Włosi w czasach zarazy. „Nie powtarzajcie naszych błędów!”
14 marca 2020W tę sobotę (14.03.2020) po południu we Włoszech było około 15 tysięcy ludzi chorych na koronawirusa. Zmarło już prawie 1270 zakażonych, a ponad 1400 wróciło do zdrowia.
– Jeszcze tydzień, półtora tygodnia temu sam dość lekceważyłem całą zarazę. Oczy otworzyły mi się dopiero po przeczytaniu wywiadów z lekarzami z mojego rodzinnego Bergamo – opowiada włoski dziennikarz Marco Bresolin pracujący w Brukseli.
Jeden z tamtejszych lekarzy Daniele Macchini napisał w internecie, że „wybuchła wojna, a bitwy toczą się w dzień i noc”. Koronawirusowe „tsunami przywala lekarzy”. – A potem były coraz liczniejsze nekrologi w lokalnych gazetach, które wreszcie przestraszyły nawet moją mamę. I dała się przekonać, że musi zawiesić dotychczasowy styl życia. I musi przestać wychodzić z domu – opowiada Bresolin.
Przed paru dniami Bresolin opisał swoją historię w brukselskim wydaniu serwisu „Politico”, by – jak tłumaczy – przebudzić Brukselę oraz inne kraje Unii. – Dlaczego Belgia jeszcze nie zamknęła szkół? Nie powtarzajcie błędów Włoch, które tyle rzeczy zrobiły za późno! – pisał. Ten artykuł to tylko jeden z przykładów „włoskiego lobbingu” w Europie. Włoscy lekarze pisali ostatnio listy otwarte także do władz Francji oraz lokalnych samorządów w kilku innych krajach Europy, w którym ponaglają do obostrzeń w podróżach, pracy sklepów, poruszaniu się po mieście. „Nie spóźnijcie się”, „postarajcie się uniknąć powtórki z Włoch” – to ich główne przesłanie.
Nekrologi na dziesięć stron
Gdy władze Belgii ostatecznie ogłosiły zawieszenie lekcji szkolnych od najbliższego poniedziałku (a także m.in. zamknięcie restauracji i odwołanie imprez publicznych), Bresolin napisał w internecie: „Dziękuję wszystkim za pomoc w szerzeniu naszego przesłania. Lubię myśleć, że na coś się przydało”. Ale w jego Bergamo nekrologów przybywa. W sobotnim wydaniu lokalnego dziennika „L’Eco di Bergamo” zajęły aż dziesięć stron.
– Ktoś jeszcze mówi, że „to jak zwykła grypa”? – pyta Włoch, który zamieszcza zdjęcia gazet z Bergamo na Twitterze. Jednak prowincja Bergamo, jeden z najbardziej dotkniętych epidemią rejonów Lombardii, narzeka teraz nie tylko na brak lekarzy, lecz także na za małe kostnice.
W miasteczku Nembro (11,5 tys. mieszkańców) w ostatnich dwunastu dniach koronawirus pokonał aż 70 osób, a – dla porównania – w całym 2019 r. zmarło tam łącznie 120 osób. – Msze odwołane, uroczystości pogrzebowe zakazane, więc przynajmniej kościoły można przerobić na kostnice – opowiadają w mediach tamtejsi księża, którzy zgodzili się na przetrzymywanie ciał w świątyniach, by (coraz więcej rodzin decyduje się na spopielenie) pożegnać zmarłych, zgodną z obecnymi obostrzeniami, modlitwą tylko na otwartym powietrzu tuż przed pochówkiem.
„Lasciatemi cantare”: balkonowe koncerty
We włoskich mediach doniesienia o kłopotach ze szpitalami i kostnicami oraz filmiki z radiowozami ogłaszającymi przez megafony „zostańcie w domach” mieszają się z relacjami z coraz liczniejszych wspólnych śpiewów na dachach i balkonach. W ten sposób Włosi – przestrzegając zakazu niepotrzebnego wychodzenia na ulice (poza koniecznymi zakupami i wyjściami do pracy) – łączą się o porach koordynowanych „flashmobami” przez telefon i internet.
Dzisiaj w Rzymie i Mediolanie oprócz balkonowych koncertów były też wspólne balkonowe oklaski dla włoskich służby zdrowia, policji, strażaków. – Jesteście bohaterami – krzyczą autorzy filmików z tym najnowszym „flashmobem”.
W epicentrum epidemii
Zakażenia nadal są najbardziej skoncentrowane na północy Włoch, gdzie w pierwszej kolejności wprowadzono zakazy podróży. Poprzedzająca ten dekret plotka o kordonie sanitarnym pchnęła część mieszkańców do pospiesznych ucieczek do rodzinnych domów lub krewnych na południu. Teraz obostrzeniami jest już objęty cały kraj, ale na południu społeczne poczucie zagrożenia wydaje się nadal mniejsze. – Idźcie do domu! Żadnych zgromadzeń! To poważne! Możecie się pozarażać! – krzyczy burmistrz Bari Antonio Decaro w relacji internetowej z obchodu parku, skąd przepędza biwakującą młodzież i grających w piłkę. – Zmusiliście mnie, żeby zamknąć to miejsce – tłumaczy, zamykając na koniec bramę parku.
Jeszcze kilka dni temu lokalne media pokazywały kontrastujące z opustoszałymi centrami miast plaże z wieloma spacerującymi Włochami, nawet w Ostii pod Rzymem. Jednak teraz oprócz mundurowych chyba coraz mocniej działa wzajemne dyscyplinowanie się Włochów. – Jeśli mówicie, że mam nie jechać na 90. urodziny babci do Neapolu, to spadajcie! To nie są urodziny 88. albo 89., lecz urodziny okrągłe! – pisze na jednym z forów facebookowych mieszkanka stolicy Włoch. „Idiotka” to najłagodniejszy epitet, którym odpowiadają jej internetowi rozmówcy.
Do sieci przenosi się życie towarzyskie w ramach zdalnych posiadówek „anticorona”, czyli spotkań przyjaciół przy winie przed komputerem transmitującym obraz z kilku lub kilkunastu różnych mieszkań, w których siedzą z powodu epidemii. A jeśli sądzić po dyskusjach w mediach, we Włoszech zaczyna się rozkwit domowych eksperymentów kulinarnych. – Mój sąsiad musiał zamknąć bar, ale kupił przedwczoraj całą krowę i w handlu roznośnym dostarcza mięso na zamówienia razem z nowymi przepisami, które najpierw reklamuje w internecie – opowiada Rosario Beffi spod Neapolu.