UE: Zgoda na negocjacje z Macedonią Północną i Albanią
24 marca 2020Dzisiejsza (24.03.2020) decyzja – obradującej za pomocą wideokonferencji - Rady UE wymagała jednomyślnej zgody wszystkich 27 krajów Unii (do formalnego zatwierdzenia „w postępowaniu pisemnym”). Dla Macedończyków to już druga dobra wiadomość w ostatnich dniach, bo w zeszłym tygodniu Hiszpania jako ostatni kraj NATO ratyfikowała umowę o wejściu Macedonii Północnej do Sojuszu Północnoatlantyckiego.
– Gratulacje dla Albanii i Macedonii Północnej! Unia dała dowód, że potrafi podejmować decyzje strategiczne także w trudnym czasie, jakim jest teraz epidemia – powiedział Olivér Várhelyi, komisarz UE ds. rozszerzenia. O ile Macedończycy muszą teraz tylko wspólnie z Komisją Europejską wypracować techniczny plan negocjacji członkowskich (mogą być zainaugurowane za kilkanaście tygodni), to Albańczykom postawiono kilka warunków wstępnych. Dopiero potwierdzenie przez Komisję Europejską, że Tirana te warunki wypełniła, otworzy niemal automatycznie drogę do rokowań członkowskich.
Najpierw Macedończycy?
- Z Macedonią Północną rozmowy mogą wystartować, jak szybko się da. Co do Albańczyków, to trzeba przyznać, że zrobili duży postęp. Ale najpierw muszą dokończyć m.in. reformę Trybunału Konstytucyjnego zgodnie z zaleceniami Komisji Weneckiej. I uregulować w sprawy wolności mediów także zgodnie z rekomendacjami Komisji Weneckiej. A w sprawie walki z korupcji potrzebujemy nie tylko ustaw, ale i dowodów na ich stosowanie także w przypadku wysoko postawionych osób, które są podejrzewane o korupcję – tłumaczy Stef Blok, szef holenderskiej dyplomacji.
Macedończycy w zeszłym roku poszli na trudny kompromis z Grecją w sprawie nazwy swego państwa (do Macedonii dodano „Północna”), by odblokować sobie drogę do NATO oraz do rozmów akcesyjnych z UE. „Warunki wstępne” postawione dziś Tiranie to kompromis między dość powszechnym stanowiskiem, że trzeba dać szybką zgodę Macedonii Północnej na start rozmów UE, oraz stanowiskiem dużej grupy krajów Unii niechętnych do rozdzielania Macedończyków i Albańczyków w obecnych decyzjach co do rozmów rozszerzeniowych. – Mamy nadzieję, że inauguracja rozmów z Albanią też odbędzie wkrótce, ale to zależy od reform dokonanych przez Tiranę – zastrzega minister Blok.
Na szczycie UE w październiku 2019 r. całe odium za zablokowanie zgody na rozmowy członkowskie z dwoma krajami bałkańskimi spadło na prezydenta Emmanuela Macrona, to za jego plecami kryli się m.in. Holendrzy i Duńczycy bardzo sceptyczni wobec Albanii. Natomiast Niemcy wraz z Polską (i innymi młodszymi członkami Unii) zgodnie sprzeciwiali się Macronowi w tej kwestii. Ten pat udało się rozwiązać dzięki przyjęciu przez Komisję Europejską – wypromowanej przez Francuzów – „nowej metodologii” w negocjacjach członkowskich. Zmiana polega m.in. na zwiększeniu nacisku na praworządność oraz na większą „odwracalność” w negocjacjach z Unią (i płynących z tego korzyściach), gdy kraje kandydujące do Unii zaczynają cofać się na drodze reform.
Rozszerzeniowe zmęczenie Zachodu
Rozmowy akcesyjne, które z Unią już od kilku lat prowadzą Serbia i Czarnogóra, mają mobilizować do reform na zasadzie „kija i marchewki”, a także – o tym coraz głośniej mówi się w Brukseli - zapobiegać tworzeniu się na Bałkanach Zachodnich luki geopolitycznej do zapełnienia przez Rosję albo Chiny. Szkopuł w tym, że teraz wydaje się mało prawdopodobne, by do jakiegokolwiek rozszerzenia Unii doszło w najbliższej dekadzie. Na bałkańskich perspektywach Unii nadal mocno ciąży m.in. rozczarowanie krajów Zachodu rozszerzeniem z 2007 r. Wtedy przyjęto Bułgarię i Rumunię, co m.in. Holendrzy do dziś uznają za „krok pochopny”.
Sofię i Bukareszt objęto poakcesyjną obserwacją w kwestii reform wymiaru sprawiedliwości oraz walki z korupcją (mechanizm CVM), choć od krajów z rozszerzeniowej tury z 2004 r. (w tym Polski) wymagano ich wprowadzenia przed wejściem do Unii, a nie dopiero po akcesji. I choć minęło już ponad 12 lat, to Komisja Europejska ostatniej jesieni znów wytknęła Rumunii cofanie się w naprawianiu wymiaru sprawiedliwości. Jednocześnie Komisja zadeklarowała, że Bułgaria wreszcie spełniła stawiane jej wymogi i jest gotowa do zakończenia monitoringu. Tyle, że Joeri Buhrer Tavanier, w przeszłości zajmujący się CVM w Komisji, nazwał tę pozytywną opinię o Bułgarii „policzkiem dla praworządności”.
Ani Bułgaria, ani Rumunia nie weszły dotąd do strefy Schengen, bo trzeba by do tego zgody wszystkich krajów Unii, a regularnie powtarzanym pozytywnym rekomendacjom Komisji i Europarlamentu sprzeciwiają się m.in. Niemcy, Holendrzy i Francuzi, którzy powołują się na zagrożenie przestępczością zorganizowaną i nielegalną migracją. Komisja Europejska ostatniej jesieni zarekomendowała, by do strefy Schengen przyjąć Chorwację, ale w tej kwestii do grupy tradycyjnych przeciwników dołącza Słowenia tocząca z Zagrzebiem spór o przebieg granicy (wewnątrzunijnej) w rejonie Zatoki Pirańskiej.
Obecnie niektórzy eksperci od Bałkanów doradzają wypracowanie oferty strefy wolnego handlu, także dla tego regionu, powiązanej z Unią i poprzedzającej akcesję do UE. Mogłaby stać się celem dość bliskim czasowo i dość konkretnym, a zatem – w przeciwieństwie do rozszerzenia UE – osiągalnym przed zakończeniem karier obecnych elit politycznych na Bałkanach, co miałoby efekt mobilizujący.