W Durbanie o Kioto
28 listopada 2011Na 17. Konferencji Klimatycznej ONZ w Durbanie (28.11 - 09.12) rozstrzygną się losy Protokołu z Kioto z 1997 roku, który do dziś pozostaje jedynym, obowiązującym formalnie traktatem międzynarodowym w sprawie redukcji emisji dwutlenku węgla na rzecz ochrony klimatu na Ziemi.
Protokół z Kioto określa cele redukcyjne w przedziale 2008 - 2012, które są wiążące tylko dla krajów rozwiniętych. Co nastąpi po "pierwszym okresie jego obowiązywania" pozostaje zagadką.
Koniec Kioto?
Konferencja klimatyczna w Durbanie stanowi ostatnią szansę uratowania celów Protokoło z Kioto. Wiele krajów domaga się zastąpienia go międzynarodową umową klimatyczną, która wyznaczy cele redukcyjne obowiązujące także kraje rozwijające się.
Nowa umowa ma jednak małe szanse powodzenia wobec sprzeciwu ze strony USA, Chin i Rosji, które nie chcą zobowiązywać się w czasie kryzysu do wyraźnie określonych kwot redukcji dwutlenku węgla oraz innych gazów cieplarnianych.
Jedyną alternatywą wobec takiej umowy pozostaje przedłużenie na "drugi okres obowiązywania" Protokołu z Kioto, ale tego nie chce nawet Japonia, w której się on narodził. Takie samo stanowisko zajmuje Kanada i USA, przy czym Ameryka nigdy nie ratyfikowała Protokołu, mimo że go podpisała.
W zasadzie tylko Unia Europejska gotowa jest zgodzić się na przedłużenie Kioto, ale pod warunkiem, że pozostałe kraje zgodzą się przynajmniej na przyjęcie planu działania na rzecz ochrony klimatu i na ustanowienie ostatecznego terminu, w którym zacznie on obowiązywać, co ma nastąpić nie później niż w roku 2020.
Co mówią krytycy?
Przeciwnicy Kioto argumentują, że jego postanowienia obowiązują wyłącznie kraje rozwinięte. Kraje wschodzące mogą natomiast nadal zwiększać emisję gazów cieplarnianych. Co gorsza, w ten sam sposób mogą postępować także ich najwięksi emitenci: USA i Chiny, które produkują ponad 40% światowej emisji gazów cieplarnianych.
Krytycy połowicznych rozwiązań zwracają też uwagę na czynnik czasu. Dziś także gospodarki wschodzące w coraz większym stopniu wpływają na ocieplenie klimatu. Mało tego, w przeliczeniu liczby szkodliwych emisji na głowę mieszkańca, niektóre z nich wyprzedziły już największe potęgi gospodarcze świata.
Objęcie ich postanowieniam nowej umowy klimatycznej, lub zmodyfikowanym Protokołem z Kioto - co jednak nie jest realne, skoro mówi się wyłącznie o jego przedłużeniu - jest potrzebą chwili. Pytanie tylko, czy to wystarczy?
Dotychczasowy cel walki z postępującym ociepleniem klimatu na naszej planecie zawierał się w formule: "nie więcej niż dwa stopnie Celsjusza". Tymczasem dziś dla osiągnięcia założonych wcześniej celów należałoby podnieść poprzeczkę do 3,5 a może nawet 4 stopni Celsjusza.
Johannes Beck / Andrzej Pawlak
Red. odp. Iwona D. Metzner