SZ: terrorysta Amri był sterowany przez instruktora z IS
6 lipca 2018Niemiecki dziennik „Sueddeutsche Zeitung” podał w piątek (6.07.2018), że Federalny Trybunał (BGH) wydał nakaz aresztowania domniemanego mentora Amriego - 32-letniego Tunezyjczyka Mehera D. Rzeczniczka BGH nie zaprzeczyła, ani nie potwierdziła tej wiadomości.
Śledczy przypuszczają, że podejrzany przebywa w Libii, gdzie w 2015 roku przyłączył się do organizacji terrorystycznej Państwo Islamskie IS.
12 ofiar Amriego
Pochodzący z Tunezji Amri 19 grudnia 2016 roku, po zastrzeleniu polskiego kierowcy Łukasza Urbana, wjechał jego 40-tonową ciężarówką na świąteczny jarmark na śródmiejskim placu Breitscheidplatz w Berlinie, zabijając tam 11 osób i raniąc ponad 70. Terroryście udało się zbiec do Włoch, gdzie w cztery dni po zamachu zginął w wymianie ognia z policją.
Komórka źródłem cennych informacji
Na zderzaku ciężarówki policja znalazła telefon komórkowy Amriego. Aparat musiał wypaść przez szybę samochodu rozbitą wskutek uderzenia.
Analiza pamięci telefonu wykazała, że wieczorem w dniu zamachu Amri kontaktował się siedmiokrotnie ze swoim mentorem posługującym się kryptonimem Maumau1. Wszystkie wcześniejsze wiadomości Amri skasował.
Terrorysta często kontaktował się z instruktorem, gdyż w obliczu śmierci przed zamachem nie chciał być sam – przypuszczają autorzy materiału. O godz. 19.16 Amri prosi swego opiekuna: „Będź ze mną w kontakcie". „Inszaallah" – odpowiada Maumau1.
O godz. 19.33 Amri pisze: „Bracie, odniosłem sukces” i wysyła mu zdjęcie z kabiny porwanej ciężarówki. Osiem minut później informuje: „Jestem w wozie” i prosi „Bracie, módl się za mnie”. „Odmów modlitwę w mojej intencji” – brzmi ostatnia wiadomość wysłana 23 sekundy po godz. 20. W chwilę potem ciężarówka wjechała w ludzi na jarmarku bożonarodzeniowym w Berlinie.
Mentor Amriego rozbitkiem życiowym
Jak pisze „SZ”, śledczy przypuszczali początkowo, że Amriego mógł prowadzić ktoś wysoko postawiony w hierarchii IS. Z czasem policja doszła jednak do wniosku, że pochodzący z Tunisu instruktor Amriego nie zrobił kariery, a jego życie jest pasmem niepowodzeń.
Meher D. nie skończył szkoły, w wojsku zdobył zawód technika napojów orzeźwiających, próbował rozkręcić prywatny biznes, lecz zbankrutował. W dzielnicy Tunisu Haz Ibn Khaldoun nawiązał kontakty z islamistami, zradykalizował się i na początku 2015 roku wyjechał do Libii.
„SZ” przypomina, że 5 października 2016 roku Amri pytał na Facebooku o możliwość powrotu do Tunezji. Śledczy przypuszczają, że właśnie wtedy dżihadyści zwrócili na niego uwagę i wyznaczyli Mehera D. na osobę, która zaopiekuje się potencjalnym kandydatem na terrorystę.
Amri był łatwym łupem dla IS – w Berlinie nic mu się nie udawało, brakowało mu pieniędzy, żył z handlu narkotykami, nie mógł znaleźć partnerki, znajdował się w rozpaczliwym położeniu – czytamy w „SZ”.
Federalny Urząd Kryminalny uważa, że mentor Amriego miał decydujący wpływ na decyzję o wykonaniu zamachu. Bez Maumau1 nie byłoby ofiar na Breitscheidplatz – pisze „SZ”.
Instrukcja dla zamachowcy
Policja wskazuje między innymi na plik pdf przesłany Amriemu przed 10 listopada 2016 roku z instrukcją zamachów samobójczych. Liczący 143 strony dokument uzasadnia, dlaczego zabijanie kobiet i dzieci jest uzasadnione.
Radykalizacja Amriego nie uszła uwadze ani jego rodzeństwa w Tunezji, które nazywało go terrorystą, ani współmieszkańców w Berlinie. Berlińska policja jednak 21 września zawiesiła obserwację Tunezyjczyka, uznając go za niegroźnego dilera narkotyków.
Pościg za podejrzanym
Niemiecka prokuratura jest przekonana, że pod kryptonimem Maumau1 ukrywa się przebywający w Libii Meher D.
Niemiecka i tunezyjska policja ścigają podejrzanego, do akcji włączył się Interpol. Śledztwo prowadzą także służby amerykańskie, ponieważ w zamachu rannych zostało dwoje Amerykanów. Mieszkający w Tunisie ojciec i brat poszukiwanego twierdzą, że od dawna nie mają z nim kontaktu – czytamy w „SZ”.
Berlińska policja w postępowaniu przeciwko Anisowi Amriemu popełniła kardynalne błędy. W raporcie kontrolnym wymieniono aż 254 uchybienia. Gdyby ich uniknięto, być może nie doszłoby do tragedii.