Angela Merkel była w Polsce, kiedy w Berlinie rozbijali mur
3 października 2020Jest rok 1989. W czerwcu w Polsce odbywają się częściowo wolne wybory, w listopadzie upada mur berliński – symbol podziału Niemiec i zimnej wojny. Angela Merkel ma 35 lat, jest doktorem nauk przyrodniczych i specjalizuje się w chemii kwantowej. Pracuje wówczas w Centralnym Instytucie Chemii Fizycznej Akademii Nauk NRD. Mieszka w Berlinie i ma już za sobą rozwód. U jej boku jest nowy partner – chemik kwantowy Joachim Sauer, za którego dziewięć lat później wyjdzie za mąż.
Cztery dni po upadku muru Merkel jedzie do Polski, na zaproszenie kolegi-naukowca. – Przyjechała do Torunia pociągiem, a ja późnym popołudniem odebrałem ją z dworca. Wygłosiła referat, była u nas w domu, sporo rozmawialiśmy o różnych rzeczach: o polskiej i niemieckiej polityce, o spełniających się naszych marzeniach – wspomina Jacek Karwowski, emerytowany profesor Katedry Mechaniki Kwantowej Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
W Berlinie rozbijają mur
Do dziś ma kanapę, na której siedziała wtedy Angela Merkel. – Piliśmy herbatę albo kawę, a na ekranie telewizora widać było, jak młotami rozbijają mur berliński. Angela siedziała, patrzyła na ten ekran i miała łzy w oczach. Mówiła: „Teraz akurat wypadło. Całe życie na to czekałam i teraz to się tam zaczyna dziać, a ja jestem tutaj” – opowiada Karwowski. Pamięta, że rozmawiali wtedy o zjednoczeniu Niemiec, które on przewidywał.
Kilkanaście lat później Merkel, już jako szefowa Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU), mówi, że jej polscy koledzy-naukowcy byli „nieźle zdziwieni”, że nie została w Niemczech, gdzie „wszystko było takie ekscytujące”. „Potem powiedzieli mi, że kiedy następnym razem odwiedzą Berlin, Niemcy będą już pewnie zjednoczone. To mnie zaskoczyło, ale i otworzyło oczy. Byliśmy w Niemczech tak bardzo pod wrażeniem upadku muru, że dalsze konsekwencje nie były dla nas oczywiste tak jak dla nich” – stwierdza w wywiadzie dla dziennika „Berliner Morgenpost”.
Wtedy, w czwartek 9 listopada 1989 roku, kiedy upadał mur berliński (wieczorem Merkel była z przyjaciółką w saunie, a potem spacerowała po zachodnim Berlinie), była w niesamowitej rozterce – powie w 2008 roku, odbierając doktorat honoris causa Politechniki Wrocławskiej. „W najbliższy poniedziałek miałam wygłosić referat przed bardzo wymagającymi polskimi kolegami, a jednocześnie w Berlinie upadł mur i mogłam pójść do zachodniej części”. Przyzna, że próbowała wtedy „sensownie zarządzać czasem” i nie odwołała swojej podróży do Polski.
W Polsce Angela Merkel była również 4 czerwca 1989 roku, kiedy odbywają się częściowo wolne wybory parlamentarne. „Ta data w pewnym sensie stanowiła punkt zwrotny w mojej biografii” – powie po latach.
„Nieprawomyślne pieśni”
W 1989 roku Merkel i Jacek Karwowski znają się już od kilku dobrych lat. Łączy ich nauka, ale i wspólne marzenia ukształtowane podczas spotkań w Bachotku na Pojezierzu Brodnickim, gdzie mieści się ośrodek Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. To tam w latach 80. odbywają się międzynarodowe szkoły chemii kwantowej. Karwowski przypomina sobie, że przyszła kanclerz Niemiec była w Bachotku w 1985, 1987 i 1989 roku. Mówi, że anglojęzyczne spotkania nad jeziorem to nie były tylko spotkania naukowców, ale prawdziwe „okna na świat” i okazje do wszechstronnych dyskusji czy... śpiewów przy ognisku. Podczas gdy polscy uczestnicy śpiewają „nieprawomyślne pieśni” o radzieckim bohaterze Czapajewie, niemieccy wykonują popularne wtedy w NRD spirituals. – Takie jak „We shall overcome”. Pamiętam to do dzisiaj, bo oni to bardzo ładnie śpiewali – wspomina Karwowski i dodaje, że Merkel „nie kryła się ze swoimi sympatiami dla opozycji”.
