Zarzuty dla byłego strażnika z Auschwitz
16 kwietnia 201894-letniemu mężczyźnie postawiono zarzuty współudziału w morderstwie. Z ustaleń śledczych wynika, że od grudnia 1942 roku do stycznia 1943 służył on jako strażnik w niemieckim obozie zagłady Auschwitz-Birkenau. Zarzucono mu, że poprzez swoją służbę wspierał funkcjonowanie obozu i prowadzoną w nim eksterminację więźniów. Prokuratura ustaliła, że w okresie służby oskarżonego do Auschwitz przybyło co najmniej 15 transportów kolejowych z więźniami. Około 13 tysięcy osób uznano za niezdolne do pracy i zgładzono.
W czasie, którego dotyczą zarzuty, oskarżony miał 19 lat. Dlatego, jeśli dojdzie do procesu, zajmie się nim wydział sądu odpowiedzialny za sprawy młodocianych przestępców. Decyzja o rozpoczęciu procesu należy teraz do sądu w Mannheim. Oskarżony poinformował przez swojego prawnika, że nie wiedział, co działo się w obozie, w którym służył.
Zmiana orzecznictwa
Prokuratorzy i sądy w Niemczech w ostatnich latach zmieniły podejście do byłych strażników z byłych niemieckich obozów zagłady i koncentracyjnych. Przez całe dekady po wojnie uznawano, że aby móc stawiać zarzuty członkom obozowego personelu, trzeba im dowieść bezpośrednie uczestnictwo w zbrodniach. W 2011 roku nastąpił zwrot w orzecznictwie. Monachijski sąd krajowy skazał Johna Demjaniuka, byłego strażnika hitlerowskiego obozu zagłady w Sobiborze, na pięć lat więzienia za pomoc w morderstwie w co najmniej 28 tys. przypadków. Jego indywidualnej winy nie trzeba mu było udowadniać. Wystarczyło, że służył jako strażnik w obozie zagłady. Ten wyrok umożliwił wdrażanie nowych postępowań.
W 2015 roku sąd w Lueneburgu skazał Oskara Groeninga - byłego strażnika z niemieckiego obozu zagłady Auschwitz na karę czterech lat pozbawienia wolności. Sąd uznał 94-letniego byłego esesmana za winnego pomocnictwa w zamordowaniu co najmniej 300 tys. osób. Groening zmarł w marcu tego roku, krótko przed terminem rozpoczęcia odbywania kary w więzieniu.
Wojciech Szymański / afp, dpa