Prasa o pomocy dla bezdomnych z Polski
25 czerwca 2018„Liczba bezdomnych z krajów wschodnioeuropejskich w Niemczech stale wzrasta. Samorządy nie radzą sobie z tym problemem” – pisze Claudia Becker w poniedziałkowym wydaniu dziennika „Die Welt” (25.06.2018). Autorka zaznacza, że żadna instytucja nie dysponuje dokładnymi danymi o liczbie migrantów z Europy Wschodniej, którzy po przyjeździe do Niemiec wylądowali na ulicy i nocują w parkach lub pod mostem. Federalna Grupa Robocza Pomocy Mieszkalnej (BAGW) szacuje liczbę osób bez własnego dachu nad głową na 860 tys. – To 150 proc. więcej niż cztery lata temu. Ponad jedna trzecia z tej liczby pochodzi z Polski, Bułgarii, Rumunii i krajów byłego Związku Radzieckiego – czytamy w „Die Welt”.
Władze wielu miast nie radzą sobie z falą bezdomnych. Samorządy zarzucają rządowi centralnemu Niemiec, że nie udziela władzom lokalnym wystarczającej pomocy.
Bezdomni w Tiergarten
Becker przypomina o sytuacji w berlińskim parku Tiergarten, gdzie przez wiele miesięcy koczowało w krzakach od 60 do 80 osób. „Śmieci, fekalia i słowne groźby (ze strony bezdomnych) były przyczyną licznych skarg osób, które bały się przechodzić przez park” – pisze autorka. Jak dodaje, po zamordowaniu przez uchodźcę z Czeczenii kobiety, władze dzielnicy zlikwidowały namioty bezdomnych i zakazały im przebywania na terenie Tiergarten.
Do konfliktów dochodziło też w Hamburgu. Władze tego landu w 2017 roku nakazały ok. 800 bezdomnym opuszczenie miasta.
Pomoc na dworcu Ostbahnhof
Autorka opisuje działalność biura pomocy Bahnhofsmission na dworcu Wschodnim w Berlinie. Od niedawna placówka korzysta z komputerowego systemu tłumaczeń, co pozwala na szybki kontakt z osobami potrzebującymi pomocy, który nie znają języków obcych. Niemiecka kolej wyasygnowała na ten cel 100 tys. euro.
„Die Welt” przedstawia historię Krzysztofa z Polski, jednego z klientów placówki na Ostbahnhof. Liczący na lepsze życie w Niemczech niewykwalifikowany robotnik ze względu na brak znajomości języka nie potrafił znaleźć pracy. Nocował w lesie na peryferiach Berlina, a podczas przechodzenia przez płot poważnie skaleczył nogę. Pomimo braku ubezpieczenia był trzykrotnie operowany w niemieckich szpitalach. „Jestem za to wdzięczny niemieckiemu państwu” – mówi Krzysztof.
„Die Welt” podkreśla, że ze względu na system opieki zdrowotnej, który nikomu nie odmawia pomocy oraz rozbudowaną sieć darmowych kuchni i noclegowni, życie na ulicy w Niemczech jest bardziej atrakcyjne niż wegetacja w dzielnicach biedy w Rumunii czy Bułgarii.
Szefowa biura na Dworcu Wschodnim Ursula Czajka przytacza słowa Polaka, który pomimo zaawansowanej marskości wątroby nie chciał wrócić do kraju. Wiem, że umrę, ale w Niemczech umrę jak człowiek, a w Polsce jak pies – powiedział.
„TAZ” rozmawia z policjantką
Dziennik „Tageszeitung” (TAZ) opublikował rozmowę z Sigrid Brandt – niemiecką policjantką pełniącą od kilku lat służbę na placu Alexanderplatz w Berlinie, jednym z najniebezpieczniejszych miejsc w stolicy Niemiec. „Na placu przebywa stale od 20 do 30 bezdomnych. Trzy lata temu mieliśmy tutaj stosunkowo wielu bezdomnych Niemców. Obecnie mamy bardzo, bardzo wielu Rosjan, Polaków i Rumunów, którzy tworzą grupy, ponieważ wśród swoich czują się bezpieczniej” – tłumaczy Brandt.
Jak zaznacza, bezdomni raczej nie nocują na placu, gdyż boją się, że ktoś ich okradnie lub pobije. „Śpią najchętniej pod mostami lub w innych takich miejscach” – mówi policjantka. Jej zdaniem powodem przebywania bezdomnych na Alexanderplatz jest chęć nawiązywania kontaktów międzyludzkich. Plac jest ponadto dobrym miejscem na zbieranie butelek, co jest ich głównym zajęciem.