Wizja Macrona dla Europy. Coś więcej niż tylko marzenie?
16 kwietnia 2023Prezydent Francji sześć lat temu z wielką pasją przedstawił swoją wizję Europy. W przemówieniu wygłoszonym na paryskiej Sorbonie mówił wówczas o Europie demokratycznej, zjednoczonej, ale przede wszystkim – suwerennej.
Suwerenność Europy
Emmanuel Macron do dziś trzyma się swojego postulatu suwerenności Europy. Pojęcie to zasadniczo oznacza zdolność do autonomicznego i niezależnego od innych państw działania w strategicznie ważnych obszarach, jak wyjaśnia think tank Parlamentu Europejskiego.
Kilka dni temu, podczas lotu powrotnego z podróży do Chin, francuski prezydent rozmawiał także z przedstawicielami międzynarodowej prasy o swojej wizji Europy. Jego uwagi na temat roli Europy w konflikcie tajwańskim wywołały irytację zarówno w USA, jak i w Europie. Zostały one odebrane jako wezwanie do zajęcia przez UE bardziej niezależnej roli wobec USA i ostrzeżenie, by nie dać się wciągnąć w kryzys wokół Tajwanu.
W tym tygodniu w przemówieniu w Hadze francuski prezydent po raz kolejny powtórzył swój apel o suwerenną Europę. Tym razem skupił się na ekonomicznych aspektach strategicznej autonomii. Według Macrona europejski przemysł musi stać się bardziej niezależny, a produkcja w UE musi zostać wzmocniona. Czy jednak jego pomysły są rzeczywiście możliwe do zrealizowania?
Zielona gospodarka w Europie tylko z Chinami
Model suwerenności gospodarczej Macrona oparty jest na pięciu filarach: konkurencyjności, polityce przemysłowej, ochronie rynku, równowadze w stosunkach handlowych i współpracy. Kraje UE powinny nadal produkować zdolne do stawiania czoła konkurencji produkty najwyższej jakości, ściśle ze sobą współpracując w ramach tego ugrupowania. Zdaniem Emmanuela Macrona, wspólna polityka przemysłowa jest konieczna, by chronić rynki w takich dziedzinach jak neutralność klimatyczna czy produkcja mikroprocesorów.
Francuski prezydent jest przy tym przekonany, że krytyczne technologie potrzebne do realizacji europejskich celów klimatycznych powinny być produkowane w UE. – Obecnie jednak technologie te są wytwarzane w Chinach – mówi w rozmowie z DW Carme Colomina, badaczka w finansowanym ze środków publicznych „Barcelona Centre for International Affairs”, zajmującym się badaniem stosunków międzynarodowych. – Metale ziem rzadkich, potrzebne do przejścia na gospodarkę cyfrową i ekologiczną, również pochodzą z Chin. Więc jeśli chodzi o zmiany klimatyczne, UE jest zależna od Chin – wyjaśniła ekspertka.
Komisja Europejska chce to zmienić i przedstawiła propozycje na temat nowej dyrektywy unijnej, która ma zabezpieczyć dostawy surowców krytycznych dla UE. Chodzi o takie surowce jak metale ziem rzadkich, które są potrzebne do produkcji magnesów w turbinach wiatrowych, a także lit, kobalt i nikiel do baterii samochodów elektrycznych oraz silikon do półprzewodników.
Propozycje Komisji są już omawiane w Parlamencie Europejskim i w państwach członkowskich UE. Carme Colomina ma jednak wątpliwości, czy takie przepisy mogą zostać wdrożone na tyle szybko, by okazały się naprawdę skuteczne. Pojawiają się ono bowiem w czasie, gdy „istniejące już zależności są zwiększane”.
Bezpieczeństwo Europy zależy od USA
Idea strategicznej autonomii ma także swój wymiar w polityce bezpieczeństwa. Od 2017 roku Emmanuel Macron opowiada się za wspólną armią europejską, wspólnym budżetem obronnym i wspólną doktryną działania.
