Polska dostanie całą sumę z KPO. Jest decyzja Brukseli
2 lipca 2024Komisja Europejska zaakceptowała dziś zmiany w KPO przedstawione przez polski rząd 30 kwietnia – 14 z 55 reform oraz 27 z 56 inwestycji. Na tę chwilę Polska nie straci ani eurocenta – ma otrzymać pełne 59,8 miliarda euro, w tym 34,5 mld euro będą stanowić pożyczki, a 25,3 mld euro dotacje. Teraz kraje członkowskie mają cztery tygodnie na zatwierdzenie tej zmiany.
„Transakcja z bliskim politycznie partnerem”
Ile w tym elastyczności Komisji, a ile merytorycznej i prawnej pracy nowego polskiego rządu? I ile czystej ekonomii politycznej, czyli podnoszonego przez polityków i zwolenników poprzedniej władzy zarzutu, że KPO przyspieszyło, bo obecna polska władza jest miła sercu rządzących Unią?
– Przyczyną tego, że pieniądze dla Polski nie były do tej pory wypłacane, było łamanie przez Polskę praworządności, prawda? W moim rozumieniu rząd Tuska pokazał wystarczająco wyraźnie, że umie naprawić tę sytuację. I myślę, że to jest główny powód, dla którego pieniądze zostaną wypłacone – mówi DW dr Philipp Lausberg, analityk ekonomii politycznej w think-tanku European Policy Centre (EPC).
– Myślę, że takie jest odczucie tutaj [w Brukseli – przyp. red.] że Ursula von der Leyen przyspieszyła sprawę do poziomu, który nie byłby raczej osiągalny z mniej politycznie bliskim partnerem – dodaje.
Zastrzega jednak, że choć dla niego „wygląda to na transakcję” – to jest to transakcja, która przebiega zgodnie z zasadami. Komisja zresztą jest – jak donosiło „Politico” – pod presją wielu państw członkowskich, aby zluzować nieco niezwykle skrupulatnie przestrzegane zasady przyznawania pieniędzy. Gdyby więc przedstawione przez polski rząd propozycje zmian uchybiały przepisom, na decyzję Warszawa mogłaby zapewne jeszcze trochę poczekać.
Polsce ucieka czas
Ale zielone światło Komisji to tylko kolejny krok w drodze do celu. Pieniądze z KPO trzeba nie tylko dostać, ale zakontraktować i wydać. Rząd Donalda Tuska musi się spieszyć z wprowadzaniem reform, bo długotrwała walka poprzedniego rządu o wyłączenie praworządności z warunków otrzymania pieniędzy nie powiodła się – i Warszawa jest o dwa lata do tyłu z wypłatami. Zdaniem Philippa Lausberga Polska ma szansę zrealizować reformy i inwestycje w terminie, czyli do 31 sierpnia 2026 roku. – Wprowadzanie reform to – najogólniej mówiąc – zmiana prawa, a potem jego wdrażanie. Myślę, że realistyczne jest przeprowadzenie w ciągu dwóch lat reform – uważa ekspert. Jak zaznacza, implementacja przepisów trwa dłużej, więc niektóre efekty reform mogą być widoczne dopiero po 2026 roku. Jednak ich przeprowadzenie jest możliwe, może z wyjątkiem niektórych, które są trudne politycznie.
Wśród tych „trudnych politycznie” reform zapisanych w KPO były m.in. ozusowanie umów o dzieło i zlecenia czy podatek od samochodów spalinowych. Ten ostatni „zniknął” tuż przed wyborami do europarlamentu – ministra klimatu Paulina Henning-Kloska zapowiedziała, że zamiast niego będą dopłaty do zakupu aut elektrycznych.
Szansa dla spóźnialskich
Właśnie auto elektryczne – Izera – to jeden z tych projektów, które mają mniejsze szanse zakończyć się w terminie. A KPO określa reformy i inwestycje precyzyjnie – ich zakres, terminy i wyceny. Co, jeśli z jakimś projektem czy inwestycją Polska nie zdąży? – Nie można zmusić krajów do przyjęcia pieniędzy. Jeśli spojrzeć na inne kraje w całej Europie, to Hiszpania otrzymała jak dotąd najwięcej, ponieważ o te pieniądze zawnioskowała. Niektóre kraje nadal tego nie zrobiły. Polska nie jest tu jedynym spóźnialskim – tłumaczy Philipp Lausberg. Jego zdaniem rządy mogą oczekiwać, że Bruksela zgodzi się na przedłużenie terminów składania wniosków. Zaznacza jednak, że – jeśli będzie na to pozwalać prawo – to nieprzelane pieniądze mogą zostać wykorzystane na inne cele, jak to miało miejsce w ramach programu RePower EU, uruchomionego po kryzysie energetycznym. Nie dalej jak 6 maja 2024 r. polscy ministrowie spraw zagranicznych i obrony – Radosław Sikorski i Władysław Kosiniak-Kamysz – sugerowali, że niewykorzystane środki z unijnego instrumentu odbudowy powinny zostać wykorzystane na projekty dotyczące obrony.
„Energia i cyfryzacja są najważniejsze”
Polskie KPO ma zostać w znacznej części przeznaczone – takie są cele UE – na zieloną transformację gospodarki i ochronę klimatu, zmiany technologiczne, jakość usług zdrowotnych, odporność i konkurencyjność gospodarki oraz zieloną i inteligentną mobilność. Zdaniem niemieckiego eksperta najpilniejsze, biorąc pod uwagę sytuację polityczno-gospodarczą Unii, są zielona transformacja i energia, które są ze sobą powiązane. – Myślę, że rozwój technologii odnawialnych źródeł energii i zwiększanie przepustowości sieci ma kluczowe znaczenie dla obniżenia cen energii, a tym samym dla konkurencyjności, a na tym zyskają wszyscy – zaznacza Philipp Lausberg.
Zdaniem eksperta również transformacja cyfrowa to dziedzina, w której – jeśli spojrzeć na zmiany technologiczne na świecie – UE naprawdę powinna przyspieszyć. Mogą się jednak pojawić inny priorytety. – Można byłoby zaryzykować twierdzenie, że zdrowie ma mniejszy priorytet, ale z drugiej strony – ciągle słyszymy o nowych wirusach. Jeśli jakiś się pojawi, znów będziemy mieć problem, jak z Covidem. Gdybym jednak miał wybrać najważniejsze dziedziny z tych wspieranych przez plany odbudowy w państwach członkowskich UE, prawdopodobnie wybrałbym energię i cyfryzację – kończy Philipp Lausberg.
W połowie kwietnia z początkowych 723 miliardów euro, które są dostępne w ramach Instrumentu na rzecz Odbudowy i zwiększenia Odporności dla krajów, którym UE zaakceptuje krajowe plany odbudowy, niewydane pozostawało wciąż ponad 500 mld.