Szyderstwo z Turków i Polaków - satyra w ZDF poniżej pasa
11 kwietnia 2016Znany niemiecki pisarz i felietonista Henryk Broder pisze, że "Angela Merkel pewną ręką wiedzie nas ku nowej NRD. Jest jednak różnica: o tym się pisze". Niemcy mają okazję czytać krytyczne teksty o wierszu, którym satyryk Jan Böhmermann miał obrazić tureckiego prezydenta, o żartach poniżej pasa, o przekraczaniu granic satyry. Zdaniem autora wszystko dlatego, że obrażono despotę, który gnębi swych obywateli, zamyka dziennikarzy i grozi swoim przeciwnikom odebraniem obywatelstwa. Jednak obrazą jest każde wystąpienie tego polityka, zaś dziś w Niemczech nie wolno go obrażać "tylko dlatego, że na południowo-wschodniej flance UE wykonuje za nas brudną robotę" – konstatuje Henryk Broder.
Niemcy przepraszają despotę
Dalej autor stawia szereg retorycznych pytań: gdy Angela Merkel dzwoni do tureckiego prezydenta i „wspólnie ustalają”, że satyryczny wiersz to „świadoma obraza”, powstaje pytanie: a jaką miał być - nieświadomą? Taką jak wypowiedź szefowej Partii Zielonych i wiceprzewodniczącej Bundestagu Claudii Roth, gdy mówiła, jak bardzo kocha Turcję i jak wszystko się jej tam podoba? Zdaniem „Die Welt”, w historii RFN tego jeszcze nie było: kanclerz Merkel płaszczy się przed przywódcą państwa, który cierpi na manię wielkości. Co przysięgała, gdy obejmowała swój urząd - że będzie służyć swemu narodowi, czy że będzie chronić honoru dyktatorów?
Do chóru przepraszających dołączył szef ZDF Thomas Bellut, wyrażając ubolewanie, że „program zranił uczucia odbiorców”. Gdyby jednak szef ZDF rzeczywiście zważał na uczucia widzów, musiałby kompletnie zmienić cały program swojej stacji – komentuje autor, który uważa, że nie chodzi tu bynajmniej o widzów, bo "gdyby obrażono piekarza ze Szwabii, to szefowi ZDF byłoby to zupełnie obojętne".
Moguncja bawi się kosztem zmarłych
Broder przypomina, że zupełnie bez echa przeszły słowa na temat Polski w programie na rozpoczęcie karnawału, krótko po wyborach parlamentarnych w Polsce. Moguncja - to obok Kolonii i Düsseldorfu - centrum niemieckiego karnawału. Karnawał nie zna tabu, co widać było w programie „Moguncja – jak śpiewa i się śmieje”, gdzie kabarecista Lars Reichow mówił: „Na własną prośbę pecha mieli nasi sąsiedzi Polacy – nie wiem, co przedtem brali i czy w lokalach wyborczych podają tam wódkę. W każdym razie przebudzili się z narodowo-konserwatywnym rządem PiS (a posłowie to pewnie PiS-uary). Najpotężniejszym człowiekiem jest Jarosław Kaczyński, jednojajowy bliźniak – drugie jajo spadło parę lat temu”. Szef ZDF siedział w czapce błazna na widowni, zanosząc się śmiechem, pisze Broder.
Prezydenci równi i równiejsi
Wprawdzie obrażanie pamięci zmarłych jest karane, ale - zdaniem autora artykułu - sąd pewnie przypisałby kabareciście jedynie "sezonową niepoczytalność", zaś prezes ZDF nie wyrażał ubolewania, bo przecież do ZDF nie zgłosił się ani polski prezydent, ani polska ambasada.
„Nie było w mojej mocy wykluczenie jakichkolwiek tekstów w audycji na żywo, obojętnie czy były w dobrym, czy w złym guście. Podzielam jednak Pańską opinię, że ten jej fragment , mimo że był częścią karnawałowej imprezy, nie należał do najszczęśliwszych”, tłumaczy szef ZDF autorowi „Die Welt”, który konkluduje: „Dla ZDF wszyscy prezydenci są równi. A niektórzy jakby trochę równiejsi.”
opr. Monika Sieradzka