Prasa: Polska wykorzystała już rabat za Ukrainę
10 czerwca 2023Polska już wykorzystała rabat przyznany jej za rolę w wojnie Rosji z Ukrainą – pisze Philipp Fritz w „Welt am Sonntag” (WamS). „Polski rząd depcze nie tylko polskie, ale także unijne prawo. To zagraża demokratycznym podstawom związku państw. Bruksela musi się bronić, ma w rękach odpowiednie środki” – podkreślił warszawski korespondent gazety.
Pokazowe procesy jak w czasach stalinowskich
Philipp Fritz zwrócił uwagę na ustawę o powołaniu komisji badającej wpływy rosyjskie w Polsce, która jego zdaniem skierowana jest przeciwko politycznym przeciwnikom PiS. Uchwalenie tej ustawy przez Sejm przywołało „atmosferę procesów pokazowych w czasach stalinowskich” – ocenił autor. Jego zdaniem Komisja Europejska zareagowała na ten kontrowersyjny akt prawny bardzo szybko, zapowiadając wszczęcie postępowania przeciwko Polsce.
„Władze Polski są bardzo zaskoczone. Wielu przedstawicieli obozu rządowego spodziewało się konsekwencji dopiero po wyborach parlamentarnych na jesieni” – czytamy w „WamS”. Komentator przypomniał też o ogłoszonym w tym tygodniu (15.06.2023) przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wyroku, zgodnie z którym zmiany w polskim wymiarze sprawiedliwości z grudnia 2019 roku naruszyły unijne prawo.
Wyrok TSUE i reakcja KE na „lex Tusk” dowodzą, że UE „nie ustąpiła i nie będzie ustępować Polsce i że skończył się rabat, z którego rząd w Warszawie korzystał w pierwszych miesiącach po rosyjskiej inwazji na Ukrainę” – pisze niemiecki dziennikarz.
Ponieważ Warszawa nie jest gotowa do kompromisów, polscy politycy stale agitują przeciwko UE, a także z powodu „lex Tusk” wypłata 36 mld euro z KPO dla Polski jest „niemal nie do pomyślenia”.
Philipp Fritz przypomniał, że decydenci w Brukseli mieli nadzieję na zakończenie sporu o praworządność. Polska po 24 lutym 2022 roku stała się nieodzownym sojusznikiem Kijowa, była w czołówce państw dostarczających Ukrainie broń i przyjęła miliony ukraińskich uchodźców. Bruksela to doceniła.
Polski rząd nie wykorzystał swoich pięciu minut
„Polski rząd nie wykorzystał jednak tego momentu. Nie był i nie jest w stanie lub nie chce przekształcić pozytywnej roli wobec Ukrainy w konstruktywną politykę wobec Europy i do rozwiązania konfliktu o praworządność. W Brukseli, a także w Waszyngtonie przestano zwracać uwagę na Polskę. Amerykanie jako pierwsi wyraźnie skrytykowali lex Tusk” – czytamy w „WamS”.
„Zachodni partnerzy Polski już nie widzą powodów, dla których mieliby powstrzymywać się z krytyką wobec Polski. To dobrze. Konflikt o praworządność uderza w istotne fundamenty UE” – podkreśla Philipp Fritz.
„Polski rząd depcze od lat nie tylko polskie prawo, lecz także prawo UE. Unia nie może występować jako wspólnota demokratycznych państw, jeżeli nie jest demokratycznie skonsolidowana. Nie tylko jej członkowie, ale także jej przeciwnicy nie będą traktowali jej poważnie. KE musi być teraz wobec Polski twarda. Może tego dokonać okazując pewność siebie, gdyż dysponuje instrumentem władzy jakim są pieniądze. A te są, jak wiadomo, najbardziej skuteczne” – podsumowuje swoją analizę Philipp Fritz.
Prasa SPD: marsz Tuska wyzwolił pozytywne emocje
Sytuacją w Polsce zajmuje się też pismo Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD) – „Vorwaerts”.
„Prawicowo-konserwatywny rząd PiS znów przeforsował kontrowersyjną ustawę. Jej celem jest osłabienie opozycji kierowanej przez byłego przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska” – pisze Karolina Golimowska.
Autorka opisuje obszernie ustawę o komisji do zbadania wpływów rosyjskich i zwraca uwagę na krytyczne reakcje ze strony Komisji Europejskiej oraz Departamentu Stanu USA. Podkreśla, że uczestnicy marszu w Warszawie nieśli nie tylko flagi UE, lecz także flagi biało-czerwone. Był to jej zdaniem sprzeciw wobec narracji obozu rządowego, że tylko PiS demonstruje z polskimi flagami. Opozycja rezygnowała dotychczas z symboli politycznych i państwowych, posługując się innymi symbolami, w tym, jak w przypadku strajku kobiet, błyskawicą jako symbolem gniewu.
„Demonstracja wyzwoliła bardzo pozytywne emocje i daje nadzieję na zmiany. Społeczeństwo pozostaje jednak podzielone” – ocenia Karolina Golimowska. W przypadku wyborczego zwycięstwa opozycji, konieczne byłoby utworzenie koalicyjnego rządu składającego się z czterech partii. Ze względu na różnice programowe, taki rząd nie byłby bardzo stabilny – uważa autorka materiału opublikowanego w „Vorwaerts”.