Bułgaria: Polowanie na uchodźców
2 marca 2016Wieś Dolno Jabalkovo dzieli od granicy bułgarsko-tureckiej siedem kilometrów. Trzy razy w tygodniu 18 mieszkańcom dowożony jest chleb. Ostatnio było o wsi głośno w ponadregionalnych mediach, dzięki młodemu mieszkańcowi sąsiedzkiego miasta Jambol. Dinko jeździł na quadzie w przygranicznym lesie i - jak informowała bulwarowa prasa - miał „złapać tam 25 uchodźców”. Dinko obecnie usiłuje skrzyknąć ochotników do „polowania na uchodźców”. Bułgar demonstruje swoją niechęć wobec obcych, zapowiadając w wywiadzie dla jednego z kanałów bułgarskiej telewizji, że „wszystkich, których złapie chce zabić, bo oni też chcą go pozbawić życia”.
Również w wywiadzie dla Deutsche Welle Dinko podkreśla, że „każdy uchodźca jest dżihadystą”. Potwierdził też informację o powstaniu tzw. „straży obywatelskiej”, która od 11 marca chce patrolować bułgarsko-turecką granicę.
Jak wynika z wypowiedzi bułgarskiej minister spraw wewnętrznych Rumiany Byczwarowej, policja na razie nie poświęca inicjatywie Dinko większej uwagi. Zobowiązała ona bułgarskie media do informowania policji na bieżąco o jakichkolwiek nadużyciach.
Jak skonstatował jeden z miejscowych polityków, „Dinko chce być zawsze w centrum uwagi i wciąż wyczynia dziwne rzeczy”. Dinko podaje się za handlarza złomem i na Facebooku informował o swojej udanej wyprawie do Damaszku, gdzie udało mu się sprzedać części od maszyn. Wspomniał też, że „w Damaszku roi się od dżihadystów”. Dla bułgarsich użytkowników portalu Dinko uchodzi za bohatera.
Podżeganie zamiast faktów
Do nowopowstałej na Facebooku grupy „straży obywatelskiej” zgłosiło się już 20 chętnych. Prawie wszyscy, podobnie jak Dinko, jeżdżą quadami. Jednym z nich jest Slav Slavov, ze wsi Vesselino, członek centroprawicowej partii rządzącej GERB. W swoich oficjalnych wystąpieniach w mediach domaga się „więcej nacjonalizmu” oraz by „ludzie sami przejęli kontrolę”. Nie ukrywa też swojej niechęci wobec uchodźców. – Zajrzyjcie do przygranicznych wsi, zobaczycie płaczących starych ludzi, ofiar napadów i rabunku przez obcych – narzeka Bułgar w rozmowie z Deutsche Welle.
Tymczasem we wsi Dolno Jabalkovo nikt tak nie mówi. Nikt nie słyszał też o domniemanych napadach i kradzieżach.– Ludzie ci uciekają przed wojną, przychodzą do nas źle ubrani, boso, spragnieni– tłumaczy pasterz Kosta i dodaje, że trzeba im pomóc, a potem powiadomić policję.
Z karabinami na uchodźców
W bieżącym raporcie straży przygranicznej mowa jest o 3 osobach, które ujęto podczas nielegalnego przekraczania granicy. Przypuszcza się jednak, że ich liczba wzrośnie. Do Bułgarii dociera obecnie miesięcznie 1500 uchodźców z Syrii, Iraku i Afganistanu. Najczęściej jednak chcą jechać dalej do Serbii i zachodniej Europy.
Również mieszkańcy wsi Dolno Jabalkovo spodziewają się wzrostu liczby ucodźców. Starają się po ludzku z nimi obchodzić. – Jak oni patrzą za chlebem, jakby nigdy w życiu go nie widzieli! – opowiada Kosta, opisując też strasznie zniszczone buty przybyszów. Niedawno w sklepie obdzielili jedzeniem grupę uchodźczych dzieci.
Inny pasterz, mówiący z rosyjskim akcentem i twierdzący, że urodził się w Baku, a za sowieckiej władzy walczył w Afganistanie, nie daje się zmiękczyć wzruszającymi opowiadaniami o wygłodzonych dzieciach i kobietach. Uważa, że do uchodźców powinno się strzelać, bo „wszyscy oni są terrorystami” i trzeba się bronić przed nimi „na wszystkie sposoby”. Podobnego zdania jest jeden ze strażników granicznych. Sama straż graniczna nie jest w stanie powstrzymać uchodźców, dlatego tacy ludzie jak Dinko są potrzebni. Nie pomoże też, w jego opinii, ogrodzenie na granicy z Turcją, które bułgarski rząd planuje rozbudować.
Tatiana Vaksberg / Alexandra Jarecka