Praworządność. Europosłowie żądają działań od KE
29 października 2021Unijne przepisy, które wiążą wypłatę funduszy UE z przestrzeganiem praworządności, teoretycznie obowiązują już od początku tego roku, ale Komisja Europejska dotychczas nie podjęła żadnych decyzji co do zastosowania tej reguły. – Zgodnie z żądaniem zawartym w rezolucjach Parlamentu Europejskiego nasza służba prawna wniosła do Trybunału Sprawiedliwości skargę przeciwko Komisji Europejskiej za niestosowanie tego rozporządzenia – poinformował w piątek (29.10.2021) David Sassoli, przewodniczący Parlamentu Europejskiego. Ta decyzja Sassoliego, którą w połowie października w swym głosowaniu zaleciła europoselska komisja prawna, ma teraz poparcie większości frakcji europarlamentarnych.
Komisja Europejska przez kilka ostatnich tygodni przygotowywała się do wstępnego zainicjowania – i to przed końcem października - procedury „pieniądze za praworządność” wobec Węgier i Polski poprzez skierowanie oficjalnych pism wytykających tym krajom defekty w praworządności z jednoczesną prośbą o wyjaśnienie, czy nie wpłyną one na poprawne zarządzanie pieniędzmi unijnymi.
– Polski rząd musi wyjaśnić, w jaki sposób zamierza chronić unijnej pieniądze, mając na uwadze wspomniane orzeczenie polskiego Trybunału Konstytucyjnego. To są pieniądze europejskich podatników – powiedziała Ursula von der Leyen, szefowa Komisji Europejskiej, podczas zeszłotygodniowej debaty o Polsce w europarlamencie.
List do Morawieckiego w szufladzie
Jednak choć projekt tych pism do Budapesztu i Warszawy jest – wedle naszych rozmówców z instytucji Unii – „prawie gotowy”, to von der Leyen dotąd nie zdecydowała się na ich wysłanie. List do rządu Mateusza Morawieckiego miałby wskazywać na problemy płynące z podważania pierwszeństwa prawa UE, a do władz Viktora Orbana – na zagrożenia korupcyjne dla funduszy unijnych. Czy i kiedy dojdzie do zainicjowania procedury? – Wszystko w rękach przewodniczącej Komisji – słyszeliśmy w ostatnich dniach w Brukseli.
Komisja Europejska od września prawniczo roztrząsała kolejne etapy z rozporządzenia „pieniądze za praworządność”, by móc ją wstępnie zainicjować (za pomocą listów w „prośbą o wyjaśnienia”), a jednocześnie nie złamać obietnicy danej premierom Morawieckiemu i Orbanowi w grudniu 2020 r. Szczyt UE i Komisja politycznie zobowiązały się wtedy, że nie będzie składania wniosków o „środki” (zawieszenie wypłat) do czasu wyroku TSUE w sprawie zgodności reguły „pieniądze za praworządność” z traktatami unijnymi. Ten wyrok TSUE jest spodziewany w pierwszym kwartale 2022 r.
Europosłowie stracili cierpliwość
Zarówno von der Leyen, jak i nawet kraje z grupy „przyjaciół praworządności” (m.in. Holandia, Dania) stoją twardo na stanowisku, że trzeba dotrzymać zeszłorocznej obietnicy dla Polski i Węgier, a zatem z „środkami” odczekać do wyroku TSUE. Tę linię potwierdzono również na szczycie UE w zeszłym tygodniu. Jednak wstępne zainicjowanie postępowania (poprzez oficjalne pisma) dowodziłoby, że Bruksela realnie przygotowuje się do cięć.
– Takie pisma do Polski albo Węgier byłyby wskazaniem, że jeśli nie będzie szybkiej poprawy wskazanych defektów, Unia jest przygotowana do cięć funduszy wkrótce po całościowym odmrożeniu procedury „pieniądze za praworządność” za pomocą wyroku TSUE. To byłoby jak już wypisany mandat, który czeka w szufladzie na wysłanie – tłumaczył nam niedawno jeden z unijnych dyplomatów. Wniosek Komisji Europejskiej o zawieszenie wypłat dla któregoś kraju Unii musiałby zostać potem przyjęty większością co najmniej 15 z 27 krajów UE reprezentujących co najmniej 65 proc. ludności Unii.
Europosłowie już od paru miesięcy ponaglali von der Leyen do sięgnięcia po „pieniądze za praworządność”, ale nawet już wstępnie przygotowane pisma do Warszawy, Budapesztu – jeśli ostatecznie zostałyby wysłane przez Brukselę – nie byłyby wystarczające dla europarlamentu, który chce szybkich cięć funduszy zwłaszcza dla Węgier. Tyle, że dzisiejsza skarga na Komisję Europejską to głównie forma presji politycznej na von der Leyen, bo nawet służba prawa europarlamentu wieszczy swą przegraną w TSUE. Bardzo trudno będzie bowiem udowodnić Komisji bezczynność, bo ta od miesięcy zapewnia, że wykonuje żmudną pracę zbierając dowody czy tez analizując sytuacje na potrzeby „pieniędze za praworządność".