UE: Mówmy o niezależności sądów, a nie o TK
21 października 2021Premier Mateusz Morawiecki zamierza na szczycie UE dziś wieczorem bronić niedawnej decyzji Trybunału Konstytucyjnego podważającej zasadę nadrzędności prawa Unii. Podczas wtorkowej debaty Parlamentu Europejskiego sporo europosłów – po wystąpieniu polskiego premiera – wdało się w dość ogóle debaty o relacjach między prawem konstytucyjnym i unijnym. – Teraz trzeba rozmawiać o wykonaniu konkretnych orzeczeń TSUE, o niezależności polskiego sądownictwa. Konkretnie o podważanej w Polsce praworządności i postulatach, jak to zatrzymać, a nie o „prymacie” albo o pojęciach „ultra vires” czy „nie ultra vires” – przekonywał wczoraj wysoki urzędnik UE zaangażowany w przygotowania do szczytu Unii.
Parlament Europejski w swej dzisiejszej rezolucji o Polsce [jej finalne zatwierdzenie jest planowane na późne popołudnie] wzywa Komisję Europejską oraz unijne rządy w Radzie UE do niezatwierdzania polskiego Krajowego Planu Odbudowy (KPO) „do czasu pełnego i właściwego wykonania przez polski rząd wyroków TSUE i sądów międzynarodowych”. To postulat, który różni się od dotychczasowej taktyki Komisji Europejskiej, która od września próbuje wynegocjować z rządem Morawieckiego rozpisanie reform sądownictwa (realizujących wyroki TSUE) w harmonogramie do lata 2022 r. I taki wiążący plan zmian sądowych miałaby zostać wpisany do KPO, czyli powiązany z wypłatami kolejnych transz z Funduszu Odbudowy.
Ponadto europosłowie żądają od uczestników szczytu UE wydania „możliwie najbardziej kategorycznego, wspólnego oświadczenia podpisanego przez szefów państw i rządów UE”. Jednak nie takie plany ma prowadzący obrady Charles Michel, przewodniczący Rady Europejskiej. Przeciwnie, otoczenie Michela od paru dni zabiega, by dyskusja o Polsce nie przerodziła się w powtórkę z emocjonalnej debaty o homofobicznej ustawie na Węgrzech na czerwcowym szczycie Unii. Tamten spór przywódców pchnął instytucje UE do bardziej stanowczej obrony ludzi LGBT+, ale jednak łajanie Orbana w ocenie części unijnych dyplomatów okazało się mało skuteczne, więc raczej błędne.
Bez awantur na szczycie?
Planom szczytowej dyskusji o Polsce niechętny był Berlin, który obawia się podkręcania temperatury w konflikcie z Polską, oraz Paryż, a także niemało przywódców, którzy w przedszczytowych konsultacjach sygnalizowali, że temat prymatu prawa Unii jest dla nich niedogodny ze względów polityki wewnętrznej. I najchętniej pozostawiliby całą sprawę w rękach Komisji Europejskiej. Jednak w odwrotnym kierunku naciskały kraje Beneluksu, Szwecja, Dania. – Wezwę Komisję Europejską na szczycie UE, by nie zatwierdzała polskiego KPO. A w każdym razie aby poczekała na rozstrzygnięcie kwestii, który trybunał ma w Polsce pierwszeństwo – zapowiadał holenderski premier Mark Rutte już w zeszłym tygodniu.
Ostatecznie także poniedziałkowy list Morawieckiego do przywódców 26 krajów Unii (z obroną decyzji TK) uznano w Brukseli za zaproszenie ze strony premiera Polski do rozmowy o swym kraju.
Na tym szczycie nie są planowane żadne oficjalne i konkretne rozstrzygnięcia co do Polski. Jednak przebieg dyskusji i kuluarowe rozmowy mogą stać się zwłaszcza dla Ursuli von der Leyen, szefowej Komisji Europejskiej, wsparciem i wskazówką co do dalszych kroków wobec Polski. Chodzi zarówno o działania poprzez unijne procedury dyscyplinujące, jak i o rokowania KPO oraz o skalę ewentualnych kompromisów z Polską w tej kwestii.
Europarlament zapowiedzią skargi na Komisję do TSUE (za „bezczynność”) popycha von der Leyen do szybkiego sięgnięcia po postępowanie „pieniądze za praworządność”. Ale nawet Holendrzy podkreślają, że teraz możliwe są tylko bardzo wstępne etapy tej procedury. A z ewentualnymi wnioskami o sankcje trzeba odczekać do – spodziewanego za parę miesięcy - wyroku TSUE o zgodności „pieniędzy za praworządność” z traktatami, bo tak w zeszłym roku obiecano Warszawie i Budapesztowi na szczycie budżetowym.
Do czego doprowadzi TK?
Prawnicy unijnej Rady nadal analizują wyrok TK, ale przede wszystkim w kontekście scenariuszy, do jakich może doprowadzić w przyszłości w Polsce. – Polski premier zadał bardzo teoretyczne i polityczne pytanie Trybunałowi, którego członkowie są wierni jego partii politycznej. Ale to pozostaje teorią. Liczy się, czy i kiedy Polska konkretnie pogwałci prawo Unii oraz unijne traktaty – skomentował Jean-Claude Piris, który przez ponad 20 lat kierował służbą prawną Rady i legislacyjnie nadzorował pisanie traktatu lizbońskiego.
https://twitter.com/piris_jc/status/1450527300110389248?s=20
Dlatego Brukselę, również przy okazji dzisiejszych rozmów z Morawieckim, teraz przede wszystkim interesuje, czy władze Polski – pomimo wyroku TK – są gotowe do rozmontowania kluczowych części systemu dyscyplinarnego dla sędziów. Ten został w lipcu uznany przez unijny Trybunał Sprawiedliwości za niezgodny z prawem UE.