Polska-Niemcy 2019. Zapatrzeni w przeszłość
29 grudnia 2019Na początku roku przez chwilę mogło się wydawać, że doczekaliśmy się nowej jakości w relacjach politycznych między Warszawą a Berlinem. W marcu w stolicy Niemiec odbyło się pierwsze Polsko-Niemieckie Forum Gospodarcze – impreza z udziałem ministrów gospodarek obu krajów, setek ekspertów i biznesmenów, utrzymana w dobrej, rzeczowej atmosferze. Po rozmowach o dołączeniu Polski do europejskiego paktu elektromobilnego, ministrowie Jadwiga Emilewicz i Peter Altmaier wezwali Unię Europejską do przyjęcia ambitnej, długoterminowej strategii przemysłowej odpowiadającej wyzwaniom globalnej konkurencji.
Polska i Niemcy przez moment sprawiały wrażenie zgranego duetu, wiedzącego, że w Unii trudno cokolwiek ruszyć w pojedynkę i świadomego wyzwań, przed jakimi stoi kontynent. Więcej przejawów polsko-niemieckiej inicjatywy na najwyższym szczeblu już jednak nie było. W kolejnych miesiącach Berlin i Warszawa zajęte były same sobą, a relacje dwustronne dominowała trudna polsko-niemiecka przeszłość.
Relacje pełne historii
– Jedyne, czym zajmowano się w dużym zakresie po obu stronach, to tematy historyczne. Brakowało politycznego impulsu, brakowało prób wspólnego rozwijania projektów politycznych, aby osiągnąć coś razem w regionie czy Europie – mówi dyrektor Niemieckiego Instytutu Spraw Polskich w Darmstadt Peter Oliver Loew. Jego zdaniem historia zajęła w relacjach polsko-niemieckich obszar, który w innej sytuacji byłby zarezerwowany dla aktywności politycznej.
Mijający rok obfitował w ważne i bolesne rocznice. W sierpniu, z udziałem ministra spraw zagranicznych Heiko Maasa, wspominano wybuch Powstania Warszawskiego. Miesiąc później prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier był w Warszawie w związku z 80. rocznicą wybuchu wojny. W grudniu kanclerz Angela Merkel odwiedziła były niemiecki obóz Auschwitz. Przez cały rok pobrzmiewały zaś dyskusje o reparacjach czy projekcie budowy w Berlinie pomnika polskich ofiar wojny.
Zdaniem Loewa nie pozostaje bez wpływu na niemiecką opinię publiczną, gdy Polska tak wybija sprawy historyczne. Jak mówi, przedziera się to do niemieckiego medialnego dyskursu, a co za tym idzie, rośnie wiedza Niemców o cierpieniu Polaków podczas wojny. – Nie powiedziałbym, że ten obszar to puste miejsce w niemieckiej pamięci, ale jest to obszar, o którym mówiło się za mało. I to dobrze, że na wielu poziomach się o tym przypomina. Ale czy to dobrze, że to w zasadzie jedyny obszar, który w tym roku skutecznie, publicznie zaistniał, to inne pytanie – dodaje.
Stan zawieszenia
Wpływ na kształt relacji na linii Berlin-Warszawa miał w tym roku oczywiście także kalendarz wyborczy. Najpierw odbyły się wybory do europarlamentu, a potem wybory parlamentarne w Polsce, które paraliżowały jakiekolwiek inicjatywy w polityce zagranicznej. Ale jak zauważa główny ekspert w Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego Marcin Kędzierski, także Niemcy miały z tym problem. – W Niemczech niby nie ma wyborów, ale stan jest także przedwyborczy, bo ciągłe dyskusje o tym, czy rządząca Niemcami wielka koalicja przetrwa, czy nie przetrwa sprawiają, że Niemcy same nie mają polityki zagranicznej – ocenia.
Stosunkom polsko-niemieckim w ostatnich miesiącach nie można zarzucić zbyt niskiej intensywności. Minister Maas i szef polskiej dyplomacji Jacek Czaputowicz spotykali się niezwykle często, na co zwracały uwagę także niemieckie media. Ale zdaniem Kędzierskiego z tych częstych spotkań ministrów spraw zagranicznych niewiele wynika. – Trudno tu powiedzieć, czyja to wina. Możliwe, że okoliczności zewnętrzne; zawirowania globalne, pogorszenie relacji transatlantyckich, sprawiają, że pole manewru dla polsko-niemieckej polityki jest takie a nie inne – ocenia. Kędzierski zwraca też uwagę, że Jacek Czaputowicz nie jest odpowiedzialny za całokształt polskiej polityki zagranicznej. – Także Heiko Maas nie jest decydującym graczem na tym polu w Niemczech – mówi.
Klimat nie sprzyja
Grudniowy szczyt Unii Europejskiej, na którym Polska zablokowała przyjęcie jednomyślnego zobowiązania wszystkich krajów UE do neutralności klimatycznej w 2050 roku, pokazuje, że Polska i Niemcy rozmijają się w jednej z najważniejszych spraw dla nowej Komisji Europejskiej, czyli właśnie ochrony środowiska i walki ze zmianami klimatycznymi. Marcin Kędzierski widzi jednak pewną szansę związaną z ofensywą klimatyczną Ursuli von der Leyen. Jak mówi, to Polska, będąca zakładnikiem problemów strukturalnych w energetyce, powinna dostać największe środki z funduszu solidarności energetycznej. – Może udałoby się powtórzyć sytuację z lat po wejściu Polski do Unii, gdy uruchomienie dużych unijnych środków dla Polski okazało się kołem zamachowym dla niemieckiej gospodarki, co długofalowo się Niemcom opłaciło – mówi.
Mimo politycznej stagnacji, mijający rok to kolejny rok sukcesów w relacjach gospodarczych. W pierwszym półroczu Polska zdołała prześcignąć Wielką Brytanię, stając się szóstym pod względem wielkości obrotów partnerem handlowym Niemiec. Tylko w pierwszych ośmiu miesiącach 2019 r. polsko-niemieckie obroty handlowe wzrosły o 4 proc. osiągając wartość 80,7 mld euro. Niemcy niezmiennie pozostają najważniejszym partnerem handlowym dla Polski.
Także na innych, niepolitycznych poziomach, mijający rok w relacjach polsko-niemieckich można uznać za bardzo udany. Rozwijała się współpraca kulturalna, wymiana młodzieży, partnerstwo miast. – Więc można nie bez racji powiedzieć, że stosunki te są lepsze niż kiedykolwiek. Ale symbolika tych relacji jest nieco wytrącona z równowagi, bo tak bardzo skoncentrowane są na historii. Poza tym nie ma wspólnego głosu w Berlinie i Warszawie co do najistotniejszych tematów współczesności – podsumowuje Peter Oliver Loew.