Czy przeszło mu wtedy przez myśl, że wśród uczestników bachotkowych spotkań mogą być agenci bezpieki? – To było oczywiste, że dookoła są agenci. Tak, jak i były komary. Ale nas to w ogóle nie ruszało – śmieje się.
Rozmowy o wolności
W Bachotku wszyscy czują się swobodnie, mówią to, co chcą. Kiedy nie rozmawiają o nauce, debatują o polityce. Merkel przyznaje we Wrocławiu w 2008 roku, że dobrze wspomina zarówno „wymianę naukową, jak i inne rozmowy między naukowcami”. Zaznacza, że poznała i doceniła wówczas „nie tylko naukowców, ale przede wszystkim polski styl życia” i dowiedziała się wiele o polskiej kulturze i historii, co było dla niej bardzo cenne.
Jacek Karwowski wspomina, że w Bachotku nie było osób, które chciały robić jakąś rewolucję. – Mieliśmy świadomość tego, że to musi się skończyć na drodze naturalnej przemiany ustroju – mówi. Pamięta też rozmowy z enerdowską koleżanką na ten temat. – Angela mówiła: „Mnie nie chodzi o to, żeby tu były jakieś rewolucyjne zmiany. Ja chciałabym móc wtedy, kiedy zechcę, przejść przez granicę i napić się kawy w zachodniej kawiarni. Ja bym przecież nie uciekała. Po co oni to robią? Stawiają te druty kolczaste. Ja bym wróciła do swojego domu, tylko żebym mogła sobie pójść tam, gdzie chcę” – cytuje Karwowski.
Inny uczestnik tych spotkań, Grzegorz Chałasiński, zwraca uwagę na to, że Merkel i jej partner znali Solidarność i wiedzieli, czym jest ten ruch. – Liczyli, że z tego coś fajnego wyniknie, ale wtedy nikt z nas nie przypuszczał, że to pójdzie tak daleko. Czuło się, że tak samo myślimy i chcemy, żeby ten koszmar peerelowski i enerdowski się skończył. Nikt sobie jednak nie wyobrażał, jak to się potoczy. To przerosło nasze wyobrażenia – wspomina profesor chemii. On sam angażuje się wtedy w Solidarność uniwersytecką.
O Solidarności w „domowym kręgu”
Dla Chałasińskiego, Karwowskiego i innych naukowców był to czas wielkich nadziei. W lecie 1980 roku, kiedy powstaje Solidarność, Jacek Karwowski spaceruje po Lesie Teutoburskim z Lutzem Zuelickem, niemieckim fizykochemikiem i promotorem pracy doktorskiej obecnej kanclerz Niemiec. – W zasadzie opowiedziałem mu to, co się w ciągu następnych 10 lat wydarzyło, czyli przewidziałem rozpad tego imperium. On szedł, mało komentował, ale słuchał z zainteresowaniem. „Very interesting, very interesting” – powtarzał.
W tym czasie Angela Merkel słyszy już o narodzinach Solidarności, choć władze NRD pilnują, by obywatele nie połknęli polskiego „bakcyla”. Merkel przychodzi na spotkania, które już od połowy lat 70. raz w miesiącu organizuje Stefan Dachsel, wtedy absolwent grafiki użytkowej, zaangażowany w Kościele ewangelickim, dzisiaj polityk CDU. – Nie wolno nam było tworzyć organizacji, więc spotykaliśmy się w „kręgu domowym”. Za każdym razem w mieszkaniu kogoś innego z naszej grupy. Tak jest do dzisiaj – mówi Dachsel. Dodaje, że było to jedno z nielicznych miejsc, w których można było wtedy swobodnie dyskutować.
Na spotkania przychodzą absolwenci różnych uczelni i kierunków – od teologów po inżynierów budowy maszyn, ale i naukowcy Akademii Nauk NRD, tacy jak Angela Merkel. Na początku lat 80. młoda fizyk uczestniczy w spotkaniach kilkakrotnie. Nie wyróżnia się jednak aktywnością, raczej słucha.
Sporadycznie w dyskusjach pojawia się Solidarność i strajki sierpniowe. – Dyskutowaliśmy o Polsce i o ogólnej sytuacji, o generale Jaruzelskim. To było dla nas ważne, bo mieliśmy w pamięci stłumienie powstania ludowego w NRD w 1953 i Praską Wiosnę 1968 – opowiada Dachsel. Wtedy nikt w tym gronie nie przypuszcza, że Solidarność odegra kiedyś centralną rolę. Zaczynają zdawać sobie z tego sprawę dopiero w połowie lat 80., kiedy w Związku Radzieckim zaczyna się pierestrojka.
Incydent na granicy
W 1981 roku, kiedy trwa „karnawał” Solidarności, Angela Merkel odwiedza Polskę trzykrotnie – ustalili autorzy jej biografii Ralf Georg Reuth i Guenther Lachmann. Podróżuje tam w ramach organizacji młodzieżowej Wolna Młodzież Niemiecka (FDJ) i w towarzystwie sekretarza tej organizacji w instytucie, Guntera Walthera. Również Merkel jest w kierownictwie instytutowego FDJ, a program podróży składa się z wielu politycznych dyskusji. W Warszawie grupa spotyka się w przedstawicielami partii i związków zawodowych, którzy sympatyzują z Solidarnością i chcą reform socjalizmu. Walther zdradza po latach, że Angela Merkel była bardzo otwarta na Solidarność.
Trzecia podróż miała już prywatny charakter. Byli w Gdańsku i Malborku, poruszając się śladami Solidarności, ale i odwiedzając miejsca, z których pochodziła rodzina matki Angeli Merkel – ujawnił biografom Walther. Do NRD wracają 12 sierpnia 1981 roku. Wieczorem na granicy przy Frankfurcie nad Odrą enerdowskie służby celne kontrolują nie tylko ich papiery, ale i torbę Angeli Merkel, w której znajdują dwa zdjęcia pomnika w Gdyni upamiętniającego ofiary Grudnia 1970, gazetę i odznakę Solidarności – piszą Reuth i Lachmann, cytując odpowiedni meldunek. Celnik skrupulatnie odnotowuje znalezione przedmioty i powiadamia berlińską centralę. „Obywatelka nie była świadoma, że wwożenie takich przedmiotów do NRD jest zakazane” – pisze. Ten incydent na granicy będzie później powodem podejrzliwych komentarzy, bo nie miał dla Angeli Merkel negatywnych następstw.
Ona, wspominając po prawie 30 latach ten incydent, mówi jedynie o kartce pocztowej i pomniku w Gdańsku. Celniczka „kłóciła się o to, czy kartka pocztowa z pomnikiem przed Stocznią Gdańską jest polityczną prowokacją, czy też ma status kartki pocztowej”. Merkel miała odpowiedzieć, że wszystko, co znajduje się w danym mieście, może znaleźć się na kartce pocztowej. Celniczka, według relacji Merkel, była jednak innego zdania i kartka zniknęła. „Ale to nie wymazało Solidarności” – skwitowała lata później kanclerz. „Szczególnie dla obywateli byłej NRD Związek Zawodowy Solidarność, od jego powstania w 1980, był symbolem nadziei. Nadziei na zmianę i nadziei na wolność, która nie może być trwale tłumiona”.
W Templinie o polityce
W NRD ta nadzieja owocuje powoli i inaczej niż w Polsce. Siłą napędową nie jest ruch pokroju Solidarności, ale małe ruchy pokojowe, ekologiczne, teologiczne, a Kościół jest jedną z nielicznych instytucji, gdzie można spotykać się w miarę swobodnie na warsztatach, modlitwach pokojowych czy mszach bluesowych.
Również doroczne spotkania w Templinie w Brandenburgii, którymi kieruje ojciec Angeli Merkel, pastor Horst Kasner, z czasem zaczynają gromadzić część enerdowskiej opozycji. – W dużej mierze za sprawą brata Angeli, fizyka Marcusa Kasnera – mówi emerytowany profesor teologii Christofer Frey. Zaprzyjaźniony z Kasnerami profesor przyjeżdża na te spotkania z Bochum w zachodnich Niemczech i przewodniczy dyskusjom. Jak mówi, stopniowo obok teologicznych kwestii tematem stają się nauki przyrodnicze i ich rola w społeczeństwie, a na trwające prawie tydzień spotkania zaczynają przyjeżdżać fizycy i inni naukowcy z Lipska czy Berlina. Niektórym spotkaniom przysłuchuje się także Angela Merkel.
Pod koniec lat 80., kiedy i w NRD sytuacja robi się coraz bardziej napięta, teolodzy i fizycy żywo dyskutują o spodziewanych masowych demonstracjach. – Rozmawialiśmy przez całe noce. Czy enerdowska armia uderzy? Czy uderzy Związek Radziecki? – wspomina Frey.
– Te spotkania w Templinie nie odgrywały bezpośrednio politycznej roli, ale były pewną formą „samoupewniania się” i miejscem niezakłóconej wymiany – mówi Marcus Kasner. Potem część uczestników odegra ważną rolę w pokojowej rewolucji 1989 roku – założą ruchy społeczne i opozycyjną partię. W Templinie debatują o ochronie stworzenia, pokoju, prawach, ekologii, bo państwo Honeckera nie pozwala mówić o odkrywkach koło Lipska i karczowaniu lasów, utajnia stosowanie DDT do ochrony upraw przed szkodnikami. – I nieraz dyskusja nieuchronnie schodziła na politykę i wydarzenia w Polsce, do której nie mogliśmy wtedy tak swobodnie jeździć – wspomina Kasner. On sam nie jeździ do Bachotka, ale pobyty nad jeziorem zna z opowiadań swojej siostry.
„W Bachotku robiliśmy już Unię Europejską”
Kiedy profesor Karwowski wspomina bachotkowe szkoły, mówi, że dużo rozmawiali wtedy o przyszłości. – Robiliśmy Unię Europejską, zanim jeszcze Unia do nas przyszła – mówi z uśmiechem. W latach 80. wspólnie z żoną tworzy Solidarność toruńską. – To była nadzieja nas wszystkich. Mówiąc „nas”, mam na myśli ludzi z bloku wschodniego. A ci światlejsi zdawali sobie sprawę, że Solidarność, w odróżnieniu od takich ruchów, które usiłują wywalczyć wolność, próbuje tę wolność wynegocjować i robiła to bardzo dobrze, dlatego skończyło się to takim sukcesem – wspomina. Dodaje, że w Bachotku stale o tym rozmawiali.
Przypomina sobie, że choć Merkel nigdy nie wysuwała się na pierwszy plan, to „ją się zauważało”. – Była bardzo rzeczowa i poważnie traktowała to, co robi, a jednocześnie była bezpośrednia, ciepła i przyjazna – dodaje profesor. A do tego bardzo obowiązkowa. – Niektórzy urywali się z zajęć i pływali kajakiem lub szli do lasu. Nie pamiętam ani jednego wypadku, aby Angela Merkel nie poszła na wykład. Ona była dobrym naukowcem i to, co robiła, robiła solidnie.
Spotkania w Bachotku chętnie wspomina również Grzegorz Chałasiński, który od tamtego czasu przyjaźni się z Joachimem Sauerem, mężem Angeli Merkel. – Mieliśmy poczucie, że zarówno on, jak i ona to ktoś spośród nas. Była jakaś taka wspólnota – tłumaczy profesor chemii. – Merkel była osobą, która pasowała do naszego towarzystwa i natychmiast się w nie wkomponowała. Inteligentna, dowcipna, o poglądach politycznych, takich jak Joachim. Widać było, że się dobrze czuje w Polsce.
W 2007 roku Chałasiński po latach odwiedza Merkel w Berlinie. Mąż szefowej niemieckiego rządu zaprasza polskiego naukowca na referat, jedzą kolację w ich berlińskim mieszkaniu. – To było olbrzymie przeżycie. Prowadzą skromne życie. On, jak zwykle, jeździł swoim volkswagenem. Przed domem, w którym mieszkają, stało dwóch policjantów, weszliśmy do mieszkania na piętrze i spędziliśmy miły wieczór. Było po staremu, bez bariery czasu – mówi naukowiec.
Zakazany w NRD film zobaczyła w Polsce
W latach 80. Merkel chętnie przyjeżdża do Polski. Kiedy Karwowski pyta ją, za co ceni Polskę i Polaków, odpowiada, że „wiele się od nich nauczyła i że szkoły w Bachotku były również szkoleniami politycznymi”. Są też nieco bardziej przyziemne powody, jak chociażby ten, że Merkel najwyraźniej lubiła wiklinę. Przy okazji przyjazdów do Bachotka w jednym ze sklepów w Toruniu kupuje koszyki i inne wiklinowe wyroby.
Czy nad Wisłą czuje się bardziej wolna? W 1989 roku Karwowski zabiera Merkel do kina na „Blaszany bębenek” według powieści Guentera Grassa. – W NRD był zakazany i w Polsce też. Ale Polska, jak zwykle w tamtym okresie, była o dwa kroki do przodu. Akurat zdjęto absolutną cenzurę i „Blaszany bębenek” nie był wprawdzie pokazywany w kinach publicznych, ale mógł być wyświetlany w innych miejscach – tłumaczy Karwowski.
Po sześciodniowym pobycie w Polsce w listopadzie 1989 roku Jacek Karwowski odwozi Merkel na dworzec. Dzień wcześniej odwiedzają lokalną siedzibę Solidarności. Merkel przypomina sobie o skarbonce, którą tam widziała. Zostawia Karwowskiemu resztę swoich diet i prosi, by je do niej wrzucił. – Ona takich rzeczy nie robiła spontanicznie, ot tak, bo jej przyszło do głowy. Robiła rzeczy z rozwagą – ocenia profesor, dopatrując się analogii w stylu rządzenia dzisiejszej kanclerz RFN.
Spotkanie po latach
Tamta wizyta w Toruniu jesienią 1989 roku, kiedy padał mur berliński, nie była dla Karwowskiego ostatnim spotkaniem z Angelą. Po latach, z inicjatywy Merkel spotykają się w Warszawie. Jest rok 2007, a Merkel od dwóch lat kieruje niemieckim rządem. – Postarzała się, ale jako człowiek była taka, jak kiedyś – mądra i patrząca w przyszłość. Zmienił się natomiast strój: wyciągnięty sweter zamieniła na eleganckie ubrania – podkreśla Karwowski.
Do dziś pozostają w przyjacielskich stosunkach, a profesor z Torunia skrzętnie przechowuje ich korespondencję. I choć kalendarz kanclerz nie pozwala na częste spotkania, Karwowski wierzy, że kiedyś się znowu zobaczą. – Pogratuluję jej wtedy. Jestem dumny, że znam osobę, która stała się chyba najwybitniejszym politykiem na świecie – mówi.
Politykiem, dla którego rownież Solidarność była drogowskazem – jak przyznała Angela Merkel w podcaście opublikowanym z okazji 40-lecia polskiego ruchu. Dla niej kobiety i mężczyźni Solidarności to bohaterowie europejskiej wolności i wzór: „Już dziesięć lat wcześniej wskazali drogę działaczom na rzecz praw obywatelskich w NRD. Ich dążenia wolnościowe uruchomiły lawinę, która w końcu doprowadziła do upadku berlińskiego muru i żelaznej kurtyny”.
Równie lawinowo potoczyła się od tego momentu polityczna kariera Angeli Merkel.
Artykuł powstał w ramach wspólnego cyklu Deutsche Welle i Newsweek Polska. #CzasSolidarności
Więcej na: www.dw.com/czassolidarnosci