Większość Węgrów popiera politykę Orbana wobec imigrantów
8 września 2015Na zewnątrz polityka premiera Węgier Viktora Orbana sprawia wrażenie surowej i restrykcyjnej, jednak w samym kraju cieszy się zdecydowanym paparciem. Winą za kryzys imigracyjny Orban obarcza Niemcy i Austrię, dlatego domaga się, by państwa te natychmiast znów zamknęły swoje granice i jasno powiedziały, że nie będą już przyjmować żadnych uchodźców. - Tak długo, jak Niemcy i Austria nie powiedzą, że nie wpuszczą żadnych dalszych migrantów, tak długo do Europy przeć będą następni uchodźcy - powiedział ostatnio Orban w wywiadzie dla austriackiej telewizji.
W innych wywiadach ostrzegał przed "dziesięcioma milionami dalszych imigrantów" i podkreślał, że Węgry nie chcą u siebie żadnych muzułmanów. Zapowiedział też, że w przyszłości w pobliżu zasieków i umocnień na granicy z Serbią będzie stacjonowało węgierskie wojsko.
"Migranci są straszni i uparci"
W sondażach przeprowadzanych na Węgrzech orbanowska partia Fidesz ma coraz lepsze notowania. Przez kilka miesięcy poparcie dla niej spadało, ale teraz karta się odwróciła, wynika z najnowszych sondaży przeprowadzonych przez instytut Republikon.
Według nich Fidesz ma poparcie 38 proc. respondentów, skrajnie prawicowy Jobbik - 25 proc., socjaliści - 21 proc.
Jednoznaczne zdaje się być także nastawienie węgierskiego społeczeństwa do napływu migrantów: 66 proc. ankietowanych jest przekonanych, że uchodźcy stanowią zagłożenie dla ich kraju, tylko 19 proc. uważa przyjmowanie migrantów za obowiązek.
"Straszni i krnąbrni"
- Jestem oburzona, że aż tylu tu przyjeżdża. Sytuacja jest straszna, panuje chaos. Uważam, że nasz rząd postępuje właściwie. Migranci są straszni i krnąbrni. Nie chcą iść do ośrodków recepcyjnych. Upierają się, że chcą do Niemiec i Austrii - pomstuje starsza kobieta.
- Kiedy ostatnio jechałam pociągiem do Budapesztu, pociąg kontrolowała policja i zgarnęła wszystkich uchodźców. Ja się po prostu bałam. Bałam się, że się czymś od nich zarażę. Bałam się, że oni sami też się boją o swoje dzieci i swój dobytek. Jak oni będą się zachowywać wobec nas? - opowiadała reporterom telewizji ARD młoda mieszkanka Budapesztu.
Prywatna pomoc od serca
Zupełnie innego zdania jest węgierski student, który twierdzi, że rząd powinien więcej robić dla uchodźców. - Myślę, że ten wielotysięczny napływ był po prostu zaskoczeniem. Ale jest to już przedziwne, że tak wielu koczuje gdzieś w podziemnych przejściach na dworcu Keleti. Można było przecież znaleźć jakieś inne rozwiązanie, nawet, jeżeli nie jest już łatwo zorganizować w kilka dni zakwaterowanie dla kilku tysięcy osób.
Wśród mieszkańców Budapesztu są też osoby ofiarne, które niosły uchodźcom pomocy. Na dworzec Keleti ludzie przynosili wodę, żywność i koce. Ale na zmiany w węgierskiej polityce wobec imigrantów nie ma co liczyć.
tagessschau.de / Małgorzata Matzke