1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Francuski ekspert o Nord Stream 2: „Zagrywka po trójkącie”

Marek Brzeziński
18 lutego 2021

„Paryż nie ma możliwości, aby zablokować Nord Stream 2” – mówi Jean de Gliniasty*, były ambasador Francji w Rosji. Dla niego cały projekt to zagrywka po trójkącie Waszyngton-Moskwa-Berlin.

https://p.dw.com/p/3pVHf
Budowa gazociągu Nord Stream 2 prawie zakończona
Budowa gazociągu Nord Stream 2 prawie zakończonaZdjęcie: picture-alliance/dpa/J. Büttner

DW: Dlaczego Francja jest przeciwna budowie Nord Stream 2?

Jean de Gliniasty: Nie wiem, czy można mówić o jakiejś precyzyjnie zdefiniowanej przyczynie stanowiska Paryża. Przed rokiem, w Brukseli, Francja nie kryła swojego, nazwijmy to „zniecierpliwienia” wobec projektu budowy gazociągu. Jego realizacja leży w interesie Niemiec, bo w momencie gdy Berlin zrezygnował z energii atomowej to rzecz jasna potrzebuje energii alternatywnej i gaz jest póki co rozwiązaniem idealnym, w tym okresie przejściowym, do czasu wprowadzenia na szeroką skalę energii odnawialnych. Nie możemy przecież całych Niemiec pokryć siecią wiatraków.

Interesy francuskie i niemieckie w tym przypadku są zupełnie przeciwne. Niemcy importują dwa razy więcej rosyjskiego gazu niż Francja. W przypadku francuskim to jest dosłownie ułamek, bo 75 procent energii, pochodzi z elektrowni nuklearnych. Francja jest krajem znacznie mniej uprzemysłowionym niż Niemcy i dlatego potrzebuje mniej energii, mniej gazu. Berlin zrezygnował z energii atomowej, nie uzgadniając tego z Paryżem, który odebrał to niemal jak policzek. Nie była to wspólna decyzja, lecz jednostronna. I Francja dlatego ma nazwijmy to opory natury moralnej. To ogólny kontekst całej tej sprawy.

Ale Paryż nie zablokuje projektu Nord Stream 2...

- Rzecz jasna Paryż nie ma takiej możliwości, aby zablokować to przedsięwzięcie, bo gazociąg nie biegnie przecież przez terytorium Francji, lecz Niemiec. Niemniej jednak zajął takie stanowisko, które świadczy o rezerwie wobec pomysłu budowy Nord Stream 2. Ostateczne konsekwencje realizacji tego projektu są w rękach strony niemieckiej.

Jean de Gliniasty
Jean de Gliniasty był ambasadorem Francji w RosjiZdjęcie: Sergei Bobylev/Tass/dpa/picture alliance

Nie zapominajmy też o tym, że stosunki francusko-rosyjskie są napięte. Francja jest rozczarowana brakiem reakcji Moskwy na propozycję wspólnej budowy bezpieczeństwa w Europie. Poza tym w Waszyngtonie zmieniła się ekipa rządząca. Nie można wykluczyć, że stanowisko władz francuskich wynika z chęci usatysfakcjonowania administracji Bidena. Na tym na pewno nie kończy się lista powodów, dla których Francja z dystansem podchodzi do Nord Stream 2. W grę wchodzą także negocjacje francusko-niemieckie w trudnych sprawach, w których każda ze stron kieruje się swoim interesem.

Francuski minister do spraw europejskich Clement Beaune powiedział, że w związku z aresztowaniem Aleksieja Nawalnego i represji wobec opozycjonistów Niemcy powinny zrezygnować z budowy gazociągu. A zatem, czy Francja uzależnia tę kwestię od przestrzegania przez Moskwę praw człowieka?

