Reparacje. Polsko-grecki sojusz przeciw Niemcom?
9 grudnia 2022Jeszcze nie minął do końca szok po tym, jak Polska oszacowała sumę polskich strat wojennych na ok. 1,3 bln euro (ponad 6 bln zł), a już nowy wiceszef polskiego MSZ Arkadiusz Mularczyk sygnalizuje kolejny krok w tej sprawie.
Podczas pierwszej wizyty w Berlinie po objęciu nowej funkcji, Mularczyk zasugerował w rozmowie z agencją dpa, że kwestia niemieckich reparacji i odszkodowań powinna, obok trybu bilateralnego, zostać podniesiona na międzynarodowej konferencji z udziałem bezpośrednio zainteresowanych krajów, na przykład Grecji.
Polska już od dłuższego czasu stara się „umiędzynarodowić” sprawę reparacji. Polskiemu rządowi ma zależeć na współpracy z Grecją, choć ta na ten moment wydaje się ona mało realna.
Reakcja Aten
Deutsche Welle zapytało ministerstwo spraw zagranicznych w Atenach oraz grecką ambasadę w Warszawie, czy Grecja otrzymała od Polski zaproszenie do ewentualnego udziału w międzynarodowej konferencji i czy równocześnie toczą się w tej sprawie jakieś dwustronne negocjacje. Ale odpowiedź Aten jest wymijająca.
„Stanowisko rządu greckiego w kwestii niemieckich reparacji nie uległo zmianie. Sprawa pozostaje otwarta” - brzmi odpowiedź greckiego MSZ, które przypomina o październikowej wizycie w Warszawie ministra spraw zagranicznych Nikosa Dendiasa. O roszczeniach wobec Niemiec mówił on wówczas tak: „ Zarówno dla greckiego rządu, jak i greckiego społeczeństwa, kwestia pozostaje otwarta, a rozwiązanie, które dotyczy przede wszystkim zasad, będzie moim zdaniem korzystne dla wszystkich zaangażowanych krajów i dla samej UE”.
Czego dotyczą greckie żądania
Niemiecki historyk Karl Heinz Roth tłumaczy w rozmowie z DW, że greckie żądania obejmują szeroki zakres roszczeń: od szkód materialnych i humanitarnych skutków niemieckiej okupacji, po przymusową pożyczkę, jaką Grecja musiałą w 1942 r. udzielić III Rzeszy. Łączna suma greckich żądań w zależności od przyjętej metodologii waha się od 230 do 300 mld euro. To znacznie mniej od rachunku o wartości 1,3 bln euro, który wystawiła Warszawa.
Inną różnicą w stosunku do Polski jest to, że każdy kolejny rząd w Atenach podtrzymywał roszczenia wobec Niemiec. W przypadku Polski jest inaczej. Choć akurat zdaniem Rotha, zrzeczenie się roszczeń przez Polskę w 1953 roku było nieważne. W jego opinii Polska owszem zrzekła się roszczeń reparacyjnych, ale wobec NRD i to pod wyraźnym naciskiem Związku Radzieckiego.
– Także argument, że Grecja i Polska zrzekły się swoich roszczeń reparacyjnych przy okazji traktatu 2+4, jest nieważny – uważa niemiecki historyk. – Ani Polska, ani Grecja, nie były stroną tego traktatu. A od 1969 r. istnieje obowiązujące w przestrzeni międzynarodowej prawo, zgodnie z którym umowy dwustronne lub wielostronne nie mogą zawierać żadnych postanowień niekorzystnych dla stron trzecich – tłumaczy.
Ale naukowcy zajmujący się tą materią często widzą tę sprawę zupełnie inaczej. Znawca prawa międzynarodowego prof. Jan Barcz mówił w niedawnym wywiadzie dla DW, że Polska zrzekła się reparacji, co uznawały kolejne rządy, zarówno w czasach PRL-u, jak i później. – I nie ma szans w świetle prawa międzynarodowego, by to zmienić, podważyć – mówił.
Z kolei niemiecki ekspert prof. Christian Tomuschat oceniał w rozmowie z DW, że nie da się zachwiać stanowiskiem Niemiec w sprawie reparacji, a polskie żądania mają tylko charakter polityczny, a nie prawny. – Zawsze można stawiać żądania, ale prawa do tego (otrzymania reparacji) nie ma. To, czego Polska się domaga, po prostu jej się nie należy – przekonywał.
Razem na arenie międzynarodowej?
Według Karla Heinza Rotha, aby cokolwiek miało się ruszyć w sprawie reparacji, niezbędne będzie wywarcie presji na rząd w Berlinie. – Ten nacisk powinien odbywać się przede wszystkim na poziomie politycznym, a dopiero na samym końcu na poziomie prawnym. Możliwości są różne, ale warunkiem wstępnym jest połączenie sił i wspólne działania rządów Grecji i Polski – powiedział.
Pytanie tylko, czy Ateny chcą iść na zwarcie z Berlinem pod rękę z Warszawą.