Rzecznik TSUE: Izba Dyscyplinarna łamie prawo UE
6 maja 2021– System dyscyplinarny dla sędziów w Polsce jest sprzeczny z prawem UE. Nie zapewnia niezależności oraz bezstronności Izby Dyscyplinarnej – ogłosił rzecznik generalny TSUE.
Ostateczne wyroki Trybunału Sprawiedliwości UE są w swej stanowczej większości zgodnie z rekomendacjami rzeczników generalnych TSUE i zapadają zwykle kilkanaście tygodni po ogłoszeniu ich opinii. Ogłoszona dziś (6.05.2021) rekomendacja rzecznika Jewgienija Tanczewa dotyczy skargi Komisji Europejskiej (złożonej jesienią 2019 r.) na system dyscyplinarny dla sędziów w Polsce, którą w kwietniu 2020 r. uzupełniono środkiem tymczasowym nakazującym doraźne zawieszenie postępowań dyscyplinarnych przed Izbą Dyscyplinarną SN.
A dopiero tuż przed ostatnią Wielkanocą – w ramach innego postępowania przed TSUE (co do ustawy kagańcowej) – Komisja poprosiła o zawieszenie wszelkich działań Izby Dyscyplinarnej wobec sędziów, a zatem również takich jak wobec sędziego Igora Tulei czy też prof. Włodzimierza Wróbla. Jednak w tej sprawie TSUE nie podjął jeszcze decyzji, ale to kwestia najbliższych tygodniu, a może tylko dni.
Wbrew prawu UE
Rzecznik Jewgienij Tanczew przychylił się dziś do wszystkich zarzutów Komisji Europejskiej z 2019 r., w tym w kluczowej sprawie statusu Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. – Komisja Europejska w wystarczający sposób wykazała, że sporne przepisy nie gwarantują niezależności oraz bezstronności Izby Dyscyplinarnej, a zatem są sprzeczne z Traktatem o UE – ogłoszono dziś w TSUE.
Komisja wskazywała przede wszystkim na trefny skład Izby Dyscyplinarnej wyłonionej całkowicie przez obecną Krajową Radę Sądownictwa, którą ukształtowano niezgodnie z konstytucją. Ponadto Tanczew przypomniał, że Sąd Najwyższy (Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych) już w styczniu 2019 r. zdecydował – opierając się na odpowiedzi TSUE na jedno z pytań prejudycjalnych – że Izba Dyscyplinarna nie może być uznana za sąd ani w rozumieniu prawa unijnego, ani polskiego. Mimo to izba ta nie zaprzestała orzekać.
Ponadto rzecznik generalny TSUE uznał, że przewidziana polskim prawem możliwość objęcia sędziów postępowaniem lub karami dyscyplinarnymi ze względu na treść ich orzeczeń wywołuje efekt mrożący, co „nie daje się pogodzić z niezawisłością sędziowską”. Sprzeczne z prawem Unii jest też ograniczenie prawa sądów do występowania z pytaniami prejudycjalnymi do TSUE poprzez możliwość wszczęcia postępowania dyscyplinarnego z powodu tych pytań. Tanczew również uznał, że polskie przepisy naruszają prawo do rozpatrzenia sprawy w rozsądnym terminie, bo minister sprawiedliwości ma proceduralną możliwość ciągłego podtrzymywania zarzutów wobec sędziów.
Tanczew: Unia ma uprawnienia w tej sprawie
Przedstawiciele rządu Mateusza Morawieckiego przekonywali w TSUE, że przepisy dyscyplinarne dla sędziów nie należą do obszaru działań instytucji UE, a zatem unijny Trybunał Sprawiedliwości w ogóle nie powinien szczegółowo rozpoznawać tych spraw jako leżących poza jego kompetencjami i związanych z wewnętrznymi sprawami państwa członkowskiego UE. Ale Tanczew kategorycznie odrzucił tę argumentację, odwołując się do argumentacji, że chodzi o niezależność sędziów polskich, którzy są zarazem sędziami unijnymi. - Sądy w Polsce rozstrzygają kwestie związane ze stosowaniem lub z wykładnią prawa Unii. To, że sprawy dyscyplinarne nie wiążą się ze stosowaniem prawa Unii, jest zatem bez znaczenia – uznał rzecznik generalny TSUE.
Co będzie po orzeczeniach TK?
Jednak nad sporami o sądownictwo toczonymi przez władze Polski przed unijnym Trybunałem w Luksemburgu wiszą teraz pytania o decyzje Trybunału Konstytucyjnego, co do którego prawomocności Komisja Europejska podnosi wątpliwości już od 2017 r. w ramach postępowania z art. 7. Polski TK rozpoznaje pytanie prawne, czy środki tymczasowe nakładane przez TSUE co do wymiaru sprawiedliwości (przykładem jest zamrożenie Izby Dyscyplinarnej) nie opierają się na nowej interpretacji traktatów unijnych wychodzącej poza uprawnienia TSUE, a zatem sprzecznej z polskim porządkiem konstytucyjnym.
Ponadto premier Mateusz Morawiecki wniósł w kwietniu do TK wniosek o ogólne uznanie interpretacje traktatów UE dokonywane przez TSUE w sprawach sądownictwa za przekroczenie jego kompetencji („ultra vires”).
- To jest ryzykowny ruch dla całej UE, nie tylko dla pojedynczego kraju. Dla mnie najczerwieńszą z czerwonych linii jest zasada, że najwyższą instancją w prawnie unijnym jest TSUE. Musimy opierać się na prymacie prawa unijnego. Bez tego doszłoby do zupełnego podważenia wspólnej architektury prawnej w Unii - tłumaczyła niedawno Věra Jourová, wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej.