Zagrożenie dla Kremla? Protesty rodzin żołnierzy
19 lutego 2024Pod murami Kremla w Moskwie trwają protesty, podczas których kobiety składają kwiaty przy Grobie Nieznanego Żołnierza i domagają się powrotu swoich mężów z frontu. Podobne akcje odbywają się także w innych regionach Rosji. W ten sposób ruch rodzin mężczyzn wysłanych na wojnę przeciwko Ukrainie coraz bardziej zwraca na siebie uwagę. Działacze rosyjskiej opozycji zgodzili się wspierać ten ruch, ponieważ uważają, że mobilizacja, a zwłaszcza rekrutacja żołnierzy, jest słabym punktem Kremla.
Jednak wśród polityków, a także wśród bliskich zmobilizowanych żołnierzy, panują różne poglądy na temat trwającej od dwóch lat wojny. Niektórzy ją potępiają i żądają wycofania rosyjskich wojsk z Ukrainy, inni zaś chcą tylko wprowadzenia rotacji wśród żołnierzy i popierają kontynuowanie działań wojennych.
Milcząca manifestacja w Moskwie
„Usuwamy wszystkie wiadomości wzywające do wieców!” – oznajmiła w ubiegłym roku na rosyjskim Telegramie w grupie dla żon zmobilizowanych mężczyzn „Jesteśmy razem”. Miało to powstrzymać krewnych żołnierzy od protestów.
Znana działaczka Olga Kaz, której brat zginął w ubiegłym roku na froncie, wyjaśniła to na swoim kanale na Telegramie „Odzyskamy naszych chłopców", stwierdzając, że wiece to skomplikowana sprawa. – Oczywiście najłatwiejszym sposobem okazania niezadowolenia jest pójście na Plac Czerwony i głośne tam protestowanie – powiedziała. Jej zdaniem takie działania jednak mogłyby przyciągnąć prowokatorów, co zakończyłoby „dialog z władzami”. Sama Olga Kaz postrzega wojnę w Ukrainie jako konfrontację z Zachodem, który próbuje rozczłonkować Rosję, co należy powstrzymać.
Podczas gdy Olga Kaz ostrzegała przed protestami, 7 listopada 2023 roku pięć kobiet z ruchu „Droga do domu" zebrało się w centrum Moskwy na swojej pierwszej milczącej manifestacji. Domagały się powrotu bliskich do domu, argumentując, że dla ich pobytu na froncie nie przewidziano żadnych limitów czasowych.
Zdjęcia z ich akcji szybko obiegły portale społecznościowe. Policja nie odważyła się dokonać żadnych aresztowań. Jednak później niektórym uczestniczkom tej milczącej manifestacji złożyli wizyty przedstawiciele władz i wezwali kobiety do zaprzestania publicznych protestów. Ale stało się odwrotnie. Czuwania przeniosły się pod mur Kremla, gdzie obecnie kobiety co tydzień składają kwiaty przy Grobie Nieznanego Żołnierza.
Aresztowania na wiecach w Rosji
Pierwsze protesty przypominały raczej dyskusje pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami rosyjskiej inwazji na Ukrainę, w których początkowo wzięło udział osiem, a po dwóch miesiącach 50 osób. Podobne działania są obecnie prowadzone w innych regionach, a ich uczestnicy składają kwiaty.
Na jednym z nich, 10 lutego w Jekaterynburgu, policja aresztowała pięciu uczestników przy Pomniku Ofiar Wojen w Afganistanie i Czeczenii, za naruszenie zasad udziału w wydarzeniu publicznym. Jeden z mężczyzn został skazany na osiem dni aresztu za „organizowanie wiecu przeciwko specjalnej operacji wojskowej”, jak w Rosji oficjalnie nazywa się wojnę z Ukrainą.
