Wojna celna z USA. UE między żądzą odwetu i spokojem
2 czerwca 2018Komisja Europejska jest rozeźlona i już odpowiedziała USA pięknym za nadobne. Dla jej przewodniczącego amerykańskie cła wwozowe na produkowaną w UE stal i aluminium to "protekcjonizm czystej wody". Dlatego, jak oświadczył Jean-Claude Juncker, Stany Zjednoczone nie dały UE "żadnego innego wyboru" niż wnieść skargę w tej sprawie do Światowej Organizacji Handlu (WTO). Postępowanie rozpocznie się natychmiast, ale na arbitraż WTO trzeba będzie poczekać parę miesięcy. Prezydent Trump z miejsca zagroził, że jeśli zespół orzekający Światowej Organizacji Handlu przyzna rację UE, to USA się wycofają z tej organizacji. W praktyce oznacza to, że to posunięcie prawne KE na razie nie przyniesie żadnych skutków.
KE ma jednak w zanadrzu także inne kroki w postaci wprowadzenia unijnych ceł na szereg produktów "Made in USA". Chodzi tu o wyroby stalowe, w tym statki, bourbon, masło orzechowe, motocykle Harley-Davidson i popularne jeansy marki Levis w łącznej wysokości 2,8 mld euro. To znacznie mniej niż wprowadzone w piątek 1 czerwca amerykańskie cła, które wynoszą w sumie 6,4 mld euro. Unijne cła mogą wejść w życie najwcześniej 20 czerwca. Czy wejdą, a jeśli tak, to w jakiej wysokości - tego jeszcze nie wiadomo, ponieważ państwa członkowskie UE muszą najpierw podjąć decyzję w tej sprawie, a ich zdania na temat wojny celnej z USA są rozbieżne.
Niektóre państwa unijne nie ucierpią wskutek amerykańskich ceł
Zwrócił na to uwagę prezes Federalnego Związku Handlu Hurtowego i Zagranicznego (BGA) Gerhard Handke, który w wywiadzie dla Reuters-TV powiedział: "W obrębie Europy różne państwa zostały dotknięte amerykańskimi cłami w bardzo różnym stopniu". Niektórzy członkowie UE w ogóle nie handlują z USA stalą i aluminium, w związku z czym nie ucierpią wskutek nałożenia na nie ceł wwozowych, dodał. Te państwa, jak twierdzi prezes BGA, nie mają żadnego interesu w uczestnictwie w unijnych działaniach odwetowych przeciwko Stanom Zjednoczonym. W zgoła innej sytuacji są Niemcy, które najbardziej ze wszystkich państw unijnych dotkną amerykańskie cła na stal i aluminium. Gerhard Handke jest sceptyczny i uważa, że wypracowanie jednolitego stanowiska przez 27 państw członkowskich UE, z których każde ma inne interesy, graniczyłoby z cudem.
Mając to na względzie Handke zaleca UE podjęcie rozmów z USA. W przeciwnym razie, to jest: w przypadku podjęcia jakichś działań odwetowych, obie strony poniosą znaczne szkody gospodarcze, a poza tym taka woja celna oznacza także "negatywne oddziaływanie psychologiczne na rynek". W jeszcze bardziej dobitny sposób wyraził tę myśl prezes Niemieckiego Związku Przemysłu Stalowego (WSM) Christian Vietmeyer: "Reakcja UE, która doprowadzi do zaostrzenia sytuacji i wprowadzenia kolejnych barier handlowych, może wyrządzić tylko jeszcze większe szkody. UE powinna zachować umiar i spokój" - radzi.
Przed zaognianiem sytuacji i wdaniem się w wojnę celną i handlową ostrzega także koncern samochodowy Volkswagen, który twierdzi, że w tej wojnie nie będzie zwycięzców, tylko sami przegrami. Prezydent Trump zagroził już wprowadzeniem wyższych ceł na importowane z Europy samochody, na czym najwięcej straciliby producenci niemieccy.
Spór o to, czy USA już prowadzą z UE wojnę celną i handlową
Przewodniczący Komisji Handlowej w Parlamencie Europejskim Bernd Lange z partii SPD stara się połączyć twardą postawę wobec prezydenta Trumpa z gotowością do zawarcia kompromisu. W wywiadzie dla rozgłośni rbb Lange powiedział: "Trump stara się nas zaszantażować i dlatego musimy podjąć kontrdziałania, ale tak, żeby nie doprowadziły one automatycznie do zaognienia sporu. Aby uniknąć takiej spirali eskalacji, UE nie powinna wprowadzać własnych ceł wwozowych w takiej samej wysokości jak cła amerykańskie, tylko niższe, o czym już się mówi. Lange skrytykował w związku z tym postawę niemieckiego ministra gospodarki Petera Altmaiera z CDU, który, jego zdaniem, zamierza ubić z Trumpem interes nie bacząc na koszty. Tymczasem my, jak stwierdził dosłownie Lange "nie prowadzimy pod naciskiem rokowań po to, aby zawrzeć jakiś zgniły kompromis".
Sam Altmaier nawołuje do zachowania spokoju. W telewizji śniadaniowej ARD dał wyraz nadziei, że w USA "dojdzie do otrzeźwienia i uspokojenia emocji" chociażby dlatego, że wskutek wprowadzenia ceł wwozowych na produkty europejskie dojdzie do podwyżek cen także wielu wyrobów amerykańskich. Altmaier zaapelował również, aby nie dać się zastraszyć groźbą wprowadzenia ceł na samochody niemieckie eksportowane do USA. W tej sprawie, powiedział, Europejczycy powinni działać solidarnie, ewentualnie także przy współpracy Kanady i Meksyku, ponieważ te dwa państwa też zostały objęte amerykańskimi cłami wwozowymi na stal i aluminium i już zapowiedziały, że będą temu przeciwdziałać.
Nie wszyscy jednak zachowują podobny spokój co niemiecki minister gospodarki. Nie każdy też postrzega obecny spór z USA jako sprawę wyłącznie gospodarczą. Prezydent Francji Emmanuel Macron zdobył się już na historyczne porównanie twierdząc, że: "Nacjonalizm gospodarczy prowadzi do wojny. To jest dokładnie to samo, co wydarzyło sią w latach 30-tych XX wieku".
Gabriel Felbermayer z Monachijskiego Instytutu Badań Gospodarki Ifo dostrzega nadciągającą "zimną wojnę handlową z USA". Wysoki przedstawiciel Unii ds. zagranicznych i polityki bezpieczeństwa Federica Mogherini nie podoba się w tym kontekście słowo "wojna". Jak powiedziała: "UE musi bronić swoich interesów, ale z nikim nie prowadzi wojny".