Wiceszefowa eurokomisji: nie ustąpię
1 października 2020DW: Polscy działacze LGBT zaapelowali do Unii Europejskiej o pomoc w obronie ich praw. Większość państw unijnych poparła propozycję, by uzależnić przyznawanie środków unijnych od przestrzegania zasad praworządności. Komisja Europejska opublikowała właśnie raport na ten temat. Na ile pomoże to działaczom LGBT w Polsce?
Vera Jourova*: Zdecydowanie potępiamy ataki na społeczność LGBT w Polsce – i odrzucam zarzut, że są to tylko "puste słowa". Ursula von der Leyen jednoznacznie oświadczyła, że strefy wolne od LGBT są niedopuszczalne i nie ma na to zgody w naszej Unii. Zareagowaliśmy i odmówiliśmy przyznania środków tym gminom, w których są takie strefy. Poza tym są państwa członkowskie i miasta, które nie chcą kontynuować partnerstw z takimi miastami. A więc mamy do czynienia z naciskiem z wielu stron. Uważam jednak, że aby zrobić postępy, musimy sięgnąć po inne środki – a przede wszystkim postarać się o to, by unijne pieniądze otrzymywały tylko te państwa, które przestrzegają praworządności.
Powiedziała pani, że Premier Węgier buduje "chorą demokrację". Wiktor Orban żąda teraz głośno pani ustąpienia.
– Nie ustąpię, to jasne. Mam poparcie przewodniczącej Ursuli von der Leyen. Ale chciałabym jeszcze raz porozmawiac o tym wywiadzie, ponieważ z pewnością setki razy mówiłam już, że jesteśmy zaniepokojeni rozwojem sytuacji na Węgrzech. W tym przypadku użyłam innego pojęcia, by powiedzieć to samo. Więc nikt nie powinien być zaskoczony. Moje przesłanie brzmiało, że pierwsze i ostatnie słowo mają obywatele Węgier. Muszą oni w sposób wolny zadecydować o tym na drodze wyborów. A my musimy zagwarantować, że we wszystkich państwach członkowskich, nie tylko na Węgrzech, odbywać się będą wolne i sprawiedliwe wybory. Mam wielki szacunek do węgierskiego narodu i nigdy go nie obraziłam.
Dotychczas nie udało się skłonić Polski i Węgier, by zmieniły swoje podejście do praworządności. Oba te unijne państwa chcą nawet stworzyć własny instytut ds. praworządności, by w ten sposób przeciwstawić się UE. Co oznacza to dla Unii Europejskiej?
To nieprawda, że nic nie osiągnęliśmy. Rozpoczęliśmy wiele postępowań przeciwnaruszeniowych, które trafiły na wokandę Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Wyroki mówią wyraźnie – jeśli w konkretnym przypadku występuje naruszenie praworządności, to musi to zostać skorygowane. My jako Komisja zwracamy się do Trybunału, który jako jedyny może dostarczyć wykładni unijnego prawa. Trybunał decyduje. To jest proces w toku.
Raport, które opublikowaliśmy, jest odpowiedzią na krytykę, że koncentrujemy się jedynie na Polsce i Węgrzech. To nieprawda. Prezentujemy obecnie raport, który opisuje pozytywny i negatywny rozwój we wszystkich państwach członkowskich. Tam, gdzie wcześnie dostrzegamy problemy, możemy też na wczesnym etapie rozpocząć dialog, by to państwo nie poszło za daleko. Ale obawiam się, że niektóre szkody są nie do naprawienia.
Co zrobi Unia Europejska, jeśli ten negatywny rozwój państwach takich jak Węgry i Polska będzie kontynuowany?
– Musimy kontynuować nasze działania, co obecnie robimy i wykorzystywać środki, które mamy do dyspozycji. To postępowanie przeciwnaruszeniowe i artykuł 7, z którego już korzystamy. Obecnie mamy nowe instrumenty, by oceniać praworządność i porównywać ją we wszystkich państwach członkowskich. Ale nie ukrywam też, że jestem bardzo za tym, by przyznawać środki unijne tylko tym państwom, które gwarantują przestrzeganie praworządności. Oczywiście musimy robić więcej. Byliśmy naiwni w naszej wierze, że praworządność, demokracja i prawa podstawowe będą automatycznie wszędzie przestrzegane. Cały czas się uczymy.
Dziękuję za rozmowę.