyznano w dokumencie – aktualnie Bośniacy są za wejściem do UE. „Ale jeśli dalej będzie panować chaos i coraz silniejszy będzie wpływ Turcji oraz radykalnego islamu, to sytuacja w następnym dziesięcioleciu może drastycznie się pogorszyć” – uważa Jansza.
Chciał on, by na razie zachować milczenie o tym planie, aż zostanie on omówiony z „decydentami” w regionie oraz wspólnotą międzynarodową. Ale już ostrożne wskazówki, że taki dokument istnieje, wywołały pierwsze wstrząsy. Nic dziwnego, bo temat ponownego wytyczenia granic na terenie byłej Jugosławii jest na Bałkanach uważany za wielkie zagrożenie, które istnieje, a o którym nikt nie mówi.
Demokracja czy „etniczne czyste” wspólnoty?
Szef MSZ Chorwacji Gordan Grlić Radman udał się 14 kwietnia do Sarajewa, stolicy Bośni i Hercegowiny, aby uspokoić nastroje. Zapewniał, że Chorwacja opowiada się za integralnością terytorialną sąsiada i nie ma żadnych dowodów na istnienie słoweńskiego „fantomowego dokumentu”.
Jeden z jego adresatów, przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel powiedział już wcześniej, że nie może potwierdzić, iż otrzymał dokument, co – ściśle rzecz ujmując – wcale nie oznacza, że go nie dostał. W środę wieczorem (15.04.2021) w końcu słoweński portal necenzurirano.si opublikował tekst pod tytułem: „Zachodnie Bałkany: Droga naprzód”.
Od 30 lat istnieją dwie różne koncepcje dla Bałkanów Zachodnich. Według tej dominującej granice w regionie pozostają nienaruszone i każdy kraj wykształca demokratyczne struktury, w których jest także miejsce dla mniejszości etnicznych. Według drugiej koncepcji, o której się raczej nie mówi, granice w dawnej Jugosławii są wytyczane na nowo według kryteriów etnicznych, a aktualni przywódcy mogliby swobodnie panować w swoich narodowych rodzinach. Zwolennicy tego pomysłu twierdzą, że „etnicznie czyste” państwa narodowe rozwiązują problem „chaosu” z prawami mniejszości, instytucjami i procesami demokratycznych wyborów.
Co zrobi słoweńska prezydencja UE?
1 czerwca br. Słowenia obejmuje półroczne przewodnictwo w Radzie UE. Już w grudniu ubiegłego roku premier Jansza, zgodnie z unijnym zwyczajem, zarysował w Brukseli ogólnie swoje plany i przedstawił temat Bałkanów jako jeden z priorytetów.
Jansza dobrze rozumie się z premierem Węgier Viktorem Orbanem. Finansuje on prawicowe, przyjazne Janszy media w Słowenii oraz za pośrednictwem Lublany także w Macedonii Północnej, której były premier Nikoła Grujewski, prawomocnie skazany za korupcję, dostał azyl na Węgrzech. Zaufany człowiek Orbana Oliver Varhelyi jest komisarzem UE ds. rozszerzenia. W ramach pełnienia urzędu Węgier zajmuje się przede wszystkim szansami sąsiedniego kraju, Serbii, na członkostwo w UE. W tak rozpostartej sieci takie inicjatywy, jak „non-paper” nie trafiają w próżnię.
Bez szans na realizację
Mimo to w Brukseli uważa się za nieprawdopodobne to, by Jansza mógł przeforsować w Europie swoje marzenia na temat Bałkanów Zachodnich. Od jego ostatniego wystąpienia w europarlamencie 26 marca tego roku, ma on już tam krechę. Zamiast odpowiadać na pytania europosłów o wolność mediów w Słowenii, nalegał na to, by pokazać film. Gdy parlament się nie zgodził, Jansza po prostu przerwał połączenie internetowe.
Inicjatywy, jak „non-paper”, nie są jednak tylko zwykłymi fantazjami. Niebawem miną trzy lat od czasu, gdy życzenia prezydenta Serbii Aleksandara Vuczicia dotyczące etnicznej korekty granic spotkały się w Europie z pewną przychylnością. Ówcześna socjaldemokratyczna szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini, ówczesny chadecki komisarz ds. rozszerzenia Johannes Hahn oraz zielony prezydent Austrii Alexander Van der Bellen opowiedzieli się za nowym podziałem obszarów między Serbią a Kosowem.