Węgry. Fidesz i nieczyste zagrywki przed wyborami
29 listopada 2021Bori jest Węgierką i przez pewien czas mieszkała w Maroku. Kiedy wiosną 2018 roku chciała wziąć udział w wyborach parlamentarnych, musiała pokonać 650 kilometrów. W przeddzień wyborów wyruszyła z południa kraju i przenocowała u przyjaciół. Łącznie po trzydziestu godzinach dotarła do ambasady węgierskiej w stolicy kraju – Rabacie. „Duże odległości i koszty podróży prawdopodobnie powstrzymują wielu wyborców za granicą od głosowania” – mówi w filmiku na Youtubie. „Dlatego wszyscy Węgrzy za granicą powinni mieć prawo do głosowania korespondencyjnego”.
Film jest częścią kampanii stowarzyszenia Wolna Ambasada Węgierska w Berlinie (FUB). Młodzi Węgrzy mieszkający w Berlinie założyli stowarzyszenie kilka lat temu. Od miesięcy prowadzą kampanię na rzecz przyznania wszystkim Węgrom za granicą prawa do głosowania drogą korespondencyjną, tak aby nie musieli podróżować do swojego kraju lub odległego przedstawicielstwa Węgier, chcąc oddać głos. Współzałożyciel FUB Balint Vojtonovszki opisuje najbardziej ekstremalną przeszkodę: – W Australii trzeba było pokonać tysiące kilometrów, aby skorzystać z prawa do głosowania.
Wiosną przyszłego roku na Węgrzech odbędą się wybory parlamentarne. Zjednoczona opozycja po raz pierwszy ma duże szanse na pokonanie premiera Viktora Orbana i jego partii Fidesz po dwunastu latach rządów. Z drugiej strony nabiera tempa debata na temat ordynacji wyborczej, która uważana jest za niesprawiedliwą i faworyzującą Fidesz, a także na temat możliwych oszustw wyborczych rządu Orbana. Częścią tej debaty jest również prawo do głosowania korespondencyjnego.
Wyborcy drugiej kategorii
W przypadku niektórych Węgrów mieszkających za granicą ma to zastosowanie, w przypadku innych nie. Konkretnie chodzi o to, że członkowie mniejszości węgierskich w krajach sąsiadujących z Węgrami, którzy posiadają węgierskie obywatelstwo, od 2018 roku mają prawo do głosowania w wyborach parlamentarnych – nawet jeśli nie mieszkają na Węgrzech. Chociaż nie mogą oni głosować na bezpośrednich kandydatów, mogą głosować na listy partyjne – i mogą to zrobić w głosowaniu korespondencyjnym. Z kolei węgierscy migranci zarobkowi nie mają prawa do głosowania listowego, jeśli nadal są zameldowani na Węgrzech. I tak jest w przypadku większości z nich.
– Wielu migrantów zarobkowych zachowało swój adres zamieszkania, ponieważ często spłacają kredyty mieszkaniowe lub mają dwa gospodarstwa domowe – mówi Vojtonovszki. Jego zdaniem jest to niesprawiedliwe: węgierscy migranci zarobkowi muszą tracić wiele czasu i pieniędzy, żeby dojechać do punktu, w którym mogą oddać głos, a Węgrzy należący do mniejszości mogą głosować drogą pocztową.
Miliardy dla mniejszości
Powód jest prosty: zdecydowana większość Węgrów należących do mniejszości, zwłaszcza w Rumunii, na Ukrainie i w Serbii, jest zwolennikami Orbana i głosuje na Fidesz. Jest to swoiste podziękowanie za opiekę sprawowaną przez rząd Orbana, który ułatwia im uzyskanie węgierskiego obywatelstwa, a także umożliwia dostęp do świadczeń socjalnych i rynku pracy w ojczyźnie.
– Zachęta wyborcza dla Węgrów należących do mniejszości, była wyraźnie częścią strategii Fideszu – ocenia Zsofia Banuta z organizacji pozarządowej Unhack Democracy, która monitorowała wybory parlamentarne na Węgrzech w 2018 roku. – Mniejszości węgierskie w rumuńskiej Transylwanii, na Ukrainie czy w Serbii wiele zawdzięczają węgierskiej partii rządzącej, bo dostają od niej dużo pieniędzy – mówi. Tylko w roku wyborczym 2018 było to ćwierć miliarda euro. – Rozumiem, że w sercu są za Fideszem – mówi Banuta.
Imigranci zarobkowi krytyczni wobec Orbana
Z kolei Węgrzy, którzy w celach zarobkowych wyjechali na Zachód, są często krytyczni wobec Orbana – na co wskazuje m.in. sondaż przeprowadzony kilka lat temu wśród londyńskich emigrantów. Również Węgrzy w Berlinie nierzadko krytykują politykę rządu w Budapeszcie. Szef gabinetu Orbana, Gergely Gulyas, już wiosną tego roku odrzucił wniosek o przyznanie prawa do głosowania korespondencyjnego wszystkim Węgrom mieszkającym za granicą. – Ordynacja wyborcza nie może być zmieniana w roku poprzedzającym wybory – powiedział, powołując się na wytyczne Komisji Weneckiej Rady Europy.
Ostatnio jednak rząd zmienił coś innego – prawo meldunkowe. Od 2022 roku każdy Węgier i cudzoziemiec będą mogli mieć fikcyjny adres zamieszkania na Węgrzech, nawet jeśli tam nie mieszkają. Rząd argumentuje, że uchroni to przed karami tych Węgrów, którzy nie dokonali zmiany meldunku.
Rywal Orbana i czołowy kandydat zjednoczonej opozycji Peter Marki-Zay ocenił na antenie prywatnej telewizji ATV: „To oczywiste, że Fidesz przygotowuje się do zorganizowanego oszustwa wyborczego”. Ma na myśli turystykę wyborczą, jak w przypadku wyborów parlamentarnych w 2018 roku.
Autobusem na wybory
Wówczas setki wyborców z sąsiednich krajów zostały przewiezione autobusami do węgierskich gmin przygranicznych, aby oddać głos. Węgierskie media ujawniły również liczne rejestracje wyborców posiadających podwójne obywatelstwo pod adresami na Węgrzech. W zamian burmistrzowie z partii Fidesz obiecywali miejsca pracy lub pieniądze. Organizacja Unhack Democracy odnotowała wiele nieprawidłowości w tym czasie. Zsofia Banuta uważa, że „bez oszustwa rządząca partia Fidesz nie miałaby większości dwóch trzecich głosów w parlamencie w Budapeszcie”.
Zdaniem opozycji, aby zapobiec ewentualnej utracie władzy wiosną 2022 roku, Fidesz nie oprze się zastosowaniu nieczystych zagrywek. Jokerami Orbana byliby Węgrzy z Ukrainy, Serbii czy Siedmiogrodu. Tam, gdzie może być ciężko, można by na papierze „przesiedlić” znaczną liczbę mieszkańców.
Dla niemieckiego europosła Zielonych Daniela Freunda ustawa meldunkowa jest jak dodatkowy doping dla partii rządzącej. – Zmiana przepisów meldunkowych teraz w taki sposób, aby pomóc Fideszowi to naprawdę nie jest dobry znak na przyszłoroczne wybory – mówi polityk w rozmowie z DW. Freund domaga się zorganizowania międzynarodowej misji obserwacyjnej: – Parlament Europejski i Komisja Europejska muszą wysłać na Węgry obserwatorów.