Okoliczni mieszkańcy najczęściej atakują ośrodki imigrantów
28 września 2015Protesty przeciwko niemieckiej polityce względem uchodźców zakończyły się w weekend kolejnymi atakami skierowanymi przeciwko placówkom, gdzie już niedługo mają zamieszkać imigranci. Statystyki policyjne wykazały, że sprawcami takich napadów bardzo często są okoliczni mieszkańcy, którzy nie chcą tego typu sąsiedztwa.
Ataki na domy dla uchodźców nie słabną. W weekend znów doszło do kolejnych, w różnych miejscowościach. Odbyło się także kilka protestów. Według szefa Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji, w tym roku łącznie podpalono 22 domy dla oczekujących na azyl. Federalna Policja Kryminalna z kolei – jak dziś podaje „Berliner Tageszeitung” – mówi o 26 takich przypadkach.
- Z tego, co wiemy, sprawcy, a przynajmniej ci dotychczas zidentyfikowani przez policję, nawet w 70 procentach pochodzą w rejonów bliskich miejscom ataków – mówił Hans-Georg Maaßen w Deutschlandfunk.
Niemiecki kontrwywiad jednocześnie sprawdza, czy w kraju istnieją struktury – grupy lub miejscowi prowodyrzy - odpowiedzialne za organizację takich akcji.
Do ostatnich należy między innymi ta przeprowadzona w nocy z piątku na sobotę w saksońskim Niederau. Policja wówczas musiała usunąć siłą demonstrantów, wśród nich wielu pod wpływem alkoholu, z terenu wokół jeszcze pustego budynku dla imigrantów. Grupa usiłowała przedrzeć się przez ogrodzenie na teren ośrodka. Wcześniej też dochodzło tam do przepychanek, często z udziałem prawicowych ekstremistów. Pierwsze autobusy z około setką imigrantów przyjechały w sobotę wieczorem pod silną eskortą policji i żołnierzy.
Burmistrz Niederau Streffen Sang (bezpartyjny) już kilka dni temu wyrażał obawę, że w ośrodku mających 1800 miejsc może dojść do zamieszek podobnych do tych z końca sierpnia w oddalonej tylko o parę kilometrów miejscowości Heidenau. Tam właśnie w sobotnią noc napadniętych i rannych zostało czterech Pakistańczyków. Według policji, ataku dokonali młodzi mężczyźni pochodzenia rosyjskiego. 24- i 33-letni imigranci zostali ranni, jednemu rozbito butelkę na głowie. Drugi miał rany drapane na twarzy. Policja nie informuje o motywach napadu.
W piątek w Meklemburgii-Przedmorzu około tysiąca osób demonstrowało przeciwko rządowej polityce wobec uchodźców. Za protesty były odpowiedzialne grupy prawicowe. Do największego doszło w Stralsund, gdzie ranne zostały trzy osoby.
dpa / Dagmara Jakubczak