Niemcy dyskutują na temat etyki dziennikarskiej
29 marca 2015Reporterzy osaczają rodziny ofiar katastrofy, fotografowie próbują uchwycić bolesny wyraz ich twarzy. Przed gimnazjum w Haltern am See, tuż po katastrofie rozlokowały się ekipy telewizyjne. Nadawały „na żywo”. „Kto chce zapalić świeczkę albo przystanąć na chwilę na schodach prowadzących do szkoły, czuje się jakby był w ZOO lub na wybiegu”, skarżył się jeden z użytkowników Facebooka.
Świadkowie donoszą, że sfora fotografów rzuciła się na miejskim deptaku na mężczyznę, który załamał się pod wpływem emocji. Zdarza się też, że za udzielenie informacji lub wypowiedzenie przed kamerą ustalonych zdań oferowane są dzieciom pieniądze. Premier Północnej Nadrenii-Westfalii, Hannelore Kraft, skarżyła się po rozmowach z rodzinami ofiar, na bezpardonowe podejście dziennikarzy. Od tego typu praktyk wyraźnie dystansuje się Niemiecki Związek Dziennikarzy (DJV), przypominając o zakazie „dręczenia osób w żałobie”. Osoby dotknięte katastrofą nie mogą stać się po raz drugi jej ofiarami.
Ochrona ofiar – priorytetem
Do Niemieckiej Rady Prasowej wpłynęły liczne skargi, głównie na media bulwarowe, które informując o ofiarach katastrofy, podawały ich nazwiska. Niemiecka Rada Prasowa przyznaje, że choć w tym wypadku interes publiczny jest duży, „ochrona ofiar jest priorytetem”. Tożsamość ofiar nie wnosi bowiem niczego do wyjaśnienia przyczyn katastrofy.
Medioznawca Horst Poettker z Uniwersytetu Technicznego w Dortmundzie krytykuje naruszanie granic obowiązujących w dziennikarstwie. Jego zdaniem reporterzy posuwają się za daleko, publikując prywatne zdjęcia ofiar zamieszone na Facebooku. Kodeks prasowy mówi bowiem wyraźnie o nieujawnianiu tożsamości ofiar.
Krytyka dotyczy przede wszystkim mediów bulwarowych. Krytyczny portal "BILDblog", śledzący sposób informowania w niemieckich mediach, zebrał przykłady niestosownych artykułów, godzących w zasady etyki dziennikarskiej. W portalu Change.org użytkownicy domagają się zlikwidowania felietonu „Poczta od Wagnera”, zamieszczanego regularnie na łamach „Bild”-Zeitung. W jednym z felietonów Wagner w niefrasobliwym tonie spekulował o ostatnich minutach życia pasażerów lecących samolotem Germanwings.
Profile na Facebooku
W czwartek 26 marca świat obiegła wiadomość, że najprawdopodobniej drugi pilot Andreas L. świadomie doprowadził do katastrofy. Krótko potem jego zdjęcie na tle moistu Golden Gate w San Francisco obiegło cały świat. Zdjęcie pochodziło z prywatnego profilu Andreasa L. na Facebooku, mimo, iż strona ta została wcześniej zlikwidowana. Nie zniknęła jednak z sieci, bo inne serwisy (np. „Google Cache”) archiwizują zdjęcia stron internetowych. Najprawdopodobniej ten zrzut ekranu był źródłem zdjęcia Andreasa L., które trafiło potem do mediów i innych portali.
Nie wiadomo, kto skasował profil drugiego pilota. Znawcy mediów społecznościowych zakładają, że o zlikwidowanie profilu wystąpiły niemieckie urzędy, które jako pierwsze dowiedziały się o tożsamości Andreasa L.
Krótko potem jednak strona odżyła jako tzw. „strona pamięci”. Serwis taki Facebook oferuje na życzenie rodziny zmarłego lub jego przyjaciół. Na stronie można było prześledzić starsze wpisy, co pozwala sądzić, że chodziło o pierwotną stronę Andreasa L. Później i ta strona zniknęła z sieci. Pojawiły się za to dalsze profile pod nazwą Andreas L., tym razem jako strony grupowe.
Trudne do uporządkowania informacje z mediów społecznościowych doprowadziły do tego, że w obiegu znalazło się nieprawdziwe zdjęcie drugiego pilota. Publiczne stacje telewizyjne pokazały zdjęcie, na którym miał być widoczny Andreas L. na tle górskiej panoramy. W rzeczywistości chodziło o zdjęcie Andreasa G. Ten ostatni poinformował media o pomyłce.
Pozytywny przykład
Na szczęście nie brakuje też przykładów taktownego obchodzenia się mediów z tragedią. I tak na przykład publiczna stacja ARD zrezygnowała z wysyłania ekip telewizyjnych przed gimnazjum w Haltern. ARD nadawała z placu przed ratuszem.
Znawca etyki dziennikarskiej Alexander Filipovic z Wyższej Szkoły Jezuitów w Monachium twierdzi, że media same są niepewne, w jaki sposób odpowiednio informować o katastrofie. Jego zdaniem przesadą jest produkowanie sprawozdań pisanych minuta po minucie, ale, jak zazanaczył, nikt nie jest zmuszony do czytania tego wszystkiego lub oglądania wszystkich specjalnych wydań programów.
DW, epd, kna / Katarzyna Domagała