Wybory w Turcji. Triumf partii Erdogana
1 listopada 2015Według danych po wyliczeniu ok.90 proc. głosów konserwatywna partia Sprawiedliwość Rozwoju (AKP) uzyskała prawie 50 proc., czyli o blisko 10 proc. więcej, niż w ostatnich wyborach w czerwcu. Taki wynik gwarantują partii prezydenta Recepa Tyyipa Erdogana 316 z 550 miejsc w parlamencie i tym samym absolutną większość.
Wyborcza niespodzianka
W czerwcu AKP straciła absolutną większość. Po kilku miesiącach nie udało się stworzyć koalicji i konieczne były kolejne wybory, ale nikt nie spodziewał się tak wyraźnego zwycięstwa partii Erdogana. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że umiarkowanie islamistyczna partia odzyskała większość. Jej głosy nie powinny jednak Erdoganowi wystarczyć do przeprowadzenia referendum w sprawie zmiany konstytucji. Jego celem jest bowiem wprowadzenie systemu prezydialnego, co umocniłoby władzę prezydenta.
Aby możliwa była zmiana, Erdogan potrzebowałby 60 proc. z 550 miejsc w parlamencie. Byłoby to możliwe w przypadku, gdyby kurdyjska partia HDP nie weszła do parlamentu. Na razie wygląda jednak na to, że HDP udało się wejść do zgromadzenia. Tureckie media podają aktualnie, że prokurdyjska partia przekroczyła wymagany prób 10 proc.
Jako druga partia w parlamencie uplasowała się po AKP socjaldemokratyczna SHP. Podobnie, jak w czerwcu uzyskała ona 25 proc. Nacjonalistyczna MHP dostała natomiast ok. 12 proc. - czyli ok. 4 proc. mniej, niż w ostatnich wyborach.
Nie wszyscy chcą wierzyć w triumf Erdogana
Odzyskanie absolutnej większości głosów w parlamencie przez AKP jest znaczącym triumfem prezydenta Erdogana. Ma to duże znaczenie dla Europy i Niemiec. Bruksela i Berlin przypisują bowiem Turcji kluczową rolę w rozwiązaniu problemu uchodźczego.
Turcja jest najważniejszym krajem tranzytowym dla uchodźców próbujących się przedostać do UE. Bruksela stara się obecnie nakłonić Ankarę, aby ta możliwie szybko doprowadziła do wejścia w życie porozumienia ws. przyjmowania uchodźców z UE.
Dwa tygodnie temu Turcję odwiedziła z tego powodu kanclerz Angela Merkel. Podczas spotkania z prezydentem i premierem Merkel zaproponowała Turcji pomoc finansową, ułatwienia wizowe oraz wsparcie Ankary przez Berlin w jej negocjacjach ws. członkostwa w Unii Europejskiej.
Szef Zielonych w Parlamencie Europejskim, niemiecki polityk Reinhard Buetikofer skomentował wyniki wyborów z niedowierzaniem. Jego zdaniem UE powinna "wziąć je pod lupę". - Trzeba dobrze się przyjrzeć, czy ten zaskakujący wynik jest wynikiem złych sondaży demoskopicznych lub czy być może stał się efektem manipulacji wyborczych - powiedział Buetikofer niemieckiej agencji prasowej DPA.
Drugie wybory w ciągu 5 miesięcy
Turcy poszli do urn po raz drugi w tym roku. W czerwcowych wyborach AKP po raz pierwszy od przejęcia władzy w 2002 roku straciła absolutną większość. Wtedy to doszło do niespodziewanego wejścia prokurdyjskiej HDP do tureckiego parlamentu. Opozycja zarzucała prezydentowi, że starał się on przeszkodzić w stworzeniu koalicji rządzącej AKP z CHP, aby wymusić nowe wybory.
Kampanię wyborczą zdominował temat zaostrzającego się konfliktu kurdyjskiego oraz wojny domowej w sąsiedzkiej Syrii. Również osłabienie konjunktury gospodarczej w Turcji było jednym z głównych tematów.
Do udziału w wyborach uprawnionych było 52 mln Turków. Blisko 3 mln obywateli żyjących zagranicą mogło zagłosować już wcześniej w tureckich konsulatach - z przywileju skorzystało 40 proc. uprawnionych.
Pomimo obaw, iż w dniu wyborów może dojść do poważnych starć lub nawet do ataków, obyło się bez większych incydentów. Niedawno w Ankarze miał miejsce zamach terrorystyczny, w którym zginęło ponad 100 osób. Prokuratura obciążyła odpowiedzialnością za jego przeprowadzenie Państwo Islamskie, które jednak nie przyznało się do zamachu. Według danych ministerstwa spraw wewnętrznych o porządek dbało w niedzielę 385 tys. funkcjonariuszy służb porządkowych.
Róża Romaniec (dpa, afp, rtr)