150 lat SPD: Przełomowa epoka Willy’ego Brandta
19 maja 2013Początek rządów pierwszej koalicji socjalliberalnej w 1969 roku (SPD/FDP) uważany jest dziś za „godzinę zero” w historii RFN. - Zaczynaliśmy z nastawieniem: teraz zmienimy wszystko! Energia nas tak rozpierała, że ledwo mogliśmy się ruszać - wspomina ówczesny szef Urzędu Kanclerskiego Horst Ehmke.
Oczekiwania wobec SPD były ogromne, zwłaszcza wśród młodego pokolenia. W ciągu kilku lat ruch studencki został upolityczniony, powstała „Opozycja pozaparlamentarna” (APO). Pokolenie ‘68 protestowało w salach wykładowych przeciw wojnie w Wietnamie, przeciw sposobowi rozliczania się z czasami nazizmu, czuło się częścią światowego ruchu demokratycznego. Przejęcie rządów przez SPD wydawało się logiczną konsekwencją przeobrażeń w świadomości społeczeństwa domagającego się otwartości i liberalizmu.
Brandt - "niemiecki Kennedy"
„Chcemy też odważyć się na więcej demokracji” – hasłem swojego pierwszego expose rządowego nowy, charyzmatyczny kanclerz Willy Brandt, trafił w sedno. Właśnie tego oczekiwało rewolucyjne pokolenie. Erhard Eppler, minister współpracy międzynarodowej, który radził kanclerzowi, jakie przesłanie ma nieść z sobą expose, myślał o pokoleniu ‘68. – Ciągle wtedy powtarzali: jesteśmy jak w roku 1932, u kresu demokracji. Chciałem, żeby Brandt temu zaprzeczył i poradziłem mu, by powiedział: Nasza demokracji nie jest u kresu, dopiero ją zaczynamy. Brandt to przejął – wspomina Eppler. Horst Ehmke, szef Urzędu Kanclerskiego ostrzegał tymczasem przed odwrotną stroną medalu - zbyt wysokimi oczekiwaniami.
Gorączka reform
Początek koalicji socjalliberalnej kształtowały reformy dokonywane w niewiarygodnym tempie i ilości. Potrzeba istniała. Pierwsze lata powojenne cechował może ogromny rozwój gospodarczy, na społeczeństwie spoczywała jednak era Adenauera. – Nie można zapominać, że Niemcy ciągle jeszcze były państwem autorytarnym, także po II wojnie światowej – uważa Jo Leinen, który w latach studenckich wstąpił do SPD a dziś zasiada w Parlamencie Europejskim. - Mentalność zaczęła się zmieniać w końcu lat 60-tych, na początku 70-tych, najpierw na uniwersytetach, potem w zakładach pracy – wspomina.
Zalegalizowane zostały: karalny przedtem homoseksualizm, seks przedmałżeński i zdrada małżeńska. Granica pełnoletności została obniżona z 21 na 18 lat, powstały szkoły zbiorcze i wyższe, w zakładach pracy większe prawo głosu uzyskali pracownicy. W ciągu kilku miesięcy SPD dokonała rewolucyjnych zmian. Przełomowa stała się także polityka zagraniczna SPD z „Nową Polityką Wschodnią” i jej pierwszym punktem kulminacyjnym – historycznym uklęknięciem Willy’ego Brandta przed Pomnikiem Bohaterów Getta. W tym samym czasie Niemcy zachodnie uznały powojenne granice Polski i nawiązały stosunki dyplomatyczne z PRL.
Starcia wewnątrzpartyjne
Jednym było to za dużo, innym za mało. Część socjaldemokratów, zwłaszcza „młodzi socjaliści” domagali się nie tylko reform społecznych, ale od razu zniesienia kapitalizmu. „Władza w RFN ciągle jeszcze leży w rękach kapitalizmu”, opisywał w 1971 roku stan Republiki Federalnej ówczesny przewodniczący Młodych Socjalistów (Jusos) Karsten Voigt.
Dla „Jusos” bez mała żadne żądanie nie było zbyt radykalne. Domagali się ograniczenia przez państwo inwestycji gospodarczych, żądali bezpłatnych środków komunikacji miejskiej i odgórnego ograniczenia zarobków do 5 tys. marek. Niektóre z tych żądań, jak choćby wprowadzenie górnego pułapu zarobków dla menedżerów, są aktualne do dzisiaj. Szefostwo partii nie dało się sprowokować. Nastąpiła niespotykana dotąd fala postępowań dyscyplinarnych, tysiące młodych socjaldemokratów zostało wyrzuconych z partii, łącznie z ich ówczesnym szefem Klausem-Uwe Benneterem. Ich wina – zbytnie zbliżenie do ugrupowań komunistycznych.
Pragmatyzm zamiast wizji
- Mieliśmy ogromne plany dotyczące reform społecznych. Powiodło się niewiele z nich – uważa dzisiejszy europoseł Jo Leinen. – W miejscu utknęły reformy mówiące o demokracji ekonomicznej, sprawiedliwości w podziale dóbr – dodaje. Przyczyną była też na pewno pogarszająca się sytuacja gospodarcza: rekordowe liczby osiągało bezrobocie, koniunktura załamała się wskutek kryzysu naftowego w 1973 roku. Kiedy w 1974 roku, po aferze szpiegowskiej Guillaume miejsce Brandta zajął pragmatyczny Helmut Schmidt. Po dawnej euforii socjaldemokratów przyszło otrzeźwienie.
Zmarnowane szanse
Tematami, które poruszały społeczeństwo stały się dozbrojenie i ochrona środowiska. Helmut Schmidt tymczasem stawiał na energię atomową i „podwójną opcję” w polityce NATO – dozbrojenie i rokowania z ZSRR. Epoka zmian, na których czele stała SPD, odeszła do lamusa. Jo Leinen do dzisiaj jest rozczarowany. – Życzyłbym sobie, żeby SPD wcześniej odnalazła się między gospodarką i rynkiem pracy z jednej strony, a ekologią z drugiej – uważa. Jego partia zareagowała za późno. – Ceną za to było powstanie nowej partii, Zielonych – mówi.
Dwadzieścia lat później SPD popełniła podobny błąd, w chwili kiedy partia ponownie miała szansę, by aktywnie kształtować politykę Niemiec. Pod rządami pierwszej w historii Niemiec koalicji SPD i Związku 90/Zielonych kanclerz Gerhard Schröder przeforsował swoją „Agendę 2010” i reformy rynku pracy i systemu zasiłków – pakiet reform Hartza. Socjaldemokraci otworzyli tym samym drogę konkurencji – ogólnoniemieckiej Partii Lewicy, której głównym argumentem był protest przeciw cięciom w sferze socjalnej. Żarliwym obrońcą reform wprowadzanych przez SPD był nota bene Klaus-Uwe Benneter, dwadzieścia lat temu szef młodych socjalistów wyrzucony z SPD za zbytnie zbliżenie się do komunistów.
Jeanette Seiffert / Elżbieta Stasik
red. odp.: Iwona D. Metzner