Start negocjacji UE z Ukrainą i Mołdawią. „Historyczny krok”
24 czerwca 2024– Spełnia się europejski sen pokoleń naszych obywateli. Ukraina powraca do Europy – podkreślił prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, gdy w zeszły piątek (21 czerwca) UE wreszcie potwierdziła, że we wtorek, 25 czerwca, rozpocznie negocjacje akcesyjne z Ukrainą i Mołdawią. Tego dnia w Luksemburgu zbierze się konferencja międzyrządowa (w skrócie IGC), która zainauguruje wieloletni i niełatwy proces rozmów.
Dla obu kandydatów do UE start negocjacji akcesyjnych to historyczny krok, co przyznał także Zełenski. Ale także dla Unii Europejskiej jest to doniosłe wydarzenie o znaczeniu geopolitycznym. Nie tylko dlatego, że po raz pierwszy UE rozmawia o członkostwie z krajem, w którym toczy się wojna. – Po bardzo wielu latach Unia wreszcie dostrzegła fakt, że jednym z warunków bezpieczeństwa i stabilności jest to, aby mieć te państwa (Ukrainę i Mołdawię - red.) wewnątrz klubu, a nie w jakiejś szarej strefie – mówi w rozmowie z DW Amanda Paul z brukselskiego think tanku European Policy Centre (EPC).
Putin osiągnął to, czemu chciał zapobiec
Według Paul przed pełnoskalową rosyjską inwazją na Ukrainę w 2022 roku „nie było żadnych szans na to, by UE kiedykolwiek zaczęła negocjacje z Ukrainą czy nawet uznała ją za kraj kandydujący do UE”. – Tak więc naprawdę oznacza to zmianę środowiska geopolitycznego, a także determinację UE, by odgrywać większą rolę geopolityczną – ocenia ekspertka EPC.
Paradoksalnie to Władimir Putin, atakując Ukrainę, doprowadził do tego, czemu chciał zapobiec. Podobnie było dziesięć lat temu, gdy rosyjska aneksja Krymu i rozpętanie konfliktu separatystycznego na wschodzie Ukrainy nie powstrzymały zawarcia umowy stowarzyszeniowej UE z Ukrainą, ale zbliżyły ten kraj do Wspólnoty. – Putin chciał złamać nie tylko Ukrainę, ale także europejski porządek pokojowy. Osiągnął coś przeciwnego. Ukraina jest bliżej UE niż kiedykolwiek – powiedziała w poniedziałek w Luksemburgu szefowa niemieckiej dyplomacji Annalena Baerbock.
Węgierska blokada
Ukraina złożyła formalny wniosek o członkostwo w UE 28 lutego 2022 r., pięć dni po rozpoczęciu przez Rosję inwazji na pełną skalę. Nieco później, w marcu 2022 r. wniosek o członkostwo złożyła Mołdawia, która obawia się, że stanie się kolejnym celem Rosji. W czerwcu tego samego roku oba kraje uzyskały status kandydatów do UE, zaś w grudniu 2023 roku unijni przywódcy zdecydowali o rozpoczęciu negocjacji akcesyjnych z oboma kandydatami.
Aby rozmowy mogły formalnie ruszyć, konieczne było jeszcze przyjęcie przez Unię tzw. ram negocjacyjnych. O ile w przypadku Mołdawii wszystkie kraje unijne zgodziły się z oceną Komisji Europejskiej, że kraj ten zrealizował wszystkie wymagane reformy, związane przede wszystkim z zasadami rządów prawa, to do postępów Ukrainy zastrzeżenia zgłosiły Węgry. Według Budapesztu Ukraina nie zrobiła wystarczająco dużo, aby zabezpieczyć prawa mniejszości węgierskiej w tym kraju.
Ostatecznie wypracowano kompromis, dodając do ram negocjacyjnych zapisy, jakich żądały Węgry. Jednak część państw członkowskich nie kryła irytacji tym, że na tak wczesnym etapie problemy dwustronne stają się przeszkodą dla negocjacji akcesyjnych. Nie brak obaw, że Budapeszt może potem blokować każdy krok pod pretekstem naruszania przez Kijów praw mniejszości narodowych. Między innymi z tego powodu Komisji zależało na formalnym otwarciu negocjacji akcesyjnych jeszcze przed rozpoczęciem węgierskiej prezydencji w Radzie UE 1 lipca br.
„Bez rabatu wojennego”
Kandydaci do UE muszą wdrożyć dziesiątki reform instytucjonalnych i prawnych wymaganych do członkostwa. Dla Ukrainy na czele tej listy są kroki mające na celu zwalczanie korupcji, a także szeroko zakrojone reformy administracji publicznej, sądownictwa i zasad rynkowych. Ukraina zapewnia, że nie chce żadnej taryfy ulgowej. – Ukraina działa szybko, nie pomijając żadnego z elementów tego procesu i nie prosząc o rabat wojenny – podkreśliła w niedzielę w Kijowie główna negocjator Ukrainy z UE Olha Stefaniszyna, 38-letnia wiceminister ds. integracji europejskiej i euroatlantyckiej.
Zdaniem Amandy Paul nadzieje, że negocjacje akcesyjne uda się zakończyć do 2030 roku są jednak bardzo optymistyczne. – Byłby to rekord świata, szczególnie w przypadku tak dużego kraju, jak Ukraina – mówi ekspertka EPC.
Ukraina nie zaczyna od zera
– Naiwnością byłoby sądzić, że wojna nie wpłynie na wypełnianie przez Ukrainę warunków członkostwa. Na pewno to utrudni, spowolni i skomplikuje reformy – zaznacza Paul. Ale – jak dodaje – pomimo wojny Ukraina była w stanie spełnić kryteria rozpoczęcia negocjacji. Nie zapominajmy, że wdraża też umowę stowarzyszeniową i umowę o strefie wolnego handlu (podobnie jak Mołdawia). Nie zaczyna zupełnie od zera. Mamy już dość wysoki poziom integracji z UE w wielu sektorach – podkreśla ekspertka.
Również UE ma swoją „pracę domową” do odrobienia. – Musi przeprowadzić konieczne reformy wewnętrzne, aby móc przyjąć Ukrainę, Mołdawię i całe Bałkany Zachodnie – przypomina Amanda Paul. Jej zdaniem niezwykle ważne jest to, by Unia Europejska pozostała zaangażowana w proces rozszerzenia, miała ku temu wolę polityczną i aby nie doszło do sytuacji, jak w przypadku państw Bałkanów Zachodnich, gdzie procesy akcesyjne utknęły. Wyzwaniem będzie także utrzymanie poparcia społeczeństw europejskich dla rozszerzenia, co nie jest łatwe w obliczu wzrostu popularności skrajnej prawicy w Europie.
Obecnie jednak priorytetem musi pozostać wsparcie militarne dla obrony Ukrainy i odbudowa gospodarcza tego kraju. W przeciwnym razie negocjacje akcesyjne z UE mogą pozostać tylko symbolicznym gestem.