Tymczasem w Moskwie do akcji protestacyjnej przyłączają się kolejne kobiety. Olga (to nie jest jej prawdziwe imię), której mąż przebywa na froncie, niedawno po raz pierwszy wzięła w niej udział. Wcześniej pisała do różnych władz, żądając powrotu męża. Podobnie jak inne kobiety otrzymała odpowiedź, że powinna poczekać na dekret prezydenta Władimira Putina kończący mobilizację.
Sztab Generalny Federacji Rosyjskiej stwierdził, że działania zmobilizowanych żołnierzy nie mogą być ograniczane w czasie, gdyż wymagałoby to „fundamentalnej zmiany w systemie szkolenia wojskowego”. Olga była tym tak oburzona, że postanowiła wyjść na ulicę.
Kto wspiera protesty?
Obecnie protestujące kobiety starają się uzyskać poparcie ze strony przynajmniej części polityków. Podczas trwającej w tej chwili kampanii prezydenckiej w Rosji uzyskały początkowo poparcie Jekateriny Duncowej i Borysa Nadieżdina. Gdy władze zabroniły im udziału w wyborach, Maria Andriejewa, jedna z przywódczyń ruchu „Droga do domu”, zwróciła się do kandydata na prezydenta Władysława Dawankowa. Razem z innymi kobietami odwiedziła jego sztab wyborczy i poprosiła go o wsparcie.
Z tym samym apelem skierowała się także do sztabu wyborczego Władimira Putina, który po raz piąty ubiega się o urząd prezydenta. Ale ani Dawankow, ani Putin na to nie zareagowali.
Przez dwa lata wojny, którą Putin prowadził z Ukrainą, prawie nie mówił on o zmobilizowanych żołnierzach. Podczas rzadkiego spotkania z bliskimi poległych żołnierzy w listopadzie 2022 roku stwierdził jedynie cynicznie: „Kiedyś wszyscy zejdziemy z tego świata”. Tymczasem media w Rosji próbują wmówić społeczeństwu, że z mobilizacją nie ma żadnych problemów.
Tę sprawę podejmują jednak rosyjscy politycy opozycyjni, jak liberalny polityk i youtuber Maxim Kaz, który od 2022 roku znajduje się na liście „zagranicznych agentów” w Rosji i od tego czasu mieszka w Tel Awiwie, a także ekipa zmarłego właśnie w łagrze Aleksieja Nawalnego oraz Michaił Chodorkowski, mieszkający w Londynie.
Nie wszystkie żony przeciwne wojnie
Maxim Kaz twierdzi, że władze rosyjskie nie mogą pójść żadne na ustępstwa wobec kobiet, ponieważ wówczas inni krewni żołnierzy zażądaliby zwolnienia ich do domu. Ale według niego Rosjanie z każdym dniem coraz bardziej rozumieją, że ta kwestia jest sprawą „życia i śmierci”. „Władze nie widzą dla siebie dogodnego rozwiązania, więc na protesty reagują niezdecydowanie”. mówi.
Ze swej strony radzi wspierać żony zmobilizowanych mężczyzn poprzez subskrybowanie ich kanału na Telegramie „Droga do domu”, który ma ponad 70 tysięcy obserwujących.
Nawiasem mówiąc stanowisko niektórych członków ruchu „Droga do domu” różni się znacząco od stanowiska zwolenników Aleksieja Nawalnego. Jedna z przywódczyń ruchu, Paulina Safronowa, powiedziała DW we wstępnej rozmowie, że popiera „specjalną operację wojskową”. Jednocześnie można ją zobaczyć w filmie na YouTube, w którym krytykuje to, że nie ma limitu czasowego dla żołnierzy wysłanych na front. W ostatniej chwili odmówiła DW uzgodnionego wywiadu, twierdząc, że w obliczu dzisiejszych zagrożeń lepiej jest nie rozmawiać z zagranicznymi mediami.
Artykuł ukazał się pierwotnie nad stronach Redakcji Rosyjskiej DW.
Chcesz komentować nasze artykuły? Dołącz do nas na Facebooku! >>