Niemcy po wyborach do PE: Wszyscy mówią o ochronie klimatu
27 maja 2019Wybory zmieniły rozkład sił w Parlamencie Europejskim. Po raz pierwszy od 1979 r. dwie największe frakcje – Europejska Partia Ludowa (EPP) i Postępowy Sojusz Socjalistów i Demokratów (S&D) stracą większość.
W Niemczech wysoką cenę za swoją dotychczasową politykę zapłacili przede wszystkim socjaldemokraci. Szefowa SPD Andrea Nahles nie miała zamiaru niczego upiększać. – Wyniki wyborów są ekstremalnie rozczarowujące dla SPD – przyznała. Także socjaldemokrata, wicekanclerz i minister finansów Olaf Scholz sprzeciwił się żądaniom zmian personalnych w przywództwie partii. Jak stwierdził: „Wołanie o wyciągnięcie personalnych konsekwencji nic nam nie pomoże”
Sekretarz generalny SPD Lars Klingbeil określił wynik wyborów jako „druzgocący". Teraz postępowanie „tak dalej" jest niedopuszczalne. – Potrzebujemy w następnych dniach bardzo intensywnej dyskusji. Musimy wyciągnąć konsekwencje z wyników wyborów – powiedział w porannym magazynie telewizyjnym ARD. – SPD musi także odpowiedzieć na pytania dotyczące ochrony klimatu i digitalizacji, jeżeli chce odzyskać zaufanie – dodał Klingbeil.
Wiceszef frakcji SPD w Bundestagu Matthias Miersch uważa, że po tej klęsce wyborczej obowiązkiem partii jest włożenie więcej wysiłków w ochronę klimatu. – Widzimy, że ochrona klimatu jest dla społeczeństwa priorytetowa – podkreślił. Przypomniał też, że w umowie koalicyjnej SPD domagało się ustawy o ochronie klimatu.
A były szef SPD Sigmar Gabriel, który nigdy nie owijał w bawełnę, stwierdził na łamach poniedziałkowego (27.05.2019) dziennika „Tagesspiegel”, że: „Chodzi teraz o egzystencję SPD jako siły politycznej w Niemczech”.
Także CDU chce bardziej postawić na klimat
Chadecja wyszła wprawdzie z wyborów zwycięsko, jako ciągle największa siła polityczna w Niemczech, ale też odnotowała straty i to duże. Zdaniem szefowej CDU Annegret Kramp Karrenbauer siostrzane partie chadeckie CDU i CSU nie dostarczyły ludziom przekonujących odpowiedzi na tematy, które były dla nich szczególnie ważne. – I to jest właśnie ten punkt, w którym zaczniemy naprawdę nadrabiać zaległości – powiedziała w telewizji ARD. W tym samym tonie wypowiedział się szef CSU Markus Söder: „Musimy znacznie intensywniej zajmować się tematami takimi jak ochrona środowiska i zmiany klimatyczne, i dostarczać rozwiązań”.
Komisarz UE i polityk CDU Günther Oettinger zalecił, by mimo strat, jakie poniosły obydwie największe partie w Niemczech, kontynuowały one pracę wielkiej koalicji. „My, Europejczycy, mamy nadzieję, że ta koalicja utrzyma się jeszcze przez dwa lata i przejmując w II połowie 2020 przewodnictwo w Radzie UE Niemcy będą mogły je wykorzystać w suwerenny i ofensywny sposób”, powiedział gazetom sieci RND (Redaktionsnetzwerk Deutschland).
Także sekretarz generalny CDU Paul Ziemiak opowiedział się za kontynuacją pracy wielkiej koalicji w Berlinie. – Uważam, że musi pracować dalej, żeby panowała w Niemczech stabilizacja – zaznaczył w porannym magazynie ARD. Ale przyznał też, że chadecja popełniła błędy w polityce klimatycznej.
Zieloni chcą sprostać wyzwaniu
Niekwestionowany zwycięzca eurowyborów, partia Sojusz 90/Zieloni, jest świadoma odpowiedzialności, jaka teraz na niej ciąży. – Jeżeli ludzie wybierają nas po raz pierwszy, musimy oczywiście wyraźnie pokazać, że jesteśmy w stanie sprostać stawianym nam wymaganiom. I musimy wspólnymi siłami dostarczać odpowiedzi na palące tematy, przede wszystkim w kwestii ochrony klimatu, ale też społecznej spójności w Europie – powiedziała szefowa Zielonych Annalena Baerbock.
Także drugi lider Zielonych Robert Habeck tłumaczy sukces partii jej polityką klimatyczną. – Z pewnością kwestie klimatyczne po raz pierwszy odgrywały tak dużą rolę w całych Niemczech, że niezdecydowanie wielkiej koalicji odbiło się na niej w negatywny sposób – ocenił w porannym magazynie telewizyjnym ARD.
Czołowy kandydat Zielonych na szefa Komisji Europejskiej Sven Giegold powiedział w tym samym magazynie, że po tym sukcesie wyborczym jego partia zamierza skoncentrować się najpierw na treściach swojej polityki, zanim zdecyduje się, którego z kandydatów na szefa KE będzie wspierała. – Kto chce zyskać nasze poparcie, musi dostarczyć argumenty – zauważył Giegold.
Libarałowie też trochę zwyciężyli
Szef FDP Christian Linder nie spodziewa się, by wielka koalicja w Berlinie wyciągnęła wnioski ze słabych wyników wyborów. – Nie oczekuję tego. Myślę, że partie koalicyjne będą robiły dalej to, co dotąd – stwierdził. Swoją partię Lindner postrzega jako „małego zwycięzcę” wyborów, tyle że tematy, na których koncentruje się FDP, nie odgrywały w tych wyborach pierwszoplanowej roli.
Lewica rozczarowana
Szef Lewicy Bernd Riexinger przyznał, że jego partia „spodziewała się lepszego wyniku i na niego zasłużyła". Ponieważ w przypadku wyborów do Parlamentu Europejskiego w Niemczech nie obowiązuje próg wyborczy, ponownie zdobyły mandaty najmniejsze partie.
Przewodnicząca klubu Lewicy w Bundestagu Katja Kipping domaga się natomiast od wielkiej koalicji w Berlinie, by wyciągnęła konsekwencje z wyniku wyborów. – Musimy się zacząć zastanawiać, jaki rząd zastąpi wielką koalicję. Jej czas właściwie dobiegł już końca – stwierdziła Kipping.
AfD zadowolone
Także czołowy kandydat Alternatywy dla Niemiec na szefa KE Jörg Meuthen jest zdania, że czas masowych partii minął. – Przeżywamy historyczny proces. Jesteśmy świadkami konsekwentnego upadku dwóch byłych partii masowych – skomentował Meuthen. Lider AfD Alexander Gauland mówił natomiast o „trudnej walce wyborczej" dla swojej partii, wobec czego uzyskanie ponad 10 proc. głosów jest satysfakcjonujące.
Wiceszefowa populistycznej AfD Beatrix von Storch uważa swoją partię za „opokę”. Choć ochrona klimatu nie była dla AfD tematem, partia zyskała głosy wyborców, powiedziała w magazynie ARD. Zdaniem Storch ludzie w znacznie większym stopniu interesują się, jak zapłacą w przyszłości rosnące rachunki za energię, a ochronę klimatu „popychali” przede wszystkim Zieloni.
(tagesschau.de / stas)