Rada UE: Budżetowy spór o praworządność
18 lutego 2020Charles Michel, następca Donalda Tuska na czele Rady Europejskiej, przedłożył w zeszłym tygodniu zarys kompromisu w sprawie budżetu na lata 2021-27, który będzie tematem szczytu UE zaczynającego się w najbliższy czwartek. Propozycja Michela była już wczoraj wieczorem [17.02] omawiana w Radzie UE przez unijnych ministrów ds. europejskich. Jednym z kluczowych punktów budżetowego pakietu negocjacyjnego jest powiązanie wypłat funduszy z praworządnością. – Propozycja Charlesa Michela to krok we właściwym kierunku – przekonywał po obradach minister Konrad Szymański. Zastrzegał, że to jeszcze „nie oznacza akceptacji” ze strony władz Polski, bo trzeba dalszych rokowań.
Oryginalny projekt „fundusze za praworządność” zakładał, że o zawieszeniu bądź nawet o zredukowaniu funduszy (po 2020 r.) w razie systemowych naruszeń praworządności będzie w istocie decydować Komisja Europejska. Aby obalić jej decyzję, przykładowo Polska musiałaby bowiem uzbierać głosy co najmniej 15 z 27 krajów Unii (czyli obejmujących co najmniej 65 proc. ludności Unii). Natomiast Michel poważnie utrudnił tę procedurę – to Komisja Europejska musiałby znaleźć głosy 15 krajów (co najmniej 65 proc. ludności Unii), by zawiesić bądź obciąć wypłaty krajom łamiącym praworządność. To nadal wielka zmiana w porównaniu do jednomyślności w nakładaniu sankcji w ramach postępowania z art. 7, ale z drugiej strony pułap 15 krajów to niemało. W debatach Rady UE o zagrożeniach dla polskiej praworządności zwykle wypowiadają się ministrowie z 12-13 krajów.
Obrona praworządności na papierze?
– Zachęcamy Michela do stanowczości co do zapisów o państwie prawa. Nasi obywatele chcą mocnego i działającego mechanizmu praworządnościowego w kontekście budżetu UE. Oczekują czegoś, co działa w praktyce, a nie jest martwym zapisem – powiedziała fińska minister ds. UE Tytti Tuppurainen. Za zamkniętymi drzwiami było ostrzej. Holender – według naszych świadków obrad – protestował przeciw mechanizmom „działającym tylko na papierze” i domagał się powrotu do oryginalnego projektu „fundusze za praworządność”. Przeciw modyfikacjom, których dokonał Michel, opowiedzieli się też m.in. Niemiec, Duńczyk, Belg. – Kraje, które frontalnie krytykowały aktualną propozycję, były w mniejszości – przekonywał potem Szymański.
Stronnicy Michela tłumaczą, że wpisanie jakiegokolwiek powiązania funduszy z praworządnością do jego projektu dowodzi stanowczości Michela w tej kwestii. A także skuteczności, skoro Polska teraz nie odrzuca całego projektu, lecz deklaruje gotowość do dalszych rozmów, by dokładnie zdefiniować kryteria systemowych braków w praworządności prowadzących do zawieszenia funduszy.
– Michel na starcie zrobił ustępstwo wobec Polski i Węgier. Rozumiem, że potrzebuje jednomyślności do zatwierdzenia budżetu Unii. Jednak nie rozumiem, dlaczego ustąpił już teraz – mówi nam jeden z zachodnich dyplomatów w Brukseli. Ale nasi rozmówcy, w tym krytyczni wobec Michela, nie wykluczają po wczorajszych debatach Rady UE, że skończy się na „formule Michela”. – Były różnice zdań, ale nie powiedziałabym, że to nie uniemożliwi nam dojście do kompromisu – przekonywała minister Andreja Metelko-Zgombić, która prowadziła obrady z ramienia chorwackiej prezydencji.
Klimatyczna wyrozumiałość
W projekcie Komisji Europejskiej przewidziano dla Polski około 64,4 mld euro (w cenach z 2018 r.) z polityki spójności w latach 2021-27, czyli o 23 proc. mniej niż w obecnej siedmiolatce. Ale Polska wskutek modyfikacji Michela dostałaby dodatkowe 0,8 mld euro, a w dodatku – to już wyliczenia polskiego rządu – zyskuje kolejny jeden miliard dzięki aktualizacji danych społeczno-gospodarczych, które są kluczem do dzielenia pieniędzy. Projekt Komisji Europejskiej w polityce rolnej daje Polsce 27,1 mld euro (w tym 18,9 mld euro na dopłaty bezpośrednie), a teraz – według wyliczeń rządowych – Polska zyskałaby dodatkowe pół miliarda euro na rolnictwo.
Ponadto Charles Michel – w ślad za Komisją Europejską – chce, by „fundusz sprawiedliwej transformacji” (JFT) energetycznej zasiliły pieniądze dodatkowe, a nie przesunięte tam kosztem polityki spójności. Prezydent Emmanuel Macron ostrzegał w grudniu, że kraje niepodpisujące się pod celem neutralności klimatycznej Unii w 2050 r. (czyli Polska), nie dostaną nic. Natomiast Michel proponuje, by dostały aż połowę z koperty oryginalnie proponowanej im przez Komisję Europejską, czyli w przypadku Polski jeden z dwóch miliardów euro. A w Brukseli dość rozpowszechnione jest przeświadczenie, że premier Mateusz Morawiecki ostatecznie zgodzi się na neutralność, co odblokowałoby całe dwa miliardy z JTF, które – dzięki tanim pożyczkom i innym instrumentom finansowym – miałyby w sumie wygenerować inwestycje warte 27 mld euro.
Siedmioletni budżet w wersji Michela to około 1095 mld euro, czyli 1,074 proc. dochodu narodowego brutto UE (ten wskaźnik DNB jest bardzo zbliżony do PKB). Ale unijny „klub oszczędnych” – czyli Austria, Holandia, Szwecja, Dania – trwa przy żądaniu budżetu na poziomie 1,0 proc. DNB, co może być jedną z najtrudniejszych przeszkód dla kompromisu. – Fundamentalne rozbieżności są tak duże, że trudno sobie wyobrazić porozumienie w ten czwartek lub piątek – przekonywał minister Konrad Szymański.
Chcesz skomentować nasze artykuły? Dołącz do nas na Facebooku! >>