UE-Rosja. Ciągłe zapowiedzi sankcji
13 grudnia 2021Sytuacja Ukrainy, na której granicach Rosja gromadzi wielkie wojska, była w poniedziałek (13.12.2021) jednym z tematów obrad ministrów spraw zagranicznych 27 krajów UE w Brukseli.
– Wszyscy ministrowie zgodzili się, że jakakolwiek nowa agresja na Ukrainę będzie miała wielkie konsekwencje polityczne i będzie wiązać się z wysokimi kosztami gospodarczymi dla Rosji – powiedział szef unijnej dyplomacji Josep Borrell.
Europejski dylemat
Jednak w Brukseli nadal nie ma – jak wynika z przecieków – pełnej zgody, jak obecnie rozgrywać sprawę sankcji. Amerykanie mają naciskać na UE, by opracowała bardzo konkretny pakiet, który – po co najmniej półoficjalnym zakomunikowaniu go Rosji – ustalałby z góry „cenę” za nowe działania wojenne, a tym samym bardziej odstraszałby od inwazji.
Jednak dla europejskich „gołębi” to pachnie to zbędnym eskalowaniem napięcia. – A jednak ujawnienie pewnego zarysu sankcji miałoby efekt deeskalujący, bo odstraszający Moskwę – przekonuje dyplomata jednego z bardziej jastrzębich, zachodnich krajów Unii.
Ten europejski dylemat, jak precyzyjnie – w koordynacji z USA – odstraszać Rosję stanie na szczycie UE w ten czwartek.
– Unia w 2014 roku potrafiła zastosować sankcje gospodarcze wobec Rosji w ciągu 72 godzin od momentu politycznej decyzji o ich wprowadzeniu. Mamy wstępnie opracowane opcje. W razie potrzeby będziemy potrafili zadziałać szybko – przekonuje urzędnik UE zaangażowany w relacje z Ukrainą i Rosją.
Jak wynika z nieoficjalnych informacji, USA i Unia rozważają przygotowanie sankcji wymierzonych w największe rosyjskie banki oraz ograniczających dostęp Rosji do wymiany walutowej. Często postulowane odcięcie Rosji od systemu międzynarodowych płatności bankowych SWIFT zaszkodziłoby, jak przekonują przeciwnicy tego rozwiązania, także zwykłym klientom banków. I stąd pomysł, by na razie bardziej skupić się na restrykcjach dotyczących systemu wymiany rubla na zachodnie waluty.
Co z rosyjskim gazem?
Unijne sankcje gospodarcze nałożone na Rosję w 2014 roku za wojnę w Donbasie (i jednomyślnie przedłużane co pół roku przez kraje UE) obejmują m.in. znaczne ograniczenia w dostępie do zachodnich rynków kapitałowych dla pięciu rosyjskich banków państwowych oraz podobne restrykcje dla Rosnieftu, Gazprom-Nieftu, Transnieftu i kilku firm zbrojeniowych. A ponadto – zakaz nowych kontraktów na sprzedaż broni, zakaz eksportu do Rosji wielu nowoczesnych technologii, a także sprzętu; w tym do poszukiwań i eksploatacji ropy łupkowej oraz podwodnych złóż ropy w Arktyce.
Natomiast dotychczasowe restrykcje UE nie dotyczą rynku gazu, ale teraz Amerykanie – zapowiedziami własnych sankcji – forsują postulat zablokowania Nord Stream 2 w razie kolejnej rosyjskiej agresji. Nowa szefowa niemieckiej dyplomacji Annalena Baerbock powiedziała wczoraj w niemieckich mediach, że ten gazociąg na razie nie może uzyskać zezwolenia regulatora, bo nie spełnia wymogów europejskiego prawa energetycznego, „a kwestie bezpieczeństwa pozostają nierozwiązane”. Ponadto rząd w Waszyngtonie i już poprzedni rząd w Berlinie uzgodniły, że „w przypadku dalszych eskalacji [między Rosją i Ukrainą – red.] gazociąg ten nie może być w ten sposób podłączony do sieci”.
Eksport ropy i gazu to około połowa dochodów budżetu rządu Rosji, więc każde spore ograniczenie w tej dziedzinie byłby bolesnym uderzeniem w Kreml.
Kijów narzeka na Niemcy
Amerykanie i Europejczycy, również w ramach NATO, stawiają teraz na sankcje gospodarcze jako główne, doraźne narzędzie odstraszenia Kremla od działań militarnych przeciw Ukrainie. Na ile to skuteczne?
Sprawa działania sankcji z 2014 roku pozostaje tematem sporów w Europie i Ameryce. Jednak również wysocy urzędnicy USA przekonywali przed paru laty, że to sankcje gospodarcze UE i USA uwiarygodniły ostrzeżenia o gotowości Zachodu do ich dalszego zaostrzenia, co z kolei mogło mieć poważny wpływ na powstrzymanie rosyjskiej ofensywy na wschodnioukraiński Mariupol.
Jens Stoltenberg, sekretarz generalny NATO, już publicznie odrzucił żądania Rosjan, by Sojusz Północnoatlantycki oficjalnie wycofał się z – ogólnikowej i spychającej temat w niesprecyzowaną przeszłość – decyzji swego szczytu z Bukaresztu w 2008 roku, który otwarł dla Ukrainy i Gruzji drzwi do członkostwa w NATO. Co więcej, Amerykanie uprzedzają, że odpowiedzią na wojnę przeciw Ukrainie byłoby wzmocnienie wschodniej flanki NATO.
Z kolei Kijów liczy, że w razie agresji byłby bardziej wspierany m.in. sprzętem wojskowym i bronią. Tyle, że Ołeksij Reznikow, szef ukraińskiego MON, dziś na łamach „Financial Times” obwinił Niemcy za blokowanie dostaw broni do Kijowa przez NATO. Jego zdaniem Berlin miał w ubiegłym miesiącu zawetować zakup karabinów przeciwdronowych i systemów antysnajperskich przez NATO-wską agencję, która miałaby pośredniczyć w dostawach dla Ukrainy. Potem Niemcy miały się częściowo wycofać ze swego sprzeciwu, ale Reznikow liczy na dostawy broni (zwłaszcza „broni śmiercionośnej”, której dostawy są politycznie trudne w przeciwieństw do innego sprzętu wojskowego) w ramach dwustronnej współpracy z poszczególnymi krajami NATO. Minister Baerbock nie wypowiadała się dziś publicznie na temat w Brukseli.
Unia Europejska ponadto zatwierdziła dziś sankcje (zakaz wjazdu i zamrożenie aktywów w UE) wobec rosyjskiej Grupy Wagnera, jej ośmiu ludzi oraz trzech powiązanych z nią firm handlujących ropą. Grupa Wagnera to „najemnicy”, czyli niewojskowi wysyłani przez Rosję m.in. do Syrii, Libii, Mozambiku lub Mali.