W marcu ubiegłego roku, miesiąc po ataku Rosji na Ukrainę, także inni politycy europejscy coraz częściej podejmowali ideę europejskiej suwerenności. Zadeklarowali chęć wzmocnienia swoich zdolności obronnych, zwiększenia zdolności do samodzielnego działania, przy jednoczesnym spełnianiu w całej rozciągłości swoich zobowiązań w ramach NATO. Od początku tej wojny kraje UE zwiększyły wydatki na obronę i wsparły Ukrainę dostawami broni i amunicji.
Według Carme Colominy, Emmanuel Macron jest jednym z najsilniejszych zwolenników idei ściślejszej współpracy obronnej. Dla niego, jak mówi, europejska suwerenność jest narzędziem, które pozwala UE kroczyć własną drogą.
Benjamin Tallis z Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej (DGAP) uważa jednak, że nie jest to realistyczne. Dla eksperta pojęcie autonomii w stosunkach międzynarodowych jest „mitem”. To, co Macron naprawdę ma na myśli, to większa niezależność od USA.
– Jest to niebezpieczne dla naszego kontynentu – twierdzi Benjamin Tallis. – Europie brakuje nie tylko zdolności do obrony, ale także do odgrywania takiej roli w świecie, jaka mogłaby wynikać z planu strategicznej autonomii Macrona. Na papierze Europa ma imponującą liczbę czołgów i żołnierzy, ale brakuje jej strategicznych zdolności do ich rozmieszczenia, jeśli miałaby działać w pojedynkę.
Benjamin Tallis wskazuje również na duży arsenał nuklearny USA, który zawsze służył blokowi NATO jako gwarancja bezpieczeństwa w sytuacjach kryzysowych i jako czynnik odstraszający inne potęgi nuklearne.
Brakuje europejskiego światopoglądu
Bezpośrednio po wypowiedziach Emmanuela Macrona kilku polityków na świecie; przede wszystkim Marco Rubio, były kandydat na prezydenta USA i republikański senator z Florydy, otwarcie zadał pytanie, czy Macron przemawiał w imieniu Unii Europejskiej.
Polski premier Mateusz Morawiecki jeszcze przed podróżą do USA stwierdził z naciskiem, że sojusz z USA jest „absolutnym fundamentem” Unii Europejskiej. Komisja UE jak na razie odmówiła komentarza do uwag Macrona na temat Tajwanu.
– Emmanuel Macron z pewnością nie mówi w imieniu Europy – o tym Benjamin Tallis jest przekonany. Podstawowy problem z ideą strategicznej europejskiej autonomii polega, jego zdaniem, na tym, że Europa „nie istnieje na poziomie strategicznym”. Nie ma też wspólnego światopoglądu.
Ekspert wskazuje na takie kraje jak Finlandia, Estonia, Czechy i Polska, które w jego przekonaniu chcą wręcz zaostrzyć systemową rywalizację między autokracjami a demokracjami. Kanclerz Olaf Scholz chce na przykład trzymać się „wczorajszego świata˛”, czyli tego, który istniał przed inwazją wojsk rosyjskich na Ukrainę. Stara się on utrzymać globalny system wymiany handlowej, który obejmuje również Chiny. Macron natomiast wydaje się chcieć pozycjonować Francję jako wielkie mocarstwo poprzez pozycjonowanie również Europy jako wielkiego mocarstwa, aby następnie udawać, że interesy Francji są takie same jak interesy Europy.
Ostatecznie – jak twierdzi Benjamin Tallis – plan Macrona osłabia Europę pod względem strategicznym i dodatkowo dzieli jej członków. Według Carme Colominy od dawna już utrzymuje się rozdźwięk między „Europejczykami”, którzy opowiadają się za pogłębieniem integracji europejskiej, a „atlantystami”, którzy preferują bliższe więzi UE z USA.
– Dylemat ten leży u podstaw UE i nie ulega wątpliwości, że jest tylko kwestią czasu, kiedy pojawi się ponownie – przewiduje ekspertka.
Emmanuel Macron również wydaje się mieć świadomość tego, że może nie uda mu się doprowadzić do realizacji strategicznej autonomii Europy. Swoje wystąpienie w Hadze zakończył słowami: „Jestem marzycielem”.