- Spójrzmy prawdzie w oczy. Gdyby przedłużenie Nord Stream 2 leżało w interesie Francji, to przestrzeganie praw człowieka nie miałoby żadnego wpływu na tę kwestię. Proszę tylko sobie przypomnieć historię budowy rurociągu biegnącego przez Polskę. To były czasy Związku Sowieckiego, w którym w znacznie poważniejszym stopniu naruszano prawa człowieka niż w Rosji. I Francja wtedy nie protestowała, bo Francja potrzebowała rosyjskiego gazu.

Jednak francuska firma Engie bierze udział w przedsięwzięciu, jakim jest budowa Nord Stream 2.

- Ten krok był uzgodniony cztery, pięć lat temu z rządem francuskim, który nie chce, aby Engie wycofało się z tego projektu. Francuska firma uczestniczy w tym tylko pod względem finansowym, a nie w bezpośredni sposób ze względu na grożące jej amerykańskie sankcje. 

Czy w pańskim odczuciu Nord Stream 2 stanowi zagrożenie polityczne lub ekonomiczne dla Unii Europejskiej?

- Wydaje mi się, że jest to rozgrywka między trzema krajami – Niemcami, Stanami Zjednoczonymi i Rosją. Pozostałe państwa Unii nie biorą udziału w tej grze. Wszyscy wiedzą, że Polska nie ma najlepszych stosunków z Rosją. Już w czasie budowy Nord Stream 1 władze w Warszawie odnosiły się do tego z wielką niechęcią. Chodziło o względy ekonomiczne. Przez terytorium Polski biegnie gazociąg jamalski, a taki tranzyt przynosi pieniądze.

Nord Stream 2
Budowa Nord Stream 2Zdjęcie: Axel Schmidt/Nord Stream 2

Myślę, że Nord Stream 2 nie jest czynnikiem mogącym zakłócić równowagę w Unii Europejskiej. Zdajemy sobie świetnie z tego sprawę, że to negocjacje na linii Berlin-Moskwa-Waszyngton będą o wszystkim rozstrzygały. A czy zmiany w Niemczech i odejście Angeli Merkel ze stanowiska kanclerza w znaczący sposób wpłynie na zmianę sytuacji? – trudno w tej chwili powiedzieć.

Nie wiadomo, jaki kierunek obiorą nowe władze. Wiadomo, że socjaldemokraci są za zbliżeniem z Rosją, ale jak to będzie wyglądało, nie wiadomo. Nie wolno tylko zapomnieć o tym, że jeśli przemysł niemiecki będzie potrzebował rosyjskiego gazu, to będzie to czynnik decydujący.

A jakie znaczenie będzie miało stanowisko Stanów Zjednoczonych?

- Argument Amerykanów o uzależnieniu się Unii przez Nord Stream 2 od Rosji nijak się ma do rzeczywistości. Bo prawdę powiedziawszy, to Rosjanie są uzależnieni od Europy, a nie odwrotnie. Przecież oni ponad połowę swojego dochodu czerpią z eksportu gazu do Unii. Przerwy w dostawach wpędzają Rosję w zadłużenie. Biorąc to pod uwagę, można mówić nie o uzależnieniu, lecz o wzajemnej zależności jednej strony od drugiej.

Amerykanom raczej nie podobają się bezpośrednie kontakty europejsko-rosyjskie. I o to chodzi. A także i o to, że są zainteresowani eksportem swojego gazu łupkowego, który jednak jest droższy niż gaz rosyjski. Z kolei Bruksela już oświadczyła, że Nord Stream 2 nie jest projektem europejskim. Trzeba podkreślić, że nie ma wspólnej unijnej polityki energetycznej. A zatem to się rozgrywa po trójkącie Waszyngton-Moskwa-Berlin.

*Jean de Gliniasty był w latach 2009-2013 ambasadorem Francji w Moskwie. Obecnie jest dyrektorem ds. naukowych w IRIS – Instytucie Stosunków Międzynarodowych i Strategicznych. To francuski think tank zajmujący się sprawami geopolityki.