Spadek liczby aborcji. Polska w czołówce

Tak wynika z pierwszej od 2008 r. analizy globalnych trendów dot. aborcji, wykonanej na zlecenie brytyjskiego i holenderskiego rządu. Od dwóch dekad liczba usuwanych ciąży na świecie wyraźnie zmalała, szczególnie w państwach rozwiniętych. W latach 1990-2014 wskaźnik aborcji w przeliczeniu na 1000 kobiet w tych krajach spadł z 46 do 27.

Najmocniejszy spadek liczby zabiegów przerwania ciąży zanotowano we Wschodniej Europie. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zalicza do niej w tej kwestii: Białoruś, Polskę, Rosję, Czechy, Mołdawię, Bułgarię, Rumunię, Słowację, Ukrainę i Węgry. Wskaźnik aborcji w przeliczeniu na 1000 kobiet w wieku rozrodczym między 15 i 44 rokiem życia spadł w tych krajach z 88 do 42 przypadków. Jeszcze w 1995 r. na 1000 narodzin przypadało tam 90 aborcji.

Bez zmian

W przypadku krajów rozwijających się liczba aborcji utrzymuje się na stałym poziomie. Jak poinformowała Gilda Sedgh, koordynatorka badań, ponad 80 procent kobiet z niepożądaną ciążą nie posiadało wystarczającej wiedzy na temat antykoncepcji lub nie miało do niej żadnego dostępu. Dlatego decydowały się na usunięcie płodu. Z analizy wynika też, że rocznie przeprowadza się 56 mln zabiegów przerwania ciąży na świecie, tj. przeciętnie 36 zabiegów na 1000 kobiet. Około jedna czwarta przypadków dotyczy mężatek.

Najwyższy wskaźnik aborcji stwierdzono w latach 2010-2014 w Ameryce Łacińskiej, pomimo, że w wielu krajach tego kontynentu obowiązują restrykcyjne przepisy.

Turystyka aborcyjna

Według szacunków WHO co roku 210 mln kobiet na świecie zachodzi w ciążę . Prawie 40 procent – 80 mln – to ciąże niechciane.

W Polsce aborcja jest dopuszczona wyłącznie w trzech przypadkach – zagrożenie życia lub zdrowia matki, ciężkiego upośledzenia płodu i ciąży w wyniku gwałtu czy kazirodztwa. Nielegalne przerwanie ciąży kosztuje ok. 1300 euro. Według danych organizacji kobiecych rocznie około 200 tys. Polek korzysta z nielegalnej aborcji. Niejednokrotnie decydują się na zabieg w bardziej liberalnych Niemczech, Czechach czy Słowacji.

afp/ Alexandra Jarecka