Niemcy podwyższają myto. Polscy przewoźnicy pełni obaw
28 października 2023– Jestem bardzo zaniepokojony i zestresowany. Dla przewoźników ponad 80-procentowa podwyżka opłat za autostrady w Niemczech jest szokiem – mówi w rozmowie z DW Piotr Magdziak z zarządu firmy spedycyjnej Magtrans z Buska Zdroju. Jego obawy wynikają z ustawy, którą przegłosował 20 października niemiecki Bundestag. Przewiduje ona reformę myta, czyli opłat za korzystanie z autostrad i dróg federalnych w Niemczech przez samochody ciężarowe.
Od 1 grudnia 2023 roku stawki tych opłat uzależnione będą od klasy emisji CO2 pojazdu – zgodnie z unijną dyrektywą o eurowiniecie z 2022 roku. Szacuje się, że dla ciężarówek spełniających normę Euro VI stawka myta w Niemczech wzrośnie o około 83 proc. – do 35,4 centa za kilometr. Dodatkowo, od 1 lipca 2024 roku myto obejmie także ciężarówki o masie od 3,5 tony; obecnie pobierane jest od samochodów ciężarowych o masie od 7,5 tony. Firmy rzemieślnicze będą zwolnione z tych opłat.
Niemiecki rząd spodziewa się, że zmiany te przyniosą budżetowi dodatkowe wpływy w wysokości 30,5 mld euro w latach 2024-2027. Środki te mają zostać przeznaczone na rozwój infrastruktury, także kolejowej i dróg wodnych.
W założeniu reforma ma być także zachętą dla przewoźników do wymiany w dłuższej perspektywie taborów pojazdów na bezemisyjne, które w początkowym okresie będą zwolnione z opłat autostradowych, a potem mają uiszczać znacznie niższe stawki. Jak na razie – wskazują przewoźnicy – liczba ciężarówek z napędem elektrycznym jest w Europie śladowa.
„Ukryta podwyżka podatków”
Reformę ostro skrytykowali już niemieccy przewoźnicy, którzy ostrzegli, że w efekcie za wzrost kosztów myta zapłacą konsumenci. „85 procent towarów w Niemczech, w tym wiele dóbr codziennego użytku, transportowanych jest ciężarówkami” – wskazało Federalne Stowarzyszenie Transportu Drogowego, Logistyki i Utylizacji (BGL) w komunikacie prasowym z 20 października.
Według BLG „w rzeczywistości podwyżka myta jest równoznaczna z ukrytym podniesieniem podatków, co dotknie każde gospodarstwo domowe. Dobra codziennego użytku, a przede wszystkim artykuły spożywcze, nie mogą być dowiezione do supermarketów koleją”.
Pełna obaw jest także polska branża transportu drogowego, lider na rynku europejskim, która i tak zmaga się z wysokimi kosztami paliwa i wyzwaniami związanymi z wdrożeniem unijnego pakietu mobilności, mającego na celu m.in. wyrównywanie warunków pracy i płacy kierowców na terenie całej Unii Europejskiej.
Zbyt radykalna zmiana
Piotr Magdziak z firmy Magtrans, który jest także członkiem Rady organizacji branżowej Transport i Logistyka Polska (TLP), przyznaje, że dla branży zaskoczeniem było to, iż tak radykalną zmianę wprowadzono jednym pociągnięciem.
– Podwyżka nastąpi z miesiąca na miesiąc. Nie ma czasu na rozmowy z klientami i dokładne wyliczenia – tłumaczy. – Rozumiem, że tego rodzaju reformy są konieczne. Ale należy to robić z głową, rozłożyć zmiany w czasie, abyśmy mogli się do nich przygotować i zabezpieczyć.
Według Magdziaka jego firma – a prawdopodobnie również większość firm transportu drogowego na rynku – nawet nie wypracuje w tym roku zysku w takiej wysokości, aby być w stanie pokryć koszty wynikające ze wzrostu niemieckiego myta. – My musimy wydać o 18 milionów złotych rocznie więcej na autostrady w Niemczech – mówi.
Również on jest przekonany, że ostatecznie podwyżkę myta odczują konsumenci w Europie, ponieważ przełoży się ona na jeszcze większy wzrost cen.
Klient zastanowi się 200 razy, zanim wyśle towar
Krzysztof Babiński, właściciel firmy transportowo-spedycyjnej z województwa pomorskiego, nie ukrywa, że koszty wyższego myta będzie próbował przerzucić na swoich klientów, czyli producentów i eksporterów, którzy wysyłają towary do i przez Niemcy. – Nie mamy rezerw, aby wziąć to na siebie – przyznaje w rozmowie z DW. Szacuje, że wyższe opłaty za autostrady zwiększą cenę transportu o 8-10 proc.
– Podwyżka jest bardzo duża. Nie wiem, czy Niemcy w ogóle zdają sobie sprawę z tego, jak może się ona przełożyć na ich gospodarkę i resztę Europy – dodaje.
O „potężnych obawach” mówi Kamila Burkowska z firmy z firmy spedycyjnej Carter Logistics w Nowym Tomyślu, która realizuje niemal wyłącznie transport do Niemiec i na terenie tego kraju. Jej zdaniem drastycznie może spaść możliwość załadunku pojazdów, szczególnie w przypadku tzw. ładunków częściowych. Jak mówi, w obliczu dużo wyższej ceny transportu „klient zastanowi się 200 razy”, ile towaru wysłać i co zrobić, żeby zapłacić mniej.
– Koszty związane z wprowadzaniem unijnego pakietu mobilności, ceny paliwa, a teraz myto wzrastają do takiego poziomu, że nie jest dziwne, iż niejedna firma może się wywrócić – mówi DW Kamila Burkowska.
Także Austria szykuje zmianę przepisów
Czarnych scenariuszy dla branży nie chce kreślić prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce (ZMPB) Jan Buczek. W rozmowie z DW zauważa, że decyzja Niemiec nie wpływa na konkurencyjność przewoźników, bo koszty, choć są bardzo duże, będą jednakowe dla wszystkich. – Elektrycznych samochodów praktycznie w naszej branży jeszcze nie ma, tak samo wodorowych. W zasadzie wszystkie samochody wykorzystywane do transportu międzynarodowego to pojazdy o klasyfikacji Euro VI – mówi.
Nie wyklucza, że w pierwszym okresie pośrednicy i firmy logistyczne być może nie zechcą akceptować wyższych faktur, uwzględniających koszty korzystania z infrastruktury. – Ale z czasem się to wyrówna – dodaje.
Według prezesa ZMPB pozostałe państwa UE, które są zobowiązane są do wdrożenia dyrektywy o eurowiniecie, mogą się wzorować na rozwiązaniach wprowadzanych przez Niemcy. Jak ocenia, różnice prawdopodobnie nie będą znaczące.
Kolejnym państwem, które przygotowuje zmianę przepisów o opłatach drogowych, jest Austria. Nowe stawki jeszcze nie są znane, ale już udostępniono internetowy kalkulator emisji CO2 pojazdów. Inaczej niż Niemcy, władze austriackie planują stopniowe podwyższanie myta w latach 2024-2026.