Wybory w Niemczech. Jak głosują imigranci?
16 września 2021Gdy za niecałe dwa tygodnie w Niemczech zostanie wybrany nowy Bundestag, do urn wyborczych pójdzie również grupa osób, która często jest pomijana przez polityków i partie – 7,4 mln uprawnionych do głosowania, którzy pochodzą z Turcji, Syrii, Polski, Rosji lub innych krajów. To dwanaście procent wyborców.
Chociaż jest to liczna grupa, często jest pomijana – zauważa socjolożka Sabrina Mayer. Prowadzi ona obecnie badania naukowe dotyczące osób o pochodzeniu migracyjnym w Duisburgu – wielokulturowym mieście w Nadrenii Północnej-Westfalii. Sabrina Mayer mówi, że gdy jeździ po Duisburgu, jest nieco zaskoczona – w tak dużym mieście tematy z plakatów wyborczych rzadko dotyczą bezpośrednio osób z rodzin imigranckich.
Może to być jedną z przyczyn niższej frekwencji wyborczej wśród tej grupy obywateli Niemiec. W wyborach do Bundestagu w 2017 roku ich udział był o około 20 punktów procentowych niższy niż ogólna średnia. To nic nadzwyczajnego w skali międzynarodowej, mówi badaczka, ale jest to również powód, aby przyjrzeć się temu bliżej. Może się bowiem skończyć na błędnym kole.
– Jeśli jakaś grupa czuje się pomijana, to rzadziej chodzi do urn, a więc partie są mniej chętne do podejmowania tematów (dotyczących tej grupy), co powoduje dalszy spadek frekwencji wyborczej – tłumaczy socjolożka.
Zachęcać do głosowania
To problem, który dobrze zna działacz społeczny Ali Can. Inicjator hashtagu na Twitterze #MeTwo, który ma zwrócić uwagę na dyskryminację, urodził się w Turcji, jest z pochodzenia Kurdem, a jego rodzina uciekła w 1995 roku do Niemiec. Również on walczy o wyższą frekwencję wyborczą wśród imigrantów z niemieckim paszportem.
W związku z wyborami do Bundestagu uruchomił m.in. wielojęzyczną aplikację, porównywalną z popularnym programem „Wahl-O-Mat”, który pomaga w ustaleniu własnych preferencji wyborczych. – W XXI wieku pomoc wyborcza powinna być pozbawiona barier – mówi DW. Krytycznie ocenia jednak fakt, że po raz kolejny grupy imigrantów muszą się same uaktywnić. – Nie udało się przekazać osobom o pochodzeniu migracyjnym poczucia, że w równym stopniu są częścią Niemiec – mówi. Chodzi też o aspekt emocjonalny. – Na koniec wszyscy chcemy wyższej frekwencji wyborczej – stwierdza Ali Can.
Niewiele danych naukowych
Brakuje też danych. Niewiele wiadomo o tym, które grupy imigrantów na którą partię głosują i dlaczego. Przyczyny tkwią także w statystyce – w klasycznych analizach wyborczych liczebność próby jest zwykle zbyt mała, aby można było uzyskać wiarygodne wnioski. Jednym wyjściem jest przeprowadzenie specjalnych badań, ale są one kosztowne i często obejmują tylko największe grupy imigrantów.
Bliska CDU Fundacja Konrada Adenauera (KAS) przeprowadziła dwa takie badania, w 2015 i 2019 roku, skupiając się na trzech największych grupach imigrantów w Niemczech. Są to osoby o tureckim (2,8 mln), polskim (2,2 mln) i rosyjskim (1,4 mln) pochodzeniu.
W dwóch grupach wynik przez długi czas utrzymywał się na względnie stałym poziomie. „Późni przesiedleńcy z Rosji głosowali ponadprzeciętnie często na chadecję, osoby pochodzenia tureckiego na socjaldemokratów”. Od kilku lat jednak „stałe wzorce” słabną, zamiast tego mamy do czynienia z „dużą mobilnością partyjno-polityczną” – wnioskują badacze z KAS. Wielu wyborców pochodzenia rosyjskiego przeniosło się z CDU/CSU do AfD, a wyborcy pochodzenia tureckiego nie pozostali już wierni SPD, lecz częściej głosowali na CDU/CSU. Na zmianie preferencji wśród wyborców z polskim rodowodem skorzystali Zieloni.
Zmiana preferencji to dobry znak
Ta nowa mobilność przy urnach wyborczych powinna być postrzegana pozytywnie – twierdzą naukowcy z KAS, a mianowicie jako „proces normalizacji”. W końcu mobilność w wyborach ogólnie wzrosła, tzn. również wśród osób bez migracyjnej przeszłości.
Potwierdza to socjolożka Sabrina Mayer. – Więzi partyjne zanikają, ludzie podejmują decyzje w znacznie większym stopniu na podstawie tematów i patrzą na to, co do nich przemawia, zamiast głosować na partię, która zawsze była kojarzona z ich własną grupą.
Partie nie korzystają jednak z tej możliwości. „Dla partii osoby z obcym rodowodem to wielki potencjał wyborczy” – twierdzi organizacja Citizens For Europe. Jednak „pod warunkiem, że dostosują one swoje kadry i program do coraz bardziej zróżnicowanego elektoratu.
Z programów wyborczych wyłania się inny obraz. „We wszystkich partiach kwestie migracji dotyczą głównie „ucieczki i azylu” – krytykuje portal „Mediendienst Integration”. „Migracja zarobkowa czy edukacyjna, która stanowi największą część, jest stosunkowo rzadko poruszanym tematem”.
Bez niemieckiego paszportu
Nie uwzględnia się także grupy, która jest prawie tak duża jak imigranci uprawnieni do głosowania – imigranci, którzy mieszkają w Niemczech, ale nie mogą głosować, bo nie mają niemieckiego paszportu. To 8,7 mln osób. Dotyczy to także uchodźców przybyłych do Niemiec. Ahmad Mobaiyed urodził się w Syrii, a do Niemiec przyjechał w 2015 roku. – To frustrujące nie móc głosować, nie mieć nic do powiedzenia – mówi DW. Nawet w kwestiach, które bezpośrednio dotyczą go jako uchodźcy.
W skali międzynarodowej Niemcy nie są wyjątkiem, gdzie obowiązuje zasada, że głosować mogą tylko osoby posiadające niemiecki paszport. Istnieje tylko kilka krajów, w których prawo do głosowania nie jest powiązane z obywatelstwem. Niemniej jednak wiele inicjatyw domaga się zmiany.
Niezależnie od tego, coraz więcej Syryjczyków występuje po niemieckie obywatelstwo – mówi Mobaiyed. Wówczas będą mogli również głosować. Mobaiyed nie wierzy jednak, „że podejmowane są wysiłki, aby zrozumieć, czego Syryjczycy w nadchodzących wyborach potrzebują, chcą i pragną”. A to byłoby ważne. – Bycie wykluczonym boli i może w negatywny sposób odepchnąć taką osobę od polityki – mówi Mobaiyed.
Można temu przeciwdziałać, na przykład poprzez wzorce do naśladowania, polityków z obcym rodowodem. Mobaiyed zainicjował „Dein Almanya” – bazę danych „postępowych kandydatów, z którymi mogą się utożsamiać młodzi Niemcy o pochodzeniu migracyjnym”. W Bundestagu są oni jednak nadal rzadkością: na 709 parlamentarzystów zasiadających w Bundestagu obecnej kadencji tylko 58 ma przeszłość migracyjną.