Syryjscy uchodźcy pukają do bram Europy [ANALIZA]
13 września 2013Prawie dwa miliony Syryjczyków uciekło z kraju w obawie o swoje życie i życie najbliższych. Teraz wegetują w prymitywnych warunkach w obozach dla uchodźców przede wszystkim w Turcji, Libanie, Jordanii i Iraku.
W ramach programu ONZ Europa przyjmie ok. 10 tys. syryjskich uchodźców. Zdecydowała się na to dopiero po rozpaczliwych apelach krajów, które już sobie nie radzą z falą uciekinierów oraz Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR).
Nie wszystkie kraje UE obchodzi los syryjskich uciekinierów
W samych tylko Niemczech w ramach wymienionego programu schronienie znajdzie 5 tys. uciekinierów. Dołączą oni do ponad 15-tysięcznej grupy, która już złożyła w Niemczech wnioski o azyl.
Szwedzi też są stosunkowo wielkoduszni wobec syryjskich uciekinierów. Ci, którzy tam mieszkają, mogą pozostać w tym kraju jak długo chcą.
Jednak wiele innych państw Unii Europejskiej nie reaguje na błagalne apele UNHCR.
W kwestii uchodźców Europa jak dotąd ograniczyła się w głównie do wsparcia finansowego sąsiadów Syrii. Kraje członkowskie UE wydały na ten cel z własnych środków jak i z kasy Wspólnoty niecałe 1,5 mld euro.
Niektórzy nic nie robią
Sprawę podejścia do problemu uchodźców żywo dyskutuje się w Parlamencie Europejskim.
Niemiecka eurodeputowana Nadja Hirsch (FDP) powiedziała w rozmowie z DW, że Unia powinna stworzyć wspólny europejski program przyjmowania uciekinierów.
Jej frakcja przeciwna jest temu, by 10 państw przyjmowało 90 procent uciekinierów, „jak to ma miejsce obecnie". Opowiada się za tym, by Unia rozdzielała uchodźców na poszczególne kraje członkowskie, uzależniając ich liczbę od liczby ludności w danym kraju i jego siły gospodarczej.
Według Hirsch Niemcy powinny przyjąć jeszcze więcej uchodźców i bardziej wielkodusznie podchodzić do ewentualnego łączenia rodzin.
Hirsch jest rozczarowana postawą wielkich państw UE takich jak Francja i Wielka Brytania. Paryż i Londyn chcą przyjąć jedynie po dwa tysiące uciekinierów.
Sprawiedliwe rozłożenie ciężarów czy dobrowolność?
Inna niemiecka eurodeputowana, Monika Hohlmeier z CSU, widzi to inaczej.
Hohlmeier powściągliwie podchodzi do sprawy przyjmowania uchodźców. W rozmowie z DW powiedziała: - Nie uporamy się ze straszliwą wojną domową w tak dużym kraju jak Syria, jeżeli inne kraje nie będą przyjmować syryjskich uciekinierów. Jest to po prostu niemożliwe.
Pomimo to i ona popiera przyjęcie przez Niemcy kontyngentu 5 tysięcy Syryjczyków.
W przeciwieństwie do Nadji Hirsch nie widzi konieczności rozdzielania przez Unię uciekinierów na poszczególne kraje członkowskie, „bo to przecież już działa. Anglicy przyjmują, Szwedzi, Niemcy i Duńczycy”.
Hohlmeier uważa, że Komisja Europejska powinna zobligować Włochy i Grecję „do stworzenia wreszcie przyzwoitego systemu azylowego, żeby uchodźcy również tam znaleźli schronienie i nie byli wysyłani gdzie indziej” – na przykład do Niemiec.
Ludzie boją się ekstremistów
Czy Europa zademonstruje wobec uchodźców bardziej gościnne oblicze? Nadja Hirsch przyznaje, że od polityków nie można zbyt wiele oczekiwać. – Prawda jest taka, że kraje członkowskie niechętnie zajmują się problemem uchodźców. Politycy są też często konfrontowani z dużym oporem społeczeństwa. Świadczy o tym również wzrost popularności partii skrajnie prawicowych w wielu krajach; partii siejących wrogość do cudzoziemców jak Front Narodowy we Francji, Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa w Wielkiej Brytanii czy też „Jobbik” na Węgrzech.
Szerząca się niechęć do imigrantów wynika też ze strachu przed ekstremistami, którzy mogliby trafić do kraju wraz z grupą uchodźców z krajów muzułmańskich. Dlatego niektórzy w Niemczech żądają, by z Syrii przyjmować głównie chrześcijan.
„Co roku małe miasteczko”
Monika Hohlmeier odpiera zarzut, jakoby Europa myślała tylko o sobie i izolowała się. Według niej Szwecja, Dania, czy Niemcy przyjmują rokrocznie „całe miasteczka imigrantów”.
Nadja Hirsch też nie chce, by myślano, że „przyjmiemy wszystkich”. Jest jednak przekonana, że większość Syryjczyków ucieka przed bezpośrednim zagrożeniem i niedolą, ale wróci do swojego kraju, gdy nastanie tam pokój.
DW / Iwona D. Metzner
red. odp.: Bartosz Dudek