Wojna Rosji przeciwko Ukrainie i malejący prestiż Niemiec
10 kwietnia 2022Ci ludzie nie porozumieli się wcześniej i tylko przez przypadek dowiedzieli się, że tego samego dnia planują protesty przeciwko wojnie Rosji w Ukrainie.
Litewska mistrzyni olimpijska w pływaniu Rūta Meilutytė w ubiegłym tygodniu przepłynęła zabarwiony na czerwono staw przed ambasadą Rosji w stolicy Litwy, Wilnie. Ta akcja na Litwie, w kraju należącym dziś do UE, który po II wojnie światowej stał się częścią Związku Radzieckiego, natychmiast zaczęła intensywnie krążyć po mediach społecznościowych.
Kilka dni później rosyjska rakieta zabija 50 uchodźców na dworcu kolejowym w Krematorsku, mieście we wschodniej Ukrainie. Gdy litewska mistrzyni olimpijska pokonywała czerwony staw, dziesiątki demonstrantów położyło się na ziemi przed ambasadą Niemiec w Wilnie i udawało martwych. Na znak protestu, że Berlin do dziś nie wprowadził całkowitego embarga na rosyjską ropę oraz gaz i ponieważ każdego dnia z UE do Rosji płyną miliony euro.
Szacunek dla Niemiec spada z każdym dniem wojny
– To karmienie diabła – mówi Oleg Surajew; komik, który wezwał do tego protestu. Zainicjowana przez niego akcja pokazuje, jak z każdym dniem wojny pogarsza się reputacja Niemiec na Litwie. Niemcy zawsze były dla niego „wzorcem moralności”, jak mówi ten 33-latek w wywiadzie udzielonym DW; „przykładem, dzięki któremu ludzie na Litwie wiele się nauczyli, wzorem do naśladowania”.
– Teraz czuję się tak, jak gdyby okazało się, że mój ojciec wcale nie był dobrym człowiekiem. I nie dotyczy to tylko percepcji Niemiec na Litwie. Wielu Polaków postrzega to w ten sam sposób – dodaje.
Wcześniej wraz z polskimi aktywistami zablokował autostradę w Poznaniu, protestując w ten sposób przeciwko handlowi z Rosją. Przeciwko firmom, które mimo wezwań do wprowadzenia embarga nadal prowadzą tam interesy.
– Wielu polskich kierowców ciężarówek, aż po funkcjonariuszy policji, wszyscy nas wspierali – opowiada.
Z wyjątkiem Węgier prawie wszystkie kraje Europy Środkowo-Wschodniej wzywają do wprowadzenia pełnego embarga na dostawy nośników energii z Rosji. W rezultacie, jak mówi także w wywiadzie dla DW minister spraw zagranicznych Litwy Gabrielius Landsbergis, „płacimy żołd rosyjskim żołnierzom, którzy dokonują masakr w takich miejscowościach jak Bucza”.
Litwa i sąsiadujące z nią Łotwa i Estonia już wcześniej podjęły kroki, by uniezależnić się od rosyjskiego gazu. Na Litwie – dzięki terminalowi gazu skroplonego w Kłajpedzie, dużym mieście portowym, oraz dzięki sieci rurociągów, którymi kraje bałtyckie mogą się wzajemnie zaopatrywać.
– Przez to, że Niemcy nie przewodzą i nie dają przykładu innym, nie wstrzymują dostaw rosyjskiego gazu i ropy, ponieważ ucierpiałaby na tym ich własna gospodarka, każdego dnia zmiejsza się wobec nich zaufanie polityczne, zwłaszcza w krajach bałtyckich – tłumaczy w wywiadzie dla DW ekspert od Europy Wschodniej Volker Weichsel.
– Panuje tam przekonanie, że liczy się szybkość działania i że ta niewiarygodna ociężałość niemieckiej polityki, w czym mieści się także przestrzeganie różnych praw i zasad, nie dorównuje szybkości umacniania się autorytarnego reżimu w Rosji. A teraz, w jeszcze mniejszym stopniu, nie dorównuje szybkości, z jaką toczy się wojna Rosji z Ukrainą – podkreśla ekspert.
– Niemiecka polityka utrzymywania interesów z Rosją i wspierania tam demokratycznych zmian politycznych, zawiodła i wszystko legło w gruzach – podsumowuje Volker Weichsel.
Niemcy zignorowały ostrzeżenia przed Rosją
– W kwestii polityki energetycznej Niemcy stoją w obliczu ruiny na całej linii. Przez wiele lat rządy w Wilnie, Rydze czy Tallinie, ale także w Warszawie, ostrzegały je przed takim zbliżeniem z Rosją. Teraz doświadczamy gwałtownej zmiany, która przypomina bieg na 100 metrów. Każdy pokonał już jakiś dystans, ale ci, którzy od dawna z niepokojem obserwowali agresywną postawę Rosji, mają przed sobą jeszcze tylko dziesięć metrów – zauważa ekspert.
Dla mieszkańców Europy Środkowo-Wschodniej jest oczywiste, że zostaną zaatakowani przez wojska Putina w następnej kolejności, jeśli Ukraina nie wygra tej wojny.
– Oprócz dostaw broni, tym co znacznie osłabiłoby Rosję, byłoby embargo na import nośników energii. A zwłaszcza embargo na ropę naftową. Tego właśnie domagają się kraje bałtyckie: wprowadzenia natychmiastowego embarga na ropę – przypomina Volker Weichsel.
Unijni negocjatorzy w Brukseli jednak w ubiegłym tygodniu ponownie nie byli w stanie uzgodnić niczego więcej niż wprowadzenie zakazu importu rosyjskiego węgla. Tymczasem chodzi tu o czas, którego Ukraina nie ma.
– NATO chce zagwarantować bezpieczeństwo państw bałtyckich i Polski, przede wszystkim poprzez odstraszanie nuklearne – analizuje rozmówca DW.
Jednak po ponad sześciu tygodniach rosyjskiej wojny napastniczej, jak twierdzi, „logika odstraszania może zostać skazana na porażkę poprzez szybkie zdobycie terenu przy użyciu wojsk konwencjonalnych”. Dlatego, jak powiedział, tak ważne jest dostarczanie broni Ukrainie.
– I nie tylko tzw. broni defensywnej, bo na to jest już za późno. Było jej za mało, aby zatrzymać Rosję na każdym odcinku frontu. Dlatego rosyjskie wojska są teraz na wschodzie i południu Ukrainy. Obecnie chodzi przede wszystkim o powstrzymanie i planowanego, dalszego postępu na wschodzie Ukrainy, powstrzymanie możliwego, nowego ataku na Kijów, ale także o odzyskanie zajętych przez Rosję terytoriów, których Ukraińcom nie udało się obronić – wyjaśnia ekspert.
Dostawy broni ofensywnej
Volker Weichsel jest przekonany, że Niemcy mogą odzyskać zaufanie w oczach wschodnioeuropejskich partnerów z UE tylko wtedy, gdy będą aktywnie działać w tym kierunku i przejmą rolę lidera w Unii Europejskiej.
– Pogląd, że Niemcy zachowały się po prostu arogancko, zyskał, rzecz jasna, na sile – uważa Volker Weichsel.
– Z polskiego punktu widzenia jest dziś jasne, że Warszawa miała po prostu rację w ocenie sytuacji. Sam fakt, że niemiecka strategia działania, a więc zbliżenie poprzez dialog, niepalenie za sobą mostów i okazywanie zrozumienia, zawiodła na całej linii, będzie miał swoje reperkusje polityczne. Pozycja Niemiec w Europie staje się coraz słabsza.
– Z każdym dniem, w którym Berlin tego nie dostrzega, jest coraz gorzej – twierdzi ekspert.
Dotyczy to także młodych artystów, takich jak Oleg Surajew z Wilna, który zorganizował protest przed ambasadą Niemiec w Wilnie. Jak mówi, sam mieszkał w Berlinie przez dłuższy czas i dobrze zna powody wstrzemięźliwej postawy Niemiec w ich polityce zagranicznej, wypływające z nazistowskich zbrodni popełnionych w Europie Wschodniej. Ale to właśnie ta historia, jego zdaniem, jest powodem, dla którego Niemcy muszą teraz aktywnie działać i wspierać Ukrainę, nawet jeśli będzie to miało negatywny wpływ na gospodarkę Niermiec i całej Unii Europejskiej.
– Teraz wszyscy jesteśmy Europejczykami, a ja czuję się odpowiedzialny za Ukrainę – mówi Oleg Surajew. Dla niego mur berliński, jego upadek i zwycięstwo nad komunistyczną tyranią to ważne elementy wspólnej historii Europy. Zwraca uwagę, że w budynku, przed którym w ubiegłym tygodniu on i jego koledzy przeprowadzili akcję protestacyjną, a więc w budynku ambasady Niemiec w Wilnie, do czasu otwarcia żelaznej kurtyny mieściła się siedziba Komunistycznej Partii Litewskiej Republiki Radzieckiej.